Z początku nie dostrzegłam domu . Zaczęłam się zastanowiać , do jakiego stopnia oszalałam , żeby wymyślić sobie coś takiego , jaki żal i rozpacz potrafią otumanić człowieka , a własny umysł płata figle , gdy jest to najmniej potrzebne .
Już chciałam dać sobie spokój , kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi i zobaczyłam rozwalającą się stajnię .
Serce zabiło mi mocniej .
Łup ! - znowu . I wciąż ten szelest liści , jak trzepot skrzydeł , coraz głośniejszy , wypełniał mi uszy . Potykając się , opuściłam cieniste schronienie przy zbiorniku na wodę i zaczęłam schodzić zboczem w kierunku stajni .
W połowie drogi zobaczyłam dwie postacie pracujące w wysokiej trawie łąki - dwóch facetów , którzy naprawiali ogrodzenie z drutu kolczastego . Zwykły widok , nie było się czego bać , dopóki młodszy nie podniósł głowy i wtedy go rozpoznałam .
- Jonas ! - wykrzyknęłam załamujacym się głosem .
Stanęłam jak wryta , wpatrujśc się w jego wysoką , kościstą sylwetkę .
Jonas Jonson jechał harleyem prostą , gładką szosą za Centennial , z Zoey siedzącą z tyłu . Rozbili się , on zginął na miejscu , choc nie mial zbyt wielu obrażeń , a Zoey przez sześć tygodni leżała w śpiączce i teraz wciąż nie pamiętała , co się wydarzyło .
Jonas , zobaczywsz mnie , zwrócił sie do starszego mężczyzny - tego siwowłosego , nazywanego Łowczym , który szedł zakmnąć drzwi stajni , gdy trafiłam tu po raz pierwszy . Łowczy wyprostował się gwałtownym ruchem , odłożył narzędzie i ruszył prosto ku mnie .
Wstrzymałam oddech . Pomyślałam o uczieczce , ale nie wiedziałam , w którą stronę mam biec .
Łowczy szedł w moją strone - wysoki , siwe włosy falowaly , od ciemnej koszuli odcinała się blada twarz o kamiennym wyrazie . Jonas za jego plecami potrząsał głową , ostrzegając mnie , żebym trzymała się z daleka .
Podniosłam ręce w geście poddania .
- Posłuchaj - odezwałam się do Łowczego - nie wiem , kim jesteś ani co się tutaj dzieje , ale nie zbliżaj się , okay ?
Zatrzymał się jakieś dziesięć kroków przede mną . Jego ciemne oczy płonęły gniewem .
- Przyszłam , bo szukam Phoeniksa - wyjaśniłam .
Spoza wierzb zaczęli wychodzić inni - dwie dziewczyny , mniej więcej dwudziestoletniej , jedna ruda , krótko ostrzyżona , druga niosła małe , pulchne dziecko o kędzierzawych włosach koloru słomy . Towarzyszył im niewysoki , żylasty mężczyzna . Stanęli przy Jonasie .
- Phoenix - zwróciłam sie do Łowczego z przejęciem , zduszonym głosem . - Gdzie on jest ?
Patrzył na mnie , stojąc na szeroko rozstawionych nogach , z rękami na biodrach . Zero reakcji . Nie mogłam oderwać wzroku on jego wychudłej twarzy i ciemnych nieruchomych oczu .
Skąd ta bladość ? Faceci , ktörzy tak jak on prbywali na świerzym powietrzu , zwykle byli opaleni i mieli ten charakterystyczny dla pracujących na słońcu luduz zdrowy wygląd .
To była ostatnia moja sensowna myśl , zanim łopot skrzydeł wypełnił mi głowe . Łowczy przyglądał mi sie , a łopot narastał , jakby jakaś tajemnicza siła chciła mnie zmusić do odwrotu . Poczułam duszność , ogarnęła mnie panika . Niewidzialne skrzydła były wszędzie dookoła , więc zacisnęłam dlonie w pięści i zaczęłam młucic na oślep rękami . Przecinały groteskowo powietrze , nie natrafiając na wroga .
Bez tchu , miotając sie to w jedną , tow drugą stronę , zawołałam do Jonasa , by mi pomógł .
Łowczy nie obejrzał się . Doskonale wiedział , że Jonas nie ruszy nawet palcem .
- Phoenix , gdzie jesteś ? - krzyknęłam .
Kochał mnie . Na pewno mnie uratuje .
Ale wpływ Łowczego był silniejszy niż wszystkie prośby , które mogłam do nich skierować . Patrzył na mnie , a skrzydła łopotały coraz głośniej i głosniej , zmuszając mnie do wycofania sie zobaczywszy cień zbiornika na wodę .
-Gdzie ja jestem ? - wydyszałam . Kucnęłam i nakryłam dłońmi głowę , chcąc ją ochronić . - Proszę , prosze , niech ktoś mi powie , co tutaj sie dzieje !
Skulona tuż przy ziemi , w głębokim cieniu , dostrzegłam niewyraźnie majaczący kształt . Czyjaś twarz zwisała nade mną , zbliżyła się i zobaczyłam oczy - czarne , otchłanne jak sama śmierć . Ta czaszkotwarz przesuwała su, rozmazywała , jakby bezcielesna . A potem pojawiła się następna , okropniejsza niż w najgorszym koszmarze sennym - nadpłynęła tak blisko , że serce stanęło mi w piersi . I zaczęłam krzyczeć .

Nie UmarliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz