Rozdział 5

98 9 1
                                    


Byłam już prawie na werandzie, kiedy ktoś złapał mnie za brzuch przykładając dłoń do ust. Pisnęłam cicho. „Ktoś" odciągnął mnie poza pole widzenia domowników.

- Diego? – szepnęłam – Co ty tu robisz?

- Musiałem z tobą porozmawiać.

- Ale... Czy to nie mogło poczekać?

- Nie. Muszę wiedzieć co się stało. Maddie.

- Ja... Diego, zrozum mnie. Sam przyznałeś, że nigdy nie byłeś z jakąś dziewczyną bez... Ekhem... A ja po prostu...

Zamknął mi usta pocałunkiem.

- Mój Boże – szepnęłam kiedy oderwał się ode mnie, żeby złapać oddech.

- Jeśli dasz nam jeszcze jedną szansę – szepnął z ustami przy moim uchu – Poszybujemy do gwiazd – wymruczał z ustami na mojej szyi.

Na chwilę zatraciłam się w... nim. Staliśmy pod werandę w miłosnym uścisku.

- Maddie! – usłyszałam z kuchni – Gdzie jesteś?!

- Napiszę do ciebie – szepnęłam – A teraz uciekaj – popchnęłam go w stronę płotu – Idę!

Wbiegłam po schodkach na werandę i wpadłam do salonu przez szklane drzwi. Przy okazji wpadłam na wujka.

- Hoł, hoł, hoł, księżniczko – złapał mnie za ramiona – Gdzie ci tak śpieszono?

- Do kuchni – uśmiechnęłam się i wyrwałam się z jego objęć. Po drodze poprawiłam fryzurę – Wołałaś ciociu.

- Nakryj do stołu – rzuciła i zmierzyła mnie wzrokiem – I zdejmij buty.

Zsunęłam tenisówki i rzuciłam je do przedpokoju. Wzięłam talerze i poszłam do jadalni. Położyłam je na stole i zaczęłam rozkładać. Wzięłam ostatni talerz z kupki i ruszyłam wzdłuż stołu. Poniosłam wzrok i zamarłam. Tuż przed moją twarzą pojawiła się nagle inna twarz. Podobna zupełnie do nikogo. Gnijąca. Jeden policzek oderwał się od kości i zwisał bezradnie odsłaniając kości twarzy. Prawe oko było zamglone. Lewe, koloru zgniłozielonego, wpatrywało się w moje oczy. Zielona skóra marszczyła się obrzydliwie. Głos uwiązł mi w gardle. Upuściłam talerz, który spadł na podłogę i roztrzaskał się. Usłyszałam krzyk cioci. Twarz obróciła głowę w stronę drzwi. Zlepione, brudne włosy opadły mu/jej na uszy. Gwałtownie obróciła ją z powrotem w moją stronę i zniknęła sekundę przed tym, jak ciocia wpadła do pokoju. Poczułam jak przechodzą mnie ciarki, a ciepła krew dopływa do koniuszków palców. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że było mi tak zimno.

- Maddie!

Oprzytomniałam. To tylko halucynacje. To tylko halucynacje. To tylko halucynacje, prawda?

- Przepraszam – powiedziałam i kucnęłam – Wypadł mi z rąk – mruknęłam i zaczęłam zbierać kawałki talerza z dywanu.

- Maddie, spójrz na mnie – rozkazała ciotka. Spełniłam polecenie – Dziecko, ty krwawisz.

- Co? – zapytałam zdziwiona – Ale ja się nie skaleczyłam – powiedziałam oglądając dłonie. W tym momencie poczułam metaliczny i słony smak krwi na ustach. Dotknęłam palcami nosa, a kiedy je uniosłam były czerwone.

- Joe! – krzyknęła ciotka – Przynieś mrożonki!

- Co? – wujek pojawił się w drzwiach – Matko Boska! Co się stało?

- Nie wiem – szepnęłam.

- Luke! – zawołała ciocia. Luke natychmiast pojawił się w drzwiach – Zabierz siostrę do salonu i pochyl ją.

Zaklinaczka Duchów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz