Rozdział VII

416 44 2
                                    

Grzebałem widelcem w sałatce udając zainteresowanie paplaniną Moni apropos jej nowej sukienki.

Jedynym plusem jaki mogłem dostrzec w tamtej chwili było to, że wystarczyło potakiwanie głową. Zachwycona nowym zakupem nie zauważyła mojego znudzenia.
Co jakiś czas potakiwałem by myślała ze ją słucham.

- Nie wierze! - krzyknęła Pati, jedna z koleżanek mojej dziewczyny.

Mojej dziewczyny. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem na to stwierdzenie. Już dawno nie myślałem o niej w inny sposób niż po prostu koleżanki która dobrze całowała.

- Patrzcie, Zayney! - Pati wskazała w stronę wejścia do stołówki.

Podniosłem wzrok znad talerza i rozejrzałem się. W naszą stronę kuśtykał Młody w towarzystwie nieznanej mi dziewczyny. Niosła dwie tace.
Doszli do naszego stolika.
Dziewczyna postawiła jedną z tac obok mnie i posyłając Zaynowi zaczepy uśmiech odeszła do swojego stolika.

Niech spada głupia.

Odsunąłem mu krzesło i zabrałem plecak. Mruknął podziękowania i usiadł.

- No, to mów ciamajdo co sobie zrobiłeś! Podobno ze schodów spadłeś.

- Podłogi były świeżo myte a ja zawsze biegam po domu w skarpetkach.

Niektórzy się zaczęli śmiać inni sykneli.
Zaczęli wypytujac go o różne rzeczy.

Wyłączyłem się z rozmowy.
Znałem odpowiedz na każde pytanie.

Przecież ostatnio byłem u niego prawie codziennie.

Uświadomiłem sobie, że uśmiechałem się wpatrując w niego. Rozmawiał ze wszystkimi żywo gestykulujac rękoma.

Położyłem rękę na oparciu jego krzesła i trochę do siebie przysunąłem ignorując podejrzliwie spojrzenia innych.

Zayney ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz