Fell popchnął drzwi baru. Wszyscy weszli za nim do środka i spostrzegli mężczyznę palącego papierosa za barem. Niezwykle przypominał każdego w tym świecie, jednak był wysoki. Jedno z jego pęknięć znajdowało się nad prawym oczodołem, a drugie pod lewym. Oparł się o blat i spojrzał na trójkę przybyszy.
-proSzę, proSzę. koGo my tu mamy? to co zawSze?
-Ta... - westchnął i usiadł przy barze.
Wysoki chłopak przesunął w jego stronę butelkę z musztardą. Fell szybko wziął się za jej opróżnianie, a Frisk uważnie przyglądała towarzyszowi za barem. Zapadła niezręczna cisza... Została jednak szybko przerwana, bo przecież nie da się żyć w takich warunkach!
-DOBRA!!! FRISK NIE MOGĘ TOEGO DŁUŻEJ UKRYWAĆ.
-wha...?
-PRZEDSTAWIAM CI NAJPRZYSTOJNIEJSZEGO MIESZKAŃCA NASZYCH PODZIEMI... - *dramatyczne wskazanie na barmana* - G SANS!!! LUB PO PROSTU G.
-Czek... Jak to on jest najprzystojniejszy?
-nawciąGaj się tą muSztardą i nie przeSzkadzaj. – powiedział wkładając mu butelkę z całych sił do mordy – a więc to jeSt ta friSk tak?
-ACHA.
-może napijecie Się czeGoś?
„Wodę poproszę." uśmiechnęła się przyjaźnie. Blueberry przytaknął jej i również poprosił o to samo. G szybko podał im zamówienie, a sam nalał sobie alkoholu.
Siedzieli tak dłuższy czas, aż w końcu do baru wszedł kolejny gość. Był to Geno, który spokojnym tonem zawołał do grupy siedzącej przy blacie.
-DoBrA pOtWoRy... I fRiSk IdZiEmY.
Gestem dłoni nakazał iść wszystkim za sobą. Oczywiście tak też uczynili. Pokierowali się do dużego domu ozdobionego gdzie nie gdzie dekoracjami świątecznymi. Ogółem ulice same w sobie były przygotowane na tę uroczystość.
Weszli do domu, gdzie czekali już na nich Ink, Fresh i Sans.
-WIESZ FRISK – zaczął mówić z podekscytowaniem – TEN DOM JEST O WIELE WIĘKSZY NIŻ W ORGINALE! ZNACZY MA O WIELE WIĘCEJ POKOI, DZIĘKI CZEMU NIE MUSIMY SIĘ PRZEJMOWAĆ JEŚLI MIELIBYŚMY JAKIEGOŚ GOŚCIA... TĘSKNIĘ ZA DOMEM, ALE W SUMIE JEŚLI NIE UDA NAM SIĘ STĄD WYJŚĆ TO BĘDZIESZ MOGŁA Z NAMI ZAMIESZKAĆ!
Wszyscy odwrócili nieznacznie wzrok, natomiast Frisk nie chciała nawet dopuścić do siebie tej myśli. Uśmiechnęła się jednak na miłe słowa chłopaka.
-WłAśNiE... – powiedział zmartwiony Geno – MuSzĘ cOś UzGoDnIć Z cHłOpAkAmI z WaTtErFaLl.
-Spoko ziąąąąą pogadałem już z nimi.
-I tEgO sIę WłAśNiE oBaWiAm...
Pstryknął palcami i znikł. Nie poruszyło to nikogo poza Frisk, która coraz bardziej obawiała się opuszczenia Snowdin. Ink zaczął przemowę.
-*Jak wiecie musimy doprowadzić człowieka do bariery.* Moglibyśmy się teleportować, było by o wiele prościej, jednak Frisk chce obejrzeć nasze podziemia.* To jest powód naszego zgromadzenia.* Czy ktoś poza mną, Sansem, Freshem i Geno, który na marginesie został zaświadczony jako opiekun Frisk idzie dalej?*
-Po pierwsze Geno niania... to brzmi jak początek komedii. Po drugie powiedziałem, że będę mieć na dzieciaka oczodół.
-MWEHEHEH!!! OCZYWIŚCIE, ŻE Z WAMI IDĘ, TO PEWNE JAK TO, ŻE FELL ŻYWI UCZUCIA DO SCI!!!
-Zamknij się padalcu!!!
-w Sumie moGę iść.
-*Wspaniale!* Możemy więc ruszać.* Geno będzie czekał przy pierwszej stacji w Watterfall, a przynajmniej miejmy nadzieję, że tak będzie.*
Wyszli z domu i poszli w kierunku nakazanym przez Inka. Frisk delikatnie zdenerwowana kurczowo trzymała się Blueberrego. Zaczęli przechodzić przez mgłę, a kiedy widoczność zaczęła się poprawiać udało się im ujrzeć piękne widoki wodospadów i błyszczących klejnotów. Doszli do pierwszej stacji gdzie stał Geno.
-*I jak sprawa?*
-ObYdWaJ mAjĄ jĄ gDzIeŚ... TaK jAkBy.
-*Ale nie skrzywdzą jej?*
-RaCzEj NiE.
-*Raczej?* Eh...*Dobra, chodźmy więc.*
Zanim wszyscy ruszyli Frisk podeszła do błyszczącej gwiazdki. Tym jednak razem głos, który słyszała wydawał się czegoś obawiać „... Nie chcesz umierać ... I to wypełnia cię DETERMINACJĄ ...".
CZYTASZ
Bo przecież jeden Sans to za mało!
FanfictionJak wiemy wiele osób lubi Sansa. Jednak co by było gdyby w jednym podziemiu było ich więcej. No cóż dość porąbane. Ale w tym opowiadaniu nie będzie prawie nikogo poza Sansami! Będziemy mogli się natknąć jeszcze na Frisk i być może na Charę (zależy j...