Rozdział 12

17 2 0
                                    

Byłam lekko spięta tą sytuacją. Jak to możliwe, że wyjeżdżam z miasta z nieznanym mi chłopakiem i mój ojciec nie miał nic przeciwko?
Opuszczając ostatnie domy miasta, poczułam, że coś może być nie tak. Stilles nie wspominał, że impreza jest gdzieś dalej. Na szczęście jakby coś się wydarzyło, umiałam się bronić. Nie będę ofiarą.
Nie jechaliśmy jednak zbyt długo. Zaraz za lasem zaczęły pojawiać się zabudowania i to nie byle jakie. Moja dzielnica była luksusowa, ale tutaj musieli mieszkać miliarderzy. Co chwilę mijaliśmy wille z ogromnymi podwórkami. Nawet na mnie zrobiło to duże wrażenie.
W końcu chłopak lekko przyhamował i wjechał na jedną z większych posiadłości. Dookoła były zaparkowane same drogie fury.
Przyszedł czas aby opuścić samochód. Żeby nie narobić sobie wstydu szybko opanowałam emocje. I już bez żadnego zdziwienia ruszyłam z moim towarzyszem w stronę ogromnych drzwi. Kiedy złapał za klamkę, zwrócił się do mnie.
- Gotowa na imprezę? - Uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie. Przyda mi się trochę rozrywki. Ostatnio mam za dużo zmartwień na głowie - odparłam nieco smutno, miałam jednak nadzieję, że tego nie zauważy.
Próg domu przekraczałam z myślą, że to będzie zwykła impreza. Nie miałam pojęcia gdzie właśnie się znalazłam.

***

Już po samym wejściu dopadło nas dwóch znajomych Stillsa. Byli identyczni. Obaj byli bardzo przystojni, ubrani podobnie i nawet zachowywali się tak samo.

- Jesteś w końcu - rzucił jeden.

- Imprezka już się zaczęła. Będziesz musiał wszystko nadrobić. - Uściskali się na powitanie. Było widać, że są ze sobą bardzo zżyci.

- Wybaczcie panowie, ale musiałem pojechać po moją damę. - Wskazał na mnie, a ja za te słowa miałam ochotę walnąć go w ramię z całej siły, jednak udało mi się powstrzymać. Obiecałam sobie, że będę nad sobą panować.

- Czyli nie kłamałeś w żadnej kwestii - we dwóch spojrzeli na mnie, szeroko się uśmiechnęli i uściskali mnie tak samo jak swojego kolegę.

- Jak widać w żadnej. Przedstawiam wam najpiękniejszą dziewczynę na świecie. To Cassie.

Koledzy Stillsa przedstawili się, jednak nie przywiązałam większej uwagi, żeby zapamiętać ich imion. Było mi to absolutnie zbędne. Ja byłam zainteresowana swoim towarzyszem i tym gdzie na tej imprezie jest alkohol. Kiedy po południu zostałam już sama, stwierdziłam, że to była dobra decyzja. Tym razem będę mogła się napić legalnie i w końcu trochę rozluźnić.

Po wielkości budynku myślałam, że na imprezie będzie więcej osób. Na moje szczęście tak nie było. Znajomi Stillsa okazali się dobrymi towarzyszami do relaksu. Szybko zapomniałam o moich zmartwieniach i zajęłam się zabawą.
Mój towarzysz nie odstępował mnie na krok. Podawał mi drinki, cały czas coś opowiadał albo żartował ze znajomymi. Nawet przez chwilę nie poczułam się tu obca.

Alkohol coraz bardziej uderzał mi do głowy, ale wtedy wydarzyło się coś co momentalnie mnie otrzeźwiło.
Każdy już sporo popił, a jak to bywa po alkoholu, język trochę się rozluźnia i nie zawsze zwraca się uwagę co mówi się przy obcej osobie...
Wracałam ze Stillsem z łazienki i wpadliśmy na jego dwóch przyjaciół. Jeden już ledwo trzymał się na nogach. Podtrzymał się Stillsa i zaczął bełkotać.

- Chłopie, ale miałeś świetny pomysł, żeby porwać tę dziewczynę. Mamy ich w garści. Teraz szybko się ich pozbędziemy z rynku i będziemy numerem jeden.

- Stary, to nie miejsce na takie rozmowy - Stilles spojrzał na mnie ukradkiem. Udawałam, że w ogóle nie zrozumiałam co właśnie tamten powiedział. - Zabierz go na górę, starczy mu imprezowania - powiedział do drugiego. I zaraz posłusznie ruszyli w stronę wielkich schodów.

Byłam w szoku. Oni właśnie rozmawiali o Ninie. Mózg zaczął pracować mi na najwyższych obrotach. Zaczął składać wszystko w jedną całość. Wiedziałam już kim jest Stilles i jego koledzy, kim był jego ojciec i czemu nigdy wcześniej nie widziałam ich na bankietach.
I jeszcze ta bogata dzielnica pod miastem, o której jeszcze nie słyszałam. Wszytko to należy do OMEGI, która całkiem niedawno wkroczyłam do naszego miasta i zaczęła strasznie się panoszyć. Wygląda na to, że nie zaczynali u nas od zera. Działali już gdzie indziej. Stąd takie bogactwo, umiejętności i wiedza.
A ja właśnie byłam w centrum tego wszystkiego. Na ogromnym, strzeżonym osiedlu. Na terenie naszego największego wroga...

- Cassie! - krzyk wyrwał mnie z rozmyśleń. - Często zdarza ci się tak zawiesić? - zaśmiał się. - Znam cię od dwóch dni i już drugi raz to się zdarzyło.

- Przepraszm - uśmiechnęłam się zakłopotana. - Tak jak mówiłam, ostatnio mam dużo na głowie i właśnie coraz częściej tak mam. Następnym razem od razu celuj w twarz - próbowałam obrócić wszystko w żart, co mi się nie udało sądząc po minie chłopaka.

- W życiu bym cię nie skrzywdził. - Jego twarz i ton nagle się zmieniły. - Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

Jego słowa zmiotły mnie z nóg. Zrobiło mi się słabo. Nagle zabrakło mi tlenu. Wybiegłam na dwór, przez szum w uszach słyszałam jednak, że podąża za mną.

- Cassie, ja nie chciałem. Przepraszam. Nie powinienem tego mówić... - urwał w połowie zdania, kiedy zobaczył moją twarz.

Czułam się bardzo źle. Nie wiem czy to wina alkoholu czy aż tylu wrażeń, ale nie zdołałam wytrzymać. Dobrze, że znajdowaliśmy się na dworze. Nikt oprócz niego nie widział jak wymiotuję i ledwo trzymam się na nogach.
Po kilku minutach trochę mi się polepszyło. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i nie miałam pojęcia co mu powiedzieć. Więc staliśmy tak chwilę i wtedy uświadomiłam sobie, że muszę grać. To właśnie ten plan. Sam mi się nawinął. Stilles, syn OMEGI chyba próbował mi powiedzieć, że się we mnie zakochał, a dopóki nie ma pojęcia kim jestem, mogę spróbować uratować swoją przyjaciółkę.
Wzięłam głęboki wdech i lekko się uśmiechnęłam.

- Zdecydowanie w ostatnich dwóch dniach przesadziłam z alkoholem. Jest mi bardzo wstyd, że to widziałeś. - Spuściłam wzrok udając zakłopotaną.

- Przestań. Każdemu może się zdarzyć. - Wziął mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę jego samochodu. - Przy mnie możesz czuć się swobodnie. A teraz odwiozę cię do domu. - Pomógł wejść mi do samochodu i ruszyliśmy.

- Dziękuję, że mnie odwiozłeś...

- Przecież specjalnie nie piłem, żeby móc to zrobić. Chciałem pobyć z tobą chociaż chwilę w samotności. - Zrobił pauzę. - Miało to wyglądać nieco inaczej, ale nic nie szkodzi. Innym razem. - Uśmiechnął się do mnie tak słodko jakby już nie pamiętał, co zrobiłam jakiś czas temu.

- Obiecuję, że więcej mnie takiej nie zobaczysz - także posłałam mu najpiękniejszy uśmiech.

- Mam nadzieję, że to nie dlatego, że więcej w ogolę cię nie zobaczę - zrobił zadziornął minę.

- Oczywiście, że nie. - Zachichotałam. - Będziesz mnie widział zawsze w najlepszej wersji. - Po tych słowach pocałowałam go w policzek, na więcej nie było mnie stać po takich rewelacjach żołądkowych. Mimo gumy do żucia mój oddech był nadal kiepski.
Chłopakowi jednak to nie przeszkadzało. Był podekscytowany, a z jego oczu mogłam wyczytać szczere zauroczenie.

Piękna i zabójczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz