Rozdział 1

811 60 6
                                    

Spojrzałam na zegarek. Już minuta po jedenastej, a ja nie jestem w sali. Ojciec jak zwykle się wkurzy. Ciągle wytyka mi błędy, a szczególnie, że jestem spóźnialska. To jednak nie moja wina, zawsze coś staje mi na drodze. Powinien zacząć docenić, że chcę to w sobie zwalczyć i coraz lepiej mi idzie.
Kiedy byłam już na właściwym piętrze zwolniłam troszkę tempo. W gabinecie szefa były uchylone drzwi. Wydało mi się to dość dziwne, o tej godzinie powinien być w sali konferencyjnej, a drzwi powinny być zamknięte. Jest dokładny i staranny, nie zapomniał by o czymś tak istotnym. Dba o swoje bezpieczeństwo i o to, aby żadne poufne informacje nie wypłynęły na zewnątrz. Kiedy podeszłam bliżej usłyszałam rozmowę dwóch mężczyzn...

- Christopherze, moim zdaniem to mój oddział powinien ruszyć na tę misję. Jest zbyt ważna żeby puścić tam bandę małolatów! Mogą wszystko zaprzepaścić, a jesteśmy już tak daleko. - Nastała cisza w pomieszczeniu. - Poza tym, tam jest twoja córka. Chyba nie chcesz jej narażać na tak wielkie niebezpieczeństwo. - W tej wypowiedzi nie słyszałam ani nutki współczucia. Już wiedziałam o co tu chodzi.

Z niecierpliwością czekałam jednak na odpowiedź swojego ojca, szefa tej wielkiej organizacji. Dość długo to trwało. Czyżby się zastanawiał? Wątpi we mnie i moją drużynę? Może jesteśmy najmłodszą ekipą, ale to wcale nie oznacza, że najsłabszą, a wręcz przeciwnie. Myślę, że z łatwością pokonalibyśmy tych z większym stażem pracy. Mieliśmy duży zakres możliwości. Każde z nas potrafiło coś innego, a razem tworzyliśmy zgrany zespół.

- Nie martw się o to Carter, moja córka da sobie radę. Wiem, że dzięki tym młodym ludziom misja się powiedzie. Nie wiem tylko dlaczego jesteś do nich tak negatywnie nastawiony. Całkiem niedawno to właśnie tobie dawałem taką szansę i nie zmarnowałeś jej- zamilkł. - Chyba nie widziałeś ich jeszcze w akcji. To grupa bardzo zdolnych dzieciaków. Hmm... Żebyś nabrał do nich przekonania, pojedziesz ze swoją ekipą na pierwszą część misji. Będziecie ich wsparciem. Pomożecie zdobyć plany transportu, a później wrócicie do FIRMY. - Wyraźnie dał mu do zrozumienia, że jesteśmy dobrzy w tym co robimy i nie potrzebujemy żadnej taryfy ulgowej ze względu na nasz wiek czy staż pracy. Aż zrobiło mi się cieplej w okolicy klatki piersiowej kiedy usłyszałam te słowa. Dumna z siebie oraz mojej ekipy, udałam się w kierunku sali.

Nigdy nie lubiłam podsłuchiwać cudzych rozmów, jednak tym razem byłam zadowolona, że znalazłam się tam o właściwej porze. Wcześniej sama miałam małe wątpliwości co do tej misji. Dopadł mnie malutki stresik, ale Christopher zna się na tym co robi, wierzy w nas, więc musimy dać sobie z tym radę. To będzie pierwsza tak poważna misja w naszej karierze. Od niej zależy nasza przyszłość. Jeśli coś pójdzie nie tak, możemy pożegnać się z FIRMĄ i wrócić do normalnego życia.

Jak zwykle zjawiłam się ostatnia. Każdy już zdążył zająć miejsce i ponudzić się troszeczkę. Wiedziałam, że choć raz mam czas skoro ojciec i Carter jeszcze dyskutowali. Wiedziałam też jako pierwsza, że nastąpią małe zmiany w naszej misji. Zajęłam miejsce pomiędzy Niną a Shanem. Nie wiem czemu, ale zawsze tak właśnie siadaliśmy. Rzuciłam lekki uśmiech do wszystkich, ale nie zdążyłam powiedzieć nawet słowa, gdyż do sali weszły dwie najważniejsze osoby z zarządu. Jak przystało na grzecznych podwładnych, wstaliśmy i przywitaliśmy się z nimi.

- Witajcie moi drodzy, mam dla was kilka istotnych informacji w sprawie waszego jutrzejszego zadania. Mam nadzieję, że o rzeczach tak oczywistych jak wypoczynek nie muszę wam przypominać. - Ojciec jak zwykle był dla nas bardzo miły. Czasem miałam wrażenie, że nie traktuje nas poważnie i szybko przekonałam się dlaczego.

- Czyli żadna imprezka dziś wieczorem nie wchodzi w grę? - rzucił Max.

Musiał wtrącić coś od siebie, nie wytrzymałby bez tego. Wszyscy wybuchli śmiechem, nawet tato. Tylko Carter przewrócił oczami. Mogę się założyć, że właśnie pomyślał sobie, co my tu robimy, zamiast siedzieć w szkole z innymi dzieciakami. Nie przepadał za nami, a ja nigdy nie rozumiałam dlaczego. Przecież nie jest wiele starszy od nas. Wygląda bardzo młodo.

- Tak Max, żadnych imprez. Po treningu jedziecie od razu do domów. Macie się zrelaksować i porządnie wypocząć.

- Tak jest szefie - krzyknęliśmy chórem.

- I to mi się podoba. - Kiedy się uśmiechnął, wyskoczyły mu zmarszczki w kącikach oczu. - Pośmialiśmy się troszkę, a teraz przejdźmy do tych poważniejszych spraw. - Od razu spoważniał.

To wspaniały człowiek. Mało kto potrafi tak dobrze dogadywać się z każdą napotkaną osobą. Czy to był ktoś starszy, czy dziecko, on zawsze znalazł sposób aby czuł się komfortowo w jego towarzystwie. To dzięki temu zaszedł tak wysoko.

- Chcę jak najbardziej zgrać moje dwa najlepsze zespoły. Każdy jest tak samo ważny dla mnie i dla naszej FIRMY, dlatego postanowiłem dołączyć oddział Cartera do pierwszej części misji. Będą waszymi pomocnikami, dzięki czemu szybciej przejdziecie do głównej części zadania. A przy okazji zobaczycie jak pracujecie w terenie. Myślę, że to zrobi dobrze wam jak i starszej drużynie. Wzajemnie możecie się wiele nauczyć.

Christopher omówił jeszcze kilka ważnych informacji i puścił nas na ostatni trening przed wielkim sprawdzianem, bo przecież można to tak ująć. Kto będzie chciał takich nieudaczników. Wrócimy do normalnego życia, którego już nawet nie pamiętam. A najgorsze byłoby stracić szacunek ojca, na który tak długo pracowałam. Nie byłam tym kogo sobie wymarzył. Od zawsze chciał syna i na każdym kroku dawał mi to do zrozumienia. Chciał żeby kiedyś poszedł w jego ślady i przejął rodzinny biznes, nigdy nie pomyślał nawet, że to ja mogłabym zająć jego miejsce.

Piękna i zabójczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz