Rozdział 10

120 20 3
                                    

- Aż tak bardzo to widać? - odpowiedziałam nieznajomemu.

- Ja od razu zauważyłem, ale może to dlatego, że sam nie przepadam za takimi sztywniackimi imprezami. Czuję się jakbym cofną się w czasie do średniowiecza. - Chłopak dosiadł się do mnie. - Niestety mój ojciec ciągle powtarza, że jak chcę coś osiągnąć to czasem muszę się poświęcić. Nie ma innego wyjścia. Więc zmuszam się i jestem.

- Jakbym słyszała mojego ojca - przerwałam mu i razem wybuchnęliśmy śmiechem.

To było dziwne, ale od razu poczułam jakąś więź sympatii z tym chłopakiem, a nawet nie znałam jego imienia. Pewnie dlatego, że był w takiej samej sytuacji co ja. Był dzieciakiem kogoś ważnego, więc nigdy nie miał normalnego życia. Współczułam mu, bo wiedziałam z czym to się wiąże. Wiedziałam co czuje każdego dnia.

- Mam świetny pomysł. - Szeroko się uśmiechnął. - Za chwilę wrócę księżniczko. - Puścił do mnie oczko i znikł gdzieś w ciemnościach.

Wkurzyłabym się za to jak mnie nazwał, ale dzisiaj było mi wszystko jedno. Już i tak sięgnęłam dna kiedy pokazałam się w tej cukrowej sukience ludziom. Postawiłam nogi na ławce i tak skulona czekałam na chłopaka. Znowu wpatrując się w strumienie wody, uświadomiłam sobie, że nawet nie znam jego imienia, ale czułam, że jeszcze to nadrobimy.

Nigdy nie lubiłam czekać, zawsze ten czas ciągnął mi się w nieskończoność. Tym bardziej, że jestem tu gdzie jestem. Bale zawsze ciągnęły się dla mnie w nieskończoność. Na szczęście, po chwili usłyszałam ciche kroki i zaraz pojawił się chłopak z butelką whisky.

- No to jak, zaczynamy własną imprezkę? - Wyciągnął butelkę w moją stronę, a ja bez namysłu pociągnęłam kilka łyków.

Wraz z upływem alkoholu w butelce, coraz bardziej poprawiał mi się humor. Mimo, że chłopak bez przerwy mówił, to nie wspominał o żadnych szczegółach swojego życia. Dowiedziałam się tylko, że nazywa się Stilles. Instynkt podpowiadał mi, że też powinnam ograniczyć wypływ informacji. Polubiłam go, ale coś mówiło mi żebym uważała. Na szczęście jego i tak nie obchodziło moje zawodowe życie. A to mi bardzo odpowiadało. Zero rozmów o pracy.

Wyglądał raczej na grzecznego chłopca z wyższej półki, chociaż może jakby zamienić ten elegancki garnitur na czarne spodnie i koszulkę, a na górę dać mu skórzaną kurtkę. Zmienić mu fryzurę i założyć ciemne okulary to pasowałby do mojej paczki, która ostatnimi czasy przeżywała porządny kryzys. Hmm, niezły byłby z niego agent. Chętnie bym z nim współpracowała, a może i coś więcej... Na swoją ostatnią myśl lekko się skrzywiłam. Mimo zapewnień ojca nie chciałam popełniać znowu tego błedu. Ustaliłam sobie jasną zasadę. Nie ma romansowania w pracy! Musiałam się tego trzymać żeby już nigdy więcej nikt przeze mnie nie cierpiał.

- Idziemy na salę? - Stilles wyrwał mnie z rozmyśleń.

- Na salę? A po co? - Byłam lekko zdziwiona. Tutaj było mu źle? Nie chciałam tam wracać. Niestety alkohol przyniósł odwrotne skutki. Zamiast poprawić mi humor, tylko pogrążyłam się smutnych rozmyślaniach.

- Chyba zbyt długo nas tam nie ma - wzruszył ramionami.

Po chwili zrozumiałam, że miał rację. Ojciec może się czepiać, że gdzieś przepadłam na całą noc. Po co mam później wysłuchiwać całe dnie narzekań i wywodów jaka to ze mnie zła córka.

Podałam rękę Stillesowi i razem poszliśmy na wielką salę. Już przy samych drzwiach spotkałam ojca, który najpierw był trochę wściekły, ale kiedy zobaczył, że idę z chłopakiem zmienił wyraz twarzy. Jakby mu ulżyło. Stał z jakiś nieznanym mi mężczyzną. Był chyba trochę młodszy od Chrisa.

- Widzę, że nasze dzieciaki także się zapoznały - zaśmiał się do mojego ojca i wyciągnął do mnie rękę. - Miło panienkę poznać.

Po krótkim przedstawieniu odeszłam z moim towarzyszem. Skierowaliśmy się w stronę baru.

Chłopakowi nawet udało się wyciągnąć mnie na parkiet. Bawiliśmy się do samego rana. W jego ramionach nie zauważyłam nawet jak mało osób zostało na sali. Zawsze wyciągałam rodziców jak najszybciej się tylko dało, a tej nocy chyba mieliśmy wyjść jako ostatni.

Rodzice siedzieli przy stole, czekając jak skończę się bawić. Po raz pierwszy nie zachowywałam się jak dzikus na takiej imprezie. Aż sama się zdziwiłam, ale to wszystko dzięki Stillesowi. Nie zostawił mnie nawet na chwilę. Chłopak świetnie odnajdywał się w takim towarzystwie. Rozmawiał z moim ojcem, zabawiał mamę. Wszyscy wokół byli nim zachwyceni. Ja także. Był wspaniały. Zawsze uśmiechnięty, bardzo przystojny i tak umięśniony. Choć tego nie widziałam, to czułam w tańcu. Pod koszulą czułam jego każdy mięsień. Były idealnie wyrzeźbione. Ideał chłopaka. Gdyby jeszcze był choć troszkę niegrzeczny...

Po powrocie do domu jeszcze długo o nim myślałam. Nigdy jeszcze mi się to nie zdarzyło. Żaden chłopak nie zawrócił mi tak w głowie.

Oczywiście był Shane, ale z nim było zupełnie inaczej. Znaliśmy się od zawsze. Był bardziej jak mój brat niż chłopak. Nigdy nie myślałam o nim w taki sposób. Kiedy go pocałowałam bardzo mi się spodobało, a zarazem strasznie się wystraszyłam. Nie chciałam zepsuć tego, co budowaliśmy przez całe życie, a jednak tak się stało. Wszystko się posypało. Przez moją głupotę. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Nasza przyjaźń przepadła.

Stilles natomiast bardzo mnie pociągał od samego początku. Pojawił się nagle i od razu zawrócił mi w głowie, a serce zawrzało. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś podobnego. A może to tylko zasługa alkoholu? W końcu sporo tego wypiliśmy...
Nie lubiłam takich sytuacji. Zawsze starałam się mieć nad sobą panowanie, a przy tak silnym pożądaniu to było bardzo trudne. Ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało, a powinnam być skoncentrowana na pracy. Dopiero zaczęliśmy wychodzić w teren. A przez te wszystkie uczuciowe sprawy już zawaliłam misję i moja przyjaciółka cierpiała.

Piękna i zabójczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz