Rozdział 6

103 10 3
                                    

Wpadłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Nie zdejmując butów pobiegłam do pokoju.

- Maddie? - usłyszałam z dołu ciocię.

Zamknęłam od środka drzwi pokoju i zsunęłam się na ziemię.

Halucynacje. Halucynacje. Halucynacje. Halucynacje. Na pewno.

Nie, wiem co widziałam. Tego mężczyznę przejechało auto! Głowa odpadła mu z karku! A on... a on zaczął ją gonić.

Wariuję.

- Maddie - ciocia dobijała się do drzwi - Możemy porozmawiać?

- O czym? - siliłam się na spokojny ton.

- Luke...

- Powiedział ci? - zapytałam i sama się zdziwiłam, kiedy usłyszałam żal w swoim głosie.

- Tak. Proszę.

- Cokolwiek ci nagadał, to... nieważne.

- Gdzie byłaś?

- W kinie. Ciociu, nie wierzysz mi?

- Nie o to chodzi. Ja po prostu...

- Ciociu! - wrzasnęłam wstając.

- Madd ja po prostu nie wierzę, że... moja mała dziewczynka...

- Nie jestem już mała. I nie potrzebuję przyzwoitki. Już o tym rozmawiałyśmy.

- Wiem, ale...

- To by było na tyle w temacie.

- Dobrze, jak chcesz.

Słyszałam jak odchodzi. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam po chwili.

*Poniedziałek

Zeszłam na dół w pidżamie. Do szkoły miałam na dziesiątą. Nikogo nie powinno być w domu. Z oczami jeszcze sklejonymi snem poczłapałam do kuchni. Patrząc jedynie pod nogi, żeby nie nadepnąć na żadną zabawkę, wpadłam na kogoś. Wyprostowałam się i zobaczyłam czyjąś klatkę piersiową. Ściągnęłam brwi i uniosłam głowę do góry. Ze zmrużonymi oczami spojrzałam na twarz brata.

- Co ty tu robisz? - wybełkotałam.

- Jem śniadanie - oznajmił.

Otworzyłam jedno oko i spojrzałam mu w oczy.

- Nie wierzę ci - powiedziałam omijając go - No więc, czemu nie jesteś w szkole? - zapytałam otwierając lodówkę. Zobaczyłam ciasto z jabłkami i uśmiechem sięgnęłam po nie.

- A czemu nagle martwisz się o moją szkołę? - rozłożył ręce, jak ksiądz do błogosławieństwa. W tym czasie usiadłam na krześle barowym i zaczęłam przeżuwać dość duży kawałek ciasta - Dlaczego jesz ciasto na śniadanie?

- Nie zmieniaj tematu - powiedziałam z pełną buzią celując w niego widelcem - Zwiałeś ze szkoły?

- Odwołali mi pierwsze lekcje - wzruszył ramionami.

Uniosłam jedną brew i zerknęłam na lodówkę, na które wisiały nasze plany lekcji.

- Odwołali ci W-F i chemię? Skoro oboje mamy z tą samą nauczycielką, to dlaczego ja nie mam odwołanej?

- Może masz?

- Nie mam, sprawdzałam wczoraj. Kręcisz i ja chcę wiedzieć dlaczego.

- Ciocia zwolniła mnie z dwóch pierwszych lekcji - powiedział zrezygnowany.

- Po co? - zapytałam znowu z pełną buzią.

- Wczoraj nie wyszłaś z pokoju przez cały dzień. Bała się, że nie pójdziesz do szkoły.

Zaklinaczka Duchów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz