Rozdział 9

199 21 5
                                    

Nigdy nie słyszałam tej historii. Moja matka była agentką? Przecież to taka spokojna osoba. Zawsze starała się pomagać innym. Wydawała się taka łagodna i przyjazna. Ale była jednocześnie silna, twarda i nie bała się kiedy byłam w FIRMIE. Wiedziała jak tam jest. Wiedziała, że nic mi nie grozi kiedy jestem na misji. Za to zdawała sobie sprawę, że to na ulicach czeka mnie największe zagrożenie.

Ale jak oni mogli ukrywać to przez całe życie? Co mieli na celu? Przecież to nic nie zmieniało.
Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Myślałam, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Z drugiej strony nigdy nie dopytywałam się jak wyglądało życie mojej matki przed moim urodzeniem.
To nie było jednak teraz takie ważne. Moja przyjaciółka była w rękach wroga, a ja rozmyślam o dalekiej przeszłości. Najważniejsze jest tu i teraz. Na poważną rozmowę z rodzicami przyjdzie jeszcze czas.

Po dość niekomfortowej rozmowie z ojcem, udałam się prosto do siedzimy naszych strategów. Chciałam uczestniczyć w planowaniu odbicia Niny. W końcu to przeze mnie trafiła w ręce wroga. Nie daruję sobie tego jak coś jej się stanie. Nawet nie wyobrażałam sobie, co może teraz przeżywać. Weszłam po cichu do środka i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Oni nadal nic nie mieli. O OMEDZE nie wiemy zbyt wiele, a najgorsze jest to, że nie znamy miejsca ich siedziby. I jak tu coś zaplanować...

Shane

To co stało się z Niną to nasza wina. Gdyby nie te ciągłe kłótnie, Cassie byłaby ostrożniejsza. Nie próbowałaby udowodnić wszystkim, że to ona jest tu najważniejsza i nie robiłaby mi na złość.
Mogłem dać sobie spokój kiedy po raz pierwszy mnie odtrąciła, a ja głupi myślałem, że tak to działa. Tylko udaje niedostępną i chce żebym ją zdobywał. Cas nie jest tego typu dziewczyną i jako jej przyjaciel powinienem o tym wiedzieć. Od samego początku mnie nie chciała... Widziała we mnie tylko partnera w walce.

Z rozmyśleń wyrwało mnie ciche skrzypnięcie drzwi. Do środka weszła ona i spojrzała wprost na mnie. Moja twarz musiała wszystko wyrażać. Nic się nie odezwała, tylko zrobiła się jeszcze bardziej przygnębiona. Chciałbym do niej podejść, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jednak po pierwsze mogłaby mnie zaatakować, a po drugie sam w to wątpiłem.
Mało co wiedzieliśmy o OMEDZE. Pojawili się nie wiadomo skąd i po kilku miesiącach dostali się prawie na szczyt hierarchii. O ile mi wiadomo, FIRMA walczyła o to miejsce kilka ładnych lat. W ostatnich tygodniach dało się zauważyć, że nawet Chris widzi w nich zagrożenie. Nie był już tak opanowany jak kiedyś. Wątpił też w nas, a teraz potwierdziliśmy, że jest w co. Spojrzałem na nią jeszcze raz, nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Ten widok rozdzierał mi serce.

Cassie

Mijały kolejne dni, a w sprawie odwetu nic się nie posunęło do przodu. Strasznie mnie to dobijało. Mogłam tylko bezczynnie siedzieć, a to właśnie było najgorsze. Och nie, najgorsze było to, że właśnie nadszedł dzień tego beznadziejnego balu. Już przed porwaniem Niny nie chciałam tam iść, a teraz jest jeszcze gorzej. Ona na pewno cieszyłaby się gdyby tylko miała taką szansę. Uwielbia się stroić i malować w przeciwieństwie do mnie. A pójście na taki bal to jej wielkie marzenie. Ja za to byłam zupełnie inna. Nienawidziłam tego typu imprez. Jasne, pójść do klubu z przyjaciółmi to lubiłam, ale nie coś tak oficjalnego i sztywnego.

Niestety minęły czasy, kiedy mogłam powiedzieć "nie". Teraz jestem dojrzalsza i zdaję sobie sprawę, że czasami trzeba zrobić coś wbrew swojej woli. Poza tym pragnę ze wszystkich sił przekonać ojca, że jestem odpowiedzialna i jestem godna kiedyś go zastąpić. A takie wyjścia są nieuniknione.

Już z samego rana do naszego domu przyjechała stylistka, aby zająć się mną i mamą. Dobrała nam sukienki, zrobiła paznokcie, makijaż i fryzurę. Na balu pojawią się najbardziej wpływowe osoby z naszego miasta, dlatego musimy wyglądać perfekcyjnie. Oprócz umiejętności przemawiania i zarządzania, bardzo ważna jest także prezencja.

Chwilę przed wyjazdem, w końcu mogłam spojrzeć w lustro. Stanęłam jak wryta przed swoim odbiciem. Wyglądałam pięknie, zupełnie inaczej niż zawsze. Moje długie, blond włosy były pokręcone i lekko opadały na ramiona, makijaż bardzo delikatny, a sukienka wyglądała jak wata cukrowa. Na górze gorset z cekinami, na dole szeroki tiul z jakimiś drobinkami, które odbijały światło na wszystkie strony. Wyglądałam jak jakaś przesłodzona księżniczka różu. Tylko jednorożca mi brakowało. Może to wszystko robiło efekt, ale ja taka nie byłam. Nie pasowało mi to.

W drodze na bal dopadła mnie pewna myśl. Być może to dobry czas na bal. Rozluźnię się trochę, przestanę natarczywie myśleć o wszystkich problemach, a wtedy niespodziewanie wpadnę na jakiś wspaniały plan... albo i nie. Jak mam się rozluźnić, skoro nienawidzę takich imprez. Muszę tylko się uśmiechać, sprawiać wrażenie grzecznej dziewczynki i jeśli to konieczne odpowiedzieć od czasu do czasu na jakieś pytanie podczas rozmowy. Jakoś sobie z tym poradzę. Byłam już w gorszych sytuacjach.

Przy drzwiach przywitali nas strażnicy, a lokaj zaprowadził na nasze miejsca. Znaleźliśmy się w wielkiej sali bankietowej. Burmistrz musiał wydać grube pieniądze na zorganizowanie balu. Dekoracje sali były solidnie dopracowane. Wszystko wyglądało na bardzo drogie. W kącie była niewielka scena, którą zajmował zespół grający jakąś klasyczną tandetę. Na stołach stało mnóstwo rozmaitych przystawek, a przy każdym talerzu leżała ogromna liczba sztućców. Co ja niby miałam z tym zrobić. Do tego zestawu powinni załączyć instrukcję obsługi. Mi wystarczyłaby łyżka, widelec i nóż.

Bankiet rozpoczął burmistrz swoją zbyt długą i nudną przemową, a następnie podali dania. Nie wiedziałam jak się za to zabrać, więc szybko wypatrzyłam przy stole dziewczynę, która raczej zna się na rzeczy. Zdecydowanie jest z tego świata. Nie udaje jak ja. Zaczęłam więc ją naśladować. Chyba dobra jestem w kłamaniu, bo raczej nikt nie zauważyła, że nie jestem z tej bajki. Zdradzać mnie mogło tylko to, że wino z mojego kieliszka znikało dużo szybciej niż u innych. Musiałam jakoś przetrwać tę noc i ten sposób wydał mi się najlepszy. Po posiłku przyszedł czas na taniec, ale do tego nikt mnie nie zmusi. Mogę znieść wiele rzeczy, ale na pewno nie taki taniec. Nie wiedziałabym nawet co mam zrobić na parkiecie przy dźwiękach fortepianu.

W tym momencie postanowiłam ulotnić się na dwór. Miejsce było jak z jakieś bajki. Piękny pałac, a dookoła rozciągały się ogrody. Przeszłam kawałek oświetloną alejką i trafiłam pod fontannę. Tu mogłam przeczekać część imprezy. To było idealne miejsce. Ciche i spokojne. Usiadłam na jednej z wielu ławeczek, która była najmniej widoczna i starałam się o niczym nie myśleć. Skupiłam się na wodzie, która wystrzeliwała w górę. I kiedy w końcu mi się to udało, usłyszałam męski głos.

- Też nie przepadasz za takimi imprezami? - zapytał ktoś o bardzo seksownym głosie.

Od razu odwróciłam się w stronę, z której dochodził. Przy fontannie stał młody chłopak, może trochę starszy ode mnie. Miał na sobie czarny, klasyczny garnitur, włosy starannie ułożone, szeroko się uśmiechał. Był bardzo atrakcyjny, ale to co najbardziej mi się w nim spodobało, to jego wzrok. Kolor oczu nie był jakiś nadzwyczajny, ale ten błysk bardzo mnie zaintrygował. Jeszcze nigdy go nie widziałam, co jest trochę dziwne. Na takich imprezach bywają zawsze Ci sami ludzie. Być może niedawno się przeprowadził... Ale to nieistotne. Może dzięki niemu zniosę jakoś tę noc.

***

Mimo, że nic takiego nie napisałaś, to jednak zmotywowałaś mnie do dalszego pisania. Usiadłam do komputera, pomyślałam trochę, uruchomiłam swoją wyobraźnię i oto jest kolejny rozdział po tak długim czasie :)

Dziękuję gosia234 :*

Mam nadzieję, że się spodoba :)

Piękna i zabójczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz