Luke przez prawie godzinę sterczał pod drzwiami mojego pokoju i plótł trzy po trzy. Tym razem wujek wrócił wcześniej. Luke chyba nie powiedział mu o co chodzi, ale z racji tego, że znowu zamknęłam się w pokoju sterczeli tam oboje. Nie wiem przez ile. W końcu wróciła ciocia z Kate. Najpierw cała czwórka próbowała ze mną „porozmawiać". Chwilę później ciocia odprawiła Kate do pokoju. Usłyszałam tylko jak szepcze coś do Luka i wujka. Luke kopnął w drzwi i odszedł. Wujek dyskutował z ciocią przez chwilę i również sobie poszedł. Niestety, dla mnie, ciocia miała trzy razy więcej cierpliwości niż oni. Wręcz błagała, żebym otworzył drzwi przez dwie godziny (!).
A ja?
Ja po prostu leżałam na łóżku i gapiłam się w sufit ze łzami w oczach.
Za dużo pytań. Zbyt mało odpowiedzi.
Za dużo zdarzeń. Zbyt mało czasu.
Dla mnie - za dużo rozmów. Dla nich - za mało.
Chciałam wyjaśnić to, co się stało, ale bałam się napisać do Diego. Telefon leżał na moim brzuchu wyświetlając SMSy z moim chłopakiem.
Zrobiło się późno. Za oknem księżyc oświetlał nasz ogród. Nadal miałam wrażenie, że koleś z upośledzoną ręką mnie obserwuje, stojąc w cieniu drzew.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.
***
Obudziłam się w środku nocy. Było mi zimno. Rozejrzałam się po pokoju, ale niewiele zobaczyłam. Sięgnęłam do lampki nocnej i znowu się rozejrzałam. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam, że nikogo tam nie było.
Dźwignęłam się z łóżka uświadamiając sobie, że nadal mam na sobie tylko stanik i spodenki. I w dodatku spałam bez koca, ani kołdry - dlatego zmarzłam.
Przebrałam się szybko w piżamę i zgasiwszy lampkę wsunęłam się pod kołdrę. Próbowałam zasnąć, ale tylko kręciłam się z boku na bok.
Nagle naszła mnie szalona myśl - czy gnijąca twarz to zombie? A jeśli tak, to czy chce dobrać się do mojego mózgu? No, bo przecież zombie jedzą mózgi, przynajmniej te na filmach.
Nie, to nie mógł być zombie - rozpłynął się w powietrzu. To nie był zombie.
Ale gnił!
Albo wariuję. Tak, wariuję. Będę go po postu ignorować. Jeśli to jest „on", nie bądźmy seksistami - to może być kobieta.
Na pewno wariuję.
- Kim jesteś? - szepnęłam sama do siebie - Dlaczego mi to robisz? Po co? Dlaczego mi?
Nagle usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi. Podniosłam głowę i zaczęłam nasłuchiwać.
Nadal wariuję.
Znowu rozległo się pukanie.
Odrzuciłam kołdrę i powoli podeszłam do drzwi. Najciszej jak potrafiłam przekręciłam zamek. Chwyciłam za klamkę i powoli uchyliłam drzwi. Nikogo nie zobaczyłam.
- Maddie - ciszę przeszył cichutki głosik. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Kate, która wpatrywała się we mnie wielkimi, ciemnymi oczami, przyciskając do piersi misia i poduszkę.
- Kate? - zdziwiłam się - Co ty tu robisz?
- Miałam zły sen. Mogę spać z tobą?
- Kate, wra...
- Proszę - nalegała.
Zrobiło mi się jej żal. Pamiętałam jak przychodziłam do Luke w środku nocy, bo miałam koszmary, a on, w półśnie, przykrywał mnie kołdrą i rano dziwił się co robię w jego łóżku.
No tak, ale jego nie prześladował gnijący koleś (albo bardzo brzydka babka).
- Dobra - westchnęłam i otworzyłam szerzej drzwi. Mała wbiegła do środka i wskoczyła mi do łóżka. Zamknęłam drzwi, chciałam przekręcić zamek, ale pomyślałam, że jeśli Kate będzie chciała wyjść w środku nocy (jakby właśnie nie był środek nocy) to będzie musiała mnie obudzić, a tego bym nie chciała - Ale nie kop - uprzedziłam wsuwając się pod kołdrę.
- Dobrze - powiedziała i ułożyła się na swojej poduszce.
Przykryłam nas i pogłaskałam ją po włosach.
- Maddie - powiedziała cicho - Co się dzisiaj stało?
- Nic - odpowiedziałam ziewając. No tak, nagle zachciało mi się spać.
- Ale...
- Idź spać - znowu ziewnęłam - Dobranoc.
- Branoc.
***
Znowu stałam przed domem na łące obok lasu. Tym razem, kilka kroków od kamiennych schodów. Rozejrzałam się. Nadal było ponuro, ale już nie zimno. Nagle poczułam, że coś ociera się o moją nogę. Spojrzałam w dół i zobaczyłam tego czarnego kota. Kucnęłam się podrapałam go za uchem. Przechylił łebek i zamruczał. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyprostowałam się. Kot ruszył w stronę schodów. Będąc w połowie zatrzymał się, obrócił łebek i zamiauczał. Nie wiedząc czemu ruszyłam za nim. Widząc, że idę kot poszedł dalej. Zatrzymał się przed drzwiami, spojrzał na mnie i pchnął je łapą. Otworzyły się z przeraźliwym skrzypnięciem. Kot z dumą wmaszerował do środka. Podążyłam za nim. Znalazłam się w staromodnym przedpokoju, wyłożonym czerwono-brązowym dywanem, z kilkoma obrazami na ścianach. W regularnych odstępach na ścianach wisiały lampy naftowe. Kot zniknął w łukowatym przejściu po prawej stronie. Po chwili wahania podeszłam do łuku. Zobaczyłam przytulny salon rodem z tamtej epoki; trzy sofy obite brązową skórą otaczały podłużny stolik, na którym stał bardzo stary wazon z kwiatami w środku. Po lewej stronie ogień równomiernie trzaskał w kominku. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu kota. Zobaczyłam jak kroczy dumnie po zielonym dywanie w stronę biurka. Wskoczył na blat i usiadł. Dopiero kiedy jakaś dłoń uniosła się, żeby go pogłaskać zobaczyłam, że na krześle przy biurku siedzi jakaś postać. Wzdrygnęłam się. Zapewne mężczyzna (sądząc po szerokich ramionach), miał na sobie zieloną kamizelkę, spod której wystawały długie rękawy białej koszuli, i ciemne spodnie. Jego czekoladowe włosy opadały na kark. Kot zamiauczał i spojrzał w moją stronę.
- Co jest, Rose? Ktoś tu jest? - zapytał mężczyzna cichym, zachrypniętym głosem.
Kot, a raczej kotka zamiauczała nadal wpatrując się we mnie żółtymi oczami. Mężczyzna zaczął obracać się na krześle. Przywarłam do ściany w przedpokoju.
Kotka miauknęła jeszcze raz. Usłyszałam jak mężczyzna podniósł się z krzesła. Puściłam się biegiem przez przedpokój. Wybiegłam przez uchylone drzwi na ganek. Potknęłam się o wycieraczkę i sturlałam się ze schodów. Uniosłam się na łokciach i pojrzałam przez ramię w stronę drzwi. Zobaczyłam cień kroczącego mężczyzny. Migiem podniosłam się z ziemi i popędziłam w stronę lasu wypluwając po drodze trawę.
- Hej! - usłyszałam za sobą mężczyznę - Powiedz mu, że nigdy ni dostanie tych dokumentów! I nigdy więcej tu nie przychodź!
Potknęłam się o kamień i upadłam. Dysząc zaczęłam się podnosić. Spojrzałam w stronę mężczyzny. Stał ze strzelbą w dłoniach... i celował we mnie. Usłyszałam strzał i ziemia obok mnie „wytrysnęła" w górę jak gejzer. Zaraz za nim rozległ się drugi huk, mniej przypominający strzał.
- Maddie - usłyszałam głos, który nie krzyczał, ale i tak był głośniejszy niż kolejny huk.
Otworzyłam gwałtownie oczy. Nade mnę stała ciocia. Podniosłam się na łokciach dysząc. Kątem oka zobaczyłam, że Kate stoi przed moją szafą i trzaska drzwiami. Odetchnęłam głęboko i rzuciłam się na poduszkę.
CZYTASZ
Zaklinaczka Duchów
Mystery / ThrillerMaddie to zwykła nastolatka, niczym nie wyrużniająca się z tłumu. Niestety, jej zwykłe życie zmienia obraca się do góry nogami, kiedy pewnego dnia widzi coś, czego nie widzą inni. Pytania bez odpowiedzi zajmują 99% jej myśli. Czemu może zobaczyć to...