Rozdział 8

234 32 17
                                    

Misja wydawała się dość prosta. W wyznaczonym miejscu mieliśmy zablokować busa z towarem, po czym przejąć go i przyprowadzić do FIRMY. Nic skomplikowanego. 

Podzieliliśmy się na dwa zespoły. Shane z Maxem jechali pierwsi, a za nimi ja, Tomy i Nina. W aucie nikt się nie odzywał, leciała tylko cichutko jakaś muzyka z radia. Przez moje spięcia z Shanem atmosfera była napięta w całym zespole, a to nie działało na naszą korzyść. Powinniśmy być zawsze zgrani i zgodni. Nasze życie prywatnie nie powinno rzutować na jakość pracy. Jednak byliśmy na to chyba za młodzi. Nie potrafiliśmy od tak wyłączyć emocji i podejść profesjonalnie do zadania. Byliśmy tylko głupimi nastolatkami, w których wszystko buzuje.

Szybko znaleźliśmy się na miejscu. Pierwsza ekipa wyprzedziła nasz cel i kiedy byliśmy dokładnie w wyznaczonym miejscu zaczęli hamować. Bus też musiał ostro zahamować żeby nie uderzyć w auto. Trzech kolesi z busa szybko zrozumiało co się dzieje. Wyskoczyli na zewnątrz z pistoletami.
Nasza ekipa także wyszła z aut. Padło kilka strzałów, jeden z przeciwników osunął się na ziemię. Jeszcze dwóch i po sprawie. W tej samej chwili zza zakrętu wyskoczyło rozpędzone auto. Wszyscy zwróciliśmy głowy w tamtą stronę jednocześnie padając na ziemię. OMEGA dostała wsparcie. Cały samochód uzbrojonych po zęby zabójców. Tym razem byli przygotowani na nasz atak.
Shane dał nam znać, aby się wycofać, jednak ja nie miałam zamiaru zawalić misji, a tym bardziej go słuchać. To ja tu dowodzę, czy on tego nie wiedział? Zaczęłam strzelać i kierować się do busa. Byłam już tak blisko, kiedy usłyszałam krzyki mojej przyjaciółki. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Zobaczyłam szarpiącą się Ninę, którą jeden z tamtych wciąga do auta.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, samochód ruszył z piskiem opon i znikł szybciej niż się pojawił. Pozwoliło nam to bez problemu dokonać tego po co tu byliśmy.  Przejęliśmy busa i wróciliśmy do bazy.

To dopiero była porażka. Tym razem kompletnie zawaliłam. Nie nadawałam się do tak poważnych zadań. Zawsze to ja nawalałam. Przez moje dziecinne zachowanie jedna z nas wpadła w ręce wroga. I co teraz? Jak o tym wszystkim powiedzieć szefowi? Wiedziałam od samego początku, że to się źle skończy, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Nawet nie chciałam myśleć co oni mogą jej teraz robić. Pewnie strasznie wkurzyli się po stracie całego tira i temu za busem wysłali dodatkowych ludzi. Szef OMEGI nie jest takim głupcem za jakiego go uważałam.

Bałam się iść do Chrisa z tą wiadomością. To była właśnie ta chwila kiedy każdy przywódca żałuje, że jest na takim stanowisku. Wszystkie pochwały i nagrody stają się nieważne, kiedy wiesz, że twój partner może z tego nie wyjść cało.
Nagle ktoś zapukał w szybę busa. Zobaczyłam zmartwioną twarz Maxa. Otworzyłam drzwi i w żółwim tempie wywlokłam się na zewnątrz.

- Wszystko w porządku? Siedziałaś tam kilka minut bez żadnego ruchu.

- Max, nic nie jest w porządku. Sam widziałeś co się stało... - ciężko było mi rozpoznać swój własny głos.

Naszą rozmowę przerwał Carter. Wszedł wielkimi drzwiami z resztą ekipy do rozładunku towaru. Uśmiechnął się na widok busa, jednak szybko mina mu zrzedła. Był bardzo sprytny. Z naszych twarzy wyczytał, że coś poszło nie tak.

- Zaraz, zaraz. Jednej mi tu brakuje. Gdzie jest Nina? - Swój morderczy wzrok skierował na mnie. - Tylko mi nie mów... - urwał w połowie, kiedy skinęłam mu głową. - Cassandra i Shane do szefa! A wy pomóżcie chłopakom. Trzeba jak najszybciej pozbyć się auta.

Całą drogę szliśmy w milczeniu. Dopiero przed drzwiami zabrałam głos.

- Shane to moja wina, więc pozwól, że ja to wszystko wyjaśnię.

- No pewnie, że twoja. Gdybyś mnie posłuchałam to może... - W tej samej chwili drzwi się uchyliły, a z wnętrza pomieszczenia wyszedł Christopher.

- Zostawcie te kłótnie dla mnie. Też chcę wiedzieć co się wydarzyło i dlaczego. Carter wspomniał, że coś poszło niezgodnie z planem, ale w jego głosie usłyszałem, że to nie może być jakaś błahostka.

- Szefie, niezgodnie z planem to zdecydowanie za mało powiedziane - wtrącił mój towarzysz, a ja szłam w stronę biurka ze spuszczoną głową.

Kiedy już wszyscy zajęli miejsca, zaczęłam wyjaśniać. Opowiedziałam dokładnie, co się wydarzyło. Chris chwilę milczał, po czym zadał tylko jedno pytanie.

- Czy twoje zachowanie ma coś wspólnego z porannym zajściem?

No tak, mogłam się spodziewać, że już o wszystkim wie. Takie przewinienie nie mogło mi ujść płazem. Spojrzałam na chłopaka, którego jeszcze tego ranka tak mocno skrzywdziłam i to za to, że powiedział co myślał. Gdyby nie ten durny pocałunek, taką uwagę potraktowałabym jako żart. Jednak od tamtej chwili wszystko się zmieniło... Nie umiałam wyjaśnić dlaczego tak postępowałam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

- Tak - mruknęłam bardziej do siebie.

- Cassandro czy ja doczekam się kiedyś choć jednego dnia kiedy nie sprawisz jakiegoś problemu? - Nie patrzyłam na ojca, jednak i bez tego wiedziałam, że strasznie go zawiodłam.

Czułam jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. Na prawdę było mi wstyd. Chciałam być prawdziwym dowódcą swojego oddziału, chciałam aby ojciec był ze mnie dumny, ale kiedy dochodziło do jakiegoś ważniejszego wydarzenia, wszystko psułam. Teraz zaczęłam go rozumieć dlaczego tak mnie traktował. Nie byłam godna przejąć jego imperium. Dalej zachowuję się jak małe dziecko, a ktoś taki nie zasługuje na poważne stanowisko.

- Mogę tylko przeprosić i obiecać, że to już nigdy się nie powtórzy. Widzę co zrobiłam nie tak i chcę to naprawić. Dlatego proszę o przełożenie tej rozmowy żebym mogła zająć się misją odwetową.

Oboje spojrzeli na mnie w tym samym czasie. Chyba nie myśleli, że będę siedziała i wysłuchiwała morałów kiedy moja przyjaciółka jest w obozie wroga. Teraz liczyła się każda sekunda.

- Dobrze, Shane idź do naszych strategów i opowiedz wszystko co tam zaszło, tylko z najdrobniejszymi szczegółami. A my jeszcze chwilkę sobie porozmawiamy. - Chłopak tylko skinął głową i wyszedł.

Nie podobał mi się ton głosu Chrisa. Miałam przeczucia, że to nie będzie zwykła rozmowa...

- Słuchaj Cassie, widzę co się dzieje. Nie jestem ślepy. Wiem, że coś czujesz do tego chłopaka, ale boisz się tego i to sprawia tyle problemów. Walczysz ze sobą, a przy tym cierpisz nie tylko ty, ale też twoi najbliżsi. - Spojrzał na mnie zatroskany. Nie tego się spodziewałam. Musiałam teraz wyglądać idiotycznie z otwartymi ze zdziwienia ustami. - Nie masz jednak czego się bać. Miłość to normalna rzecz - kontynuował. - A wiesz to nawet zabawne... - uśmiechnął się lekko.

- Co takiego? - burknęłam. Nic z tego nie rozumiałam. Co mogło być w tym zabawne. Chyba miał rację, że coś czuję do Shana i z tym, że sama przed sobą bałam się do tego przyznać, też.
Spojrzałam na ojca, ponieważ długo się nie odzywał, chyba myślami był gdzieś indziej.

- Byłem trochę starszy od ciebie kiedy ojciec oświadczył, że do mojej drużyny dołączy ktoś nowy. Cieszyłem się, bo ledwo dawaliśmy sobie radę, jednak mina mi zrzedła kiedy zobaczyłem, że to dziewczyna. - Od razu spojrzałam na niego gniewnie. - To były inne czasy. Mag była pierwszą kobietą w naszej FIRMIE od brudnej roboty. Nie byłem do niej przekonany, ale szybko pokazała na co ją stać. Bardzo ją polubiłem, ale traktowaliśmy swoją pracę poważnie i nie chcieliśmy żadnych romansów w załodze. Miłość okazała się jednak silniejsza, a najlepsze jest to, że dzięki temu staliśmy się najlepszym duetem. Znaliśmy się doskonale i idealnie się uzupełnialiśmy. Każde oddałoby życie za drugie i to bez żadnego wahania. Zaryzykowaliśmy i to nam się opłaciło. Do dziś jesteśmy szczęśliwi ze sobą.

Kiedy Chris wypowiedział ostatnie zdanie, dopiero do mnie dotarło o kim była ta historia. Byłam bardzo zdziwiona. Nikt mi nigdy nie powiedział, że mama także  pracowała kiedyś w FIRMIE.

- To mama była agentką? - Musiałam to usłyszeć, bo jakoś nie mogłam uwierzyć. Jakoś nie widziałam jej w takiej roli. Zawsze była taka troskliwą wobec wszystkich.

- Tak Cas, Margaret była agentką i to jaką. Była w tym świetna, ale zrezygnowała z kariery dla rodziny, jednak długo walczyliśmy u swego boku. - Zamilkł na chwilę. Po czym złapał mnie za ramię i dodał: - Uważam, że powinnaś dać temu chłopakowi szansę. Wiem, że jest tego wart.

Piękna i zabójczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz