Rozdział 1

110 6 2
                                    

Ze snu nagle zerwał mnie budzik, oczywiście zamiast wstać od razu postanowiłam wcisnąć przycisk drzemka. Po 40 minutach lekkiego snu doszłam do wniosku, że czas wygrzebać się z ciepłego łóżka. Zerknęłam na zegarek i gdy zobaczyłam, że do autobusu zostało mi 40 minut a mój stan jest dość przerażający szybko z niego wyskoczyłam i popędziłam do łazienki. Poranna toaleta na szczęście nie zajęła mi dużo czasu pewnie wynika to z tego, że rzadko biorę poranny prysznic i że przeważnie nigdy nie myję włosów z rana dzięki czemu zaoszczędzam godzinne strojenie się przed lustrem. Szybko wróciłam do swojego pokoju by wrzucić na siebie ubrania i spakować swoje rzeczy. Bogu dzięki moja mama wstała przede mną żeby zrobić mi śniadanie na, które z reguły nigdy nie mam czasu przez co jest one dość skromne jogurt z płatkami i ciepła herbata do tego. Na szczęście do szkoły zawsze dostaje pyszne kanapki bo bez nich raczej podła bym z głodu w połowie zajęć. Podczas mojego skromnego śniadania standardowo jak co dzień drugą ręką robiłam makijaż.

Po 30 min minutach byłam już gotowa i miałam jeszcze 10 by znaleźć się na przystanku co w zupełności mi wystarczyło ponieważ był on ulicę dalej. Za każdym razem wychodząc z domu w głębi duszy proszę by nie spotkać chłopaka który od kilku lat się we mnie podkochuje i nieustanie szuka sposobu by się ze mną spotkać co pewnie jest dla niego małym problem bo nie wie jakiej użyć techniki by mnie w końcu namówić. Natomiast ja mam inny problem bo moje wymówki na odczepne powoli się kończą wiec pewnie kiedyś będę musiała z nim gdzieś wyjść z czystej litości. W sumie z drugiej strony trochę szkoda mi go bo sama dobrze wiem jak to jest kochać kogoś bez odwzajemnienia... . Gdy wyszłam za rogu i moim oczom ukazał się przystanek autobusowy na którym nie dostrzegłam nikogo kto mógł by wzbudzić mój niepokój i uczucie odpychającego spotkania, normalnie poczułam jak kamień spadł mi z serca.

Po kilku minutach stania podjechał autobus, przez cała drogę słuchałam w kółko dwóch piosenek stosunkowo przytłaczających przez co nawet nie zwróciłam uwagi jak szybko dotarłam na miejsce. Przed szkołą dostrzegłam moją klasowa paczkę składająca się z samych dziewczyn stanowiły one coś w rodzaju "przyjaciółek" z ich punktu widzenia tak to wyglądało ale z mojego było zupełnie inaczej ponieważ zaliczały się do tych, które są jak coś potrzebują. Jest jeszcze ten drugi typ PRZYJACIÓŁEK, który zasługuje na nagrodę Nobla za bycie i całokształt . I to właśnie on powinien być uznany za ósmy cud świata do którego należały Alice i Sophie. Natomiast miejsce na dziewiąty cud powinno być zarezerwowane na wypadek gdyby ktoś miał je zając ale jak dla mnie momentami było to zupełnie nie osiągalne.

Po krótkiej rozmowie z dziewczynami poszłyśmy na pierwszą lekcję, świadomość że spędzę tu jeszcze 8 godzin spowodowała że odechciało mi się momentalnie wszystkiego.

Dzień w szkole ciągnął się w nieskończoność ale na szczęście dobiegł końca. Po wyjściu z niej stwierdziłam że odwiedzę dziadków ponieważ mieszkali nie daleko a dawno ich nie widziałam. Gdy weszłam po schodach do ich mieszkania strasznie ucieszyli się na mój widok spowodowane było to tym że dawno u nich nie byłam przez ciągły brak czasu wynikający z natłoku nauki. Zjedliśmy wspólny obiad i w między czasie zadzwoniła moja mama że może po mnie przyjechać . Nie ukrywam że tan fakt ucieszył mnie dość bardzo bo byłam zbyt zmęczona całym dniem by tłuc się z powrotem do domu autobusem.

W domu byłam coś po 19 szybko odrobiłam pracę domową przejrzałam notatki z niemieckiego bo następnego dnia miałam pisać kartkówkę. Gdy to wszystko ogarnęłam poszłam wziąć gorącą kąpiel. Podczas mojego małego relaksu zadzwoniła do mnie Alice ale obawiałam się, że z moja niezdarnością  telefon wpadnie mi do wanny wiec szybko zakończyłyśmy rozmowę ustalając że spiszemy się na FB z Sophie.

Po 30 minutach zjawiłam się w swoim łóżku z laptopem. Na moim Facebooku było już pełno wiadomości od dziewczyn. Zdawanie relacji z całego dnia zostało rozpoczęte be zemnie więc miałam trochę do nadgonienia. Nasza konferencja znacznie się przeciągnęła, naglę zrobiło się po 24 ale u nas zazwyczaj tak to wygląda pomimo tego, że znamy się już dobre 10 lat to i tak zawsze znajdziemy jakiś temat do omówienia. Po chwili każda doszła do wniosku że pora się położyć, wysłałyśmy sobie po głupim zdjęciu i poszłyśmy. Gdy zgasiłam lampki na ramie swojego łóżka przypomniałam sobie że nie nastawiłam budzika. Odnalezienie telefonu w ciemności nie sprawiło mi żadnego problemu, gdy zrobiłam to co miałam zrobić telefon z powrotem znalazł się na stoliku nocnym, a ja w zupełnej ciszy zaczęłam rozmyślać o wszystkim, efekt końcowy nie był zadowalający bo tylko utwierdził mnie w tym że za niecałe 7 godziny na nowo rozpocznę kolejny samotny i nudny dzień.

Illusion of innocenceWhere stories live. Discover now