Rozdział 8

220 14 2
                                    

/Natsu/
Mineły dwa miesiące od odejścia Lucy. Strasznie się zdziwiłem że Lucy nazwała mojego ojca zdrajcą. Właśnie weszłem do gildi, a to co ujrzałem było troche dziwne. Na środku sali stała Lucy w krótkiej sukience z czerwonych łusek.
-Widzę że są już wszyscy.-zaczeła mówić.-Chcę was osobiście powiadomić iż nie będzie mnie na ziemi przez rok, 9 miesięcy i 30 dni.-odwróciła się w moją strone.-Po tym czasie przyjde się z tobą zmierzyć Natsu Dragneelu, masz być gotowy. Będę trenować, więc tobie radze zrobić to samo.-po tych słowach rozpłyneła się. Jakby nigdy nic każdy wrócił do swoich zajęć.
-Happy od teraz trenujemy.-powiedziałem do Happiego.
-Gdzie Lucy?-spytała Hoshi która spała całe dwa miesiące!
-Lucy jest na Asudragonie, wróci za dwa lata.-powiedział smutny Happy.-Przykro mi.-Hoshi przytuliła się do niego i zaczeła płakać.
-Jak chcesz możesz iść z nami.-zaproponowałem.
-Tak, chętnie.

/Lucy/Pałac Lucy po powrocie z Ziemi/
-Załóż te branzolety, są to ograniczniki magii, nikt nie wyczuje jaką masz siłe.-powiedział Igneel podając mi osiem złotych i na dodatek ciężkich branzolet. Tak oto zaczął się mój trening.

/Rok, 9 miesięcy i 30 dni/Natsu/
To dziś dokładnie rok, 9 miesięcy i 30 dni. Urosłem w siłe przez ten czas, właśnie czekałem na Lucy w gildi.
-Zmiana planów, zmierze się z każdym magiem gildi!-krzykneła osoba odziana w płaszcz wywarzając drzwi. Osoba ściągneła kaptur, była to Lucy, włosy miała splecione w warkocz aż do ziemi. Nie wyczułem żeby urosła w siłe.
-No, na co czekacie, na polane!-krzykneła i wyskoczyła z gildi, cała gildia poszła za nią na wielką polane. Na niej czekał czerwono włosy mężczyzna z jakąś szkatułą. Podeszła do niego i dała całusa w policzek.
-A więc Natsu będziesz walczył pierwszy i przedstawiam ci twojego ojca Igneela.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Żartuje

-Coooo? To jest mój ojciec?-spytałem zdziwiony.
-Tak, a teraz wybierz poziom trudności.
-Najtrudniejszy.-odpowiedziałem szybko.
-Dobra-odwróciła się do Igneela i wystawiła ręce. On machnął ręką nad jej rękami, a na nich pojawiło się 8 złotych branzolet.
-Nie, chwila najpierw pokaże moją moc bez tego.-powiedziała i poszła do jakiegoś drzewa. Pstrykła w nie, a te się zwaliło później pobiegła do drzewa na drugiej stronie polany w 3 sekundy. Podeszła do Igneela i zrzuciła z ręki pierwszą branzolete, a ta zrobiła w ziemi dwu metrowy dół, a jej moc wzrosła pięcio krotnie i tak samo zrobiła z resztą. Teraz jej moc była kolosalna. Stanęliśmy 20 kroków od siebie.
-Macie 30 minut. Gotowi, do startu, start.-krzyknął Igneel a Lucy była już przy mnie i szepneła do ucha.
-Za wolno skarbie.-nim zdołałem coś zrobić oberwałem w brzuch. Lucy odskoczyła ode mnie. Użyłem ryku, Lucy też ale on był czerwony tak jak mój. Zderzyły się...przez sekunde. Ryk Lucy był tak potężny że zostałem odepchnięty.
-Lucy dość. Koniec czasu.-powiedział Igneel. Nie miała nawet zadrapania, a ja byłem cały w krwi. Lucy zjawiła się na demną i usiadła na moim kroczu, poczułem jak mój przyjaciel twardnieje.
-Nie podniecaj się tak, tylko cię ulecze.
Przyłożyła swoje ręce na mój brzych, a w okół nich pojawiła się złota aura. Poczułem się od razu lepiej. A Lucy niebezpiecznie ruszyła się, pobudzając jeszcze bardziej mojego kumpla.
-No extra.-powiedziała z sarkazmem.
-Co się stało?-spytałem.
-Masz połamane cztery żebra. Będę musiała cię uleczyć inaczej.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Żyje, nie umarłam. Prosze tylko mnie nie bijcie, weny mi zabrakło. I nie wiem kiedy będą rozdziały na wszystkich moich opowiadaniach.

Lucy Co Teraz Zrobisz? #Nie Dokończone#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz