Rozdział IV

452 44 11
                                    

Codziennością stała się obecność Zayna. Mimo że okazał się niezłą ciotą ze sportu był bardzo przez wszystkich lubiany. Czasami czekał na trybunach jak skończymy trening. Potem całą drużyną (i oczywiście z nim) wychodziliśmy gdzieś. Najczęściej spędzaliśmy czas w kafejce za rogiem lub na wygłupach przy murku, za szkołą.

Czasem ludzie się na nas dziwnie patrzyli. No. Może nie na nas, a dokładniej na niego.
Przechodzące dziewczyny miło się uśmiechały. Przyznam że zaczynało mnie to irytować. Reszta chłopaków wtedy zazwyczaj się śmiała i przygarniala go do siebie chcąc pokazać, że się kumplują.

Zadawałem sobie pytanie; co one w nim widzą? Jest niski, serio niski. Trochę ciotowaty, często się potykał, o coś obijał. Był nieśmiały.

A mimo wszystko i tak miał sporo znajomych i jego niepojęta charyzma  przyciągała ludzi.

Zauważyłem ze dużo dziewczyn z naszej szkoły, szczególnie z niższych klas coraz częściej przechodziło naszą ulicą.

Starsze panie zwykle unosiły brwi i przyśpieszaly kroku. Zresztą im się nie dziwię. Pewnie śmiesznie to wyglada; grupka wyrośniętych goryli i jeden skrzat.

Zaczął się trochę bardziej ośmielać, choć nadal był nieśmiały na swój słodki sposób.

Słodki sposób?

Louis, czy ty siebie słyszysz?

Strzeliłem sobie mentalnego liścia.

Zayney ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz