Rozdział 6

206 31 2
                                    

Wszystko we mnie buzowało. Byłam wściekła na cały świat, a w szczególności na siebie. W przypływie emocji znowu to zrobiłam. Tym razem nie był to jednak zwykły pocałunek. Wpiłam się w jego usta, a on się nie opierał. Wręcz przeciwnie, oblizując moją wargę, zachęcał mnie jeszcze bardziej. W końcu uwolniłam jego ręce, a on szybko to wykorzystał, przyciągając moje ciało do siebie. Poczułam nagły przypływ gorąca. Nie wiem ile mogło to trwać, nigdy nie czułam się tak dobrze. Swoimi pocałunkami zabierał mnie w nieznaną mi wcześniej krainę przyjemności. 

W końcu oprzytomniałam. Zdałam sobie sprawę z tego co robimy i mocnym ruchem wyszarpnęłam się z jego objęć. Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale nie miałam zamiaru mu nic tłumaczyć, po prostu uciekłam już trzeci raz tego dnia. Wiedziałam od samego rana, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych. Szybko przebrałam się w swoje ciuchy i ruszyłam na miasto, oby jak najdalej tego przeklętego miejsca i chłopaka, który od zawsze był moim przyjacielem. Tylke przyjacielem...
Długo błąkałam się bez celu ulicami zatłoczonego miasta, w końcu postanowiłam wrócić do domu. Skierowałam się w stronę przystanku, kiedy usłyszałam głośny ryk silnika. Już myślałam, że to Shane swoim cudeńkiem, ale na szczęście się myliłam. Jakiś motocyklista właśnie zatrzymywał się obok mnie. Zatrzymałam się, może chce zapytać o drogę. Nie gasząc silnika, zdjął kask. Był bardzo przystojny. Grzywka śmiesznie opadała mu na oczy, jednak szybko zaczesał ją do góry i o dziwo tam została.

- Może panią gdzieś podwieźć. - Miał bardzo męski głos. Nie zastanawiając się długo, odpowiedziałam.

- Miałam jechać autobusem, ale to dużo ciekawsza propozycja. - Na moją wypowiedź, zaśmiał się.

- Wskakuj mała. 

Powiedziałam mu jeszcze tylko gdzie mieszkam i szybko ruszyliśmy. Okazało się, że właśnie tego było mi trzeba. Prędkość i wiatr otrzeźwiły mój umysł. Wyluzowałam się w końcu.
Chłopak nie odwiózł mnie od razu na miejsce. Jakiś czas kręciliśmy się uliczkami za miastem i dopiero jak zaczęło się ściemniać, ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Nie chciałam jeszcze kończyć naszej podróży, ale powiedział, że musi już wracać. Stanęliśmy przy wjeździe. Jack, bo tak miał na imię, zgasił motocykl, odłożył kask i zaczął się rozglądać.

- No, no. Na takim osiedlu byłem tylko przejazdem. Jaka wielka ta chata. - Spojrzał w stronę mojego domu. - Twoi rodzice muszą dużo zarabiać.

- No tak. - Zaśmiałam się. Dla mnie i moich przyjaciół to było takie normalne, nie rozumiałam czym zachwyca się chłopak. 

- Niestety muszę jechać, ale wiem gdzie mieszkasz, więc myślę, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - Puścił mi oczko wsiadając na maszynę. 

- Dziękuję za przejażdżkę. Było wspaniale. - W tym czasie chłopak nadstawił policzek.

- Chyba należy się jakiś całus. 

Chwilę się zastanawiałam, ale stwierdziłam, że czemu nie. Raczej i tak już się nie spotkamy, a chłopak bardzo poprawił mi humor. Cmoknęłam go w policzek i odeszłam. Słyszałam jeszcze jak rusza i to podsunęło mi świetny pomysł. 

***

- W końcu pojawiłaś się w domu. Tak się martwiłam. - Tymi słowami przywitała mnie mama.

- Jeżdżę na misje, gdzie mogę zginąć, a ty się martwisz jak chwilę po mieście pochodzę?

- Nie pyskuj matce. - Usłyszałam głos ojca. Nawet nie zauważyłam, że tu jest. - Gdzie się podziewałaś? Chciałem z tobą porozmawiać w drodze powrotnej.

- Spacerowałam po mieście - mruknęłam.

- Z tym chłopakiem na motocyklu? - Spojrzał na mnie z ukosa.

- Podwiózł mnie tylko do domu. Tato, mam gorszy dzień. Mogę iść do siebie. - Spóściłam głowę.

- Dobrze, idź. To może poczekać. - Lekko się uśmiechnął widząc moją minę. Nie chciał dokładać mi więcej zmartwień dzisiaj. - Jutro rano porozmawiamy. 

***

Kiedy byłam już u siebie, złapałam swojego laptopa i zaczęłam szperać w internecie. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się tak późno, ale znalazłam chociaż to czego chciałam. Teraz wystarczy tylko przekonać ojca i będę miała swój motocykl. Rano grzecznie z nim porozmawiam i przekonam, że to bardzo dobry pomysł. W końcu nie będę zależna od niego. Marząc o posiadaniu swojej własnej maszyny zasnęłam. O dziwo pierwszy raz budzik obudził mnie na czas. Szybko się wyszykowałam i zaraz zbiegłam na śniadanie. To był pierwszy raz od... od niepamiętnych czasów.

- Ty tutaj tak wcześnie? Coś się stało? - Zapytał zdziwiony ojciec.

- Nie. Wszystko jest w porządku. Chciałam cie przeprosić za moje zachowanie. To w FIRMIR, jak i późniejsze. Miałam bardzo kiepski dzień. Poniosły mnie emocje. Postaram się nad tym zapanować. - Zrobiłam oczka niewiniątka. 

- No dobrze. Mogę to zrozumieć. Ostatnimi dniami miałaś dużo stresów. - Uśmiechnął się. - Może trudno to sobie wyobrazić, ale pamiętam jeszcze te młodzieńcze czasy. Sam byłem niesfornym dzieciakiem i sprawiałem mnóstwo problemów. - Zaraz jednak spoważniał. - Czy to ma coś wspólnego z Shanem? 

Skąd on to wiedział? Miałam nadzieję, że o naszych pocałunkach nikt nie słyszał, a tu z samego rana takie pytanie. Zaczerwieniłam się lekko i spuściłam głowę. Zdecydowałam, że to dobry moment, aby zmienić temat. Powiedzieć mu o moim pomyśle. 

- Nie. To zwykły stres związany z pracą. - To by było na tyle mojego tłumaczenia. - Tato, chciałabym jeździć motocyklem. Stałabym się przez to bardziej odpowiedzialna i niezależna. - Od razu zaczęłam wysuwać argumenty "za".

- Motocyklem? Skąd ten pomysł córko? - Był w szoku, ale dzięki temu uniknęłam drążenia tematu.

- Potrafię jeździć, przepisy też znam. Jakbyś mi go kupił, nie męczyłbyś się ze mną. Nie czekałbyś tyle w samochodzie. Bardzo cię proszę. - Wręcz błagałam.

- Dobrze. Pozwól, że się zastanowię i porozmawiam z mamą. - Po jego minie widziałam, że sprawa już jest przesądzona. Gorzej będzie z mamą, ale miałam nadzieję, że jakoś załatwi tą sprawę. - Sam bym pojeździł. - Uśmiechnął się do mnie szeroko.

***

Dzień wlókł się w nieskończoność. Wszystko dlatego, że czekałam jaka decyzja zapadnie w mojej sprawie. Mama będzie przeciwna, ale myślę, że się zgodzi. Motocykl to nic w porównaniu z tym co czeka mnie na misjach. Każdy sądzi, że jestem w tym czasie bezpieczna, w końcu posiadam moc. Tymczasem kompletnie nie wiem jak jej używać, nie potrafię jej wywoływać ani nad nią panować. Tak jakby żyła własnym życiem, a mnie miała gdzieś. 

Cały czas starałam się unikać Shana i bardzo dobrze mi to wychodziło, ale to głównie dlatego, że on też mnie unikał. Musiał się mocno wkurzyć kiedy uciekłam z siłowni. Mi to jednak odpowiadało. Na pewno zapomnimy niedługo o całej sprawie i wszystko będzie po staremu. Chciałabym umieć cofnąć czas... Choć ten jeden raz, aby uratować nasz zespół i co ważniejsze nasza przyjaźń.

Wieczorem rodzice długo dyskutowali w sypialni. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mnie nie zaprosili. Ja też miałam coś do powiedzenia na ten temat, jednak kiedy usłyszałam jaka decyzja zapadła, szybko zapomniałam o całej tej niesprawiedliwości. Usłyszawszy, że dostanę to czego chciałam, rzuciłam im się w ramiona. Byłam taka szczęśliwa. Szybko złapałam Chrisa za rękę i pokazałam jakie cudo sobie wypatrzyłam. Wiedziałam, że to nie będzie mały wydatek, ale ja nie dostawałam wynagrodzenia za swoją pracę jak inni. Uważałam, że od czasu do czasu coś mi się za to należy. Moim wybrankiem został pewien przepiękny Włoch, Ducati 1199 Panigale.

Piękna i zabójczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz