Rozdział 10

29 3 2
                                    




16:04 prawie na czas.

-Mamo wychodzę będę wieczorem, obiad zjem na mieście, odezwę się jakoś.

- Okej baw się dobrze nie wróć za późno.

-Ok, dzięki paa.

Szybko poszło moja mama nawet nie wypytywała mnie dokąd idę co było wręcz dziwne bo jakby wiedziała kto mnie „porywa" to raczej tak łatwo by nie było. Zamknęłam drzwi za sobą, zeszłam po schodach i podążyłam gankiem w stronę auta. Przez tą krótką drogę zastanawiałam się jak mam się z nim przywitać bo nasze relację nie są tak właściwie w żaden sposób określone. Wsiadłam więc  do auta rzuciłam szybkie „hej, to co robimy?" i zapięłam pasy w odpowiedzi na to usłyszałam tylko:

-Nie zamierzasz się ze mną przywitać?

Udałam więc że zamierzałam, przybliżyłam się do niego i pocałowałam w polik.

-To mi się podoba.

-Odpowiesz mi teraz na moje pytanie?

-Hymm a co chcesz robić? Zabiorę cię tam gdzie tylko będziesz chciała.

-Nie wiem, pojedźmy gdzieś gdzie jest ciepło bo na takim mrozie długo nie dam rady.

-To może obiad?

-Sama nie wiem nasz ostatni obiad jakoś słabo wspominam. -Na te słowa Harry lekko się uśmiechnął.

-To może pojedziemy do mnie i ugotujemy coś sami?

I tak tez zrobiliśmy pojechaliśmy na szybkie zakupy i do niego. Denerwowałam się trochę bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Weszliśmy do mieszkania zdjęliśmy kurtki i buty a następnie Harry poprowadził mnie do kuchni która była połączona z salonem i jadalnia. Kuchnie oddzielała jedynie wyspa kuchenna. Usiadłam więc przy niej na hokerze i obserwowałam jak Harry rozpakowuje zakupy.

- Panno Harvey czy pomoże mi pani z tym naszym obiadem?

-Ależ oczywiście!

Po kuchni rozbrzmiał się śmiech. W niecałą godzinę wspólnymi siłami ugotowaliśmy całkiem dobry posiłek. Zjedliśmy, posprzątaliśmy następnie Harry zaproponował że pokarze mi resztę mieszkania. Przechodziliśmy z pomieszczenia do pomieszczenia, na samym końcu weszliśmy do jego sypialni. Na środku stało duże łóżko, po obu jego stronach znajdowały się dwa stoliki nocne. Naprzeciwko niego na ścianie wisiała plazma pod nią stały dwie komody, a obok regał z książkami i płytami. W kącie stał fotel w którym zapewne można by urwać sobie drzemkę, a cały ten wspaniały wystrój uzupełniały ciemno szare zasłony które zasłaniały całą ścianę. Podeszłam do regału i zaczęłam przeglądać kolekcje książek Harrego. Po chwili podszedł do mnie i stanął tuż za mną. Pochylił się nade mną i pocałował w miejsce w którym znajdowała się malinka, a następnie objął w tali i obrócił w swoją stronę. Serce zaczynało bić coraz szybciej. Staliśmy tak chwilę wpatrując się w swoje twarze. Podniosłam rękę aby wpleść swoje palce w jego włosy ale nie zdążyłam, chwycił dość mocno moją rękę i szybko wydusił z siebie dość nie miłe:

-Chyba powinnaś już wracać!

-Co?

-Nie słyszysz powinnaś już wracać idź się ubrać i cię odwiozę.

-Nie fatyguj się wrócę sama.

Było mi tak cholernie przykro bo to był naprawdę miły wieczór, nie wiem co nagle się stało że Harry zrobił się taki oschły. Potraktował mnie jak swojego wroga. Gdzie zniknął ten Harry sprzed 20 minut. I gdzie zniknęła ta zabójcza zieleń w jego oczach. W tedy gdy rzucił to swoje „chyba powinnaś już wracać" jego oczy były dwoma czarnymi punktami . Był zupełnie kimś innym, był wcieleniem czystego zła. Jedyne o czym marzyłam to wyjść z jego mieszkania. Wyminęłam wiec go i poszłam po swoją torebkę i telefon, ubrałam kurtkę buty i wybiegłam. Szłam chodnikiem wzdłuż drogi, trasą którą powinien jechać mój autobus, który miał być dopiero za godzinę. Stwierdziłam że przez ten czas zamarznę na przystanku więc uznałam że się przejdę. Cały czas zadawałam sobie pytanie co takiego zrobiłam że tak mnie potraktował. Nie chciałam zrobić niczego złego, chciałam tylko dotknąć jego włosów. I to go miało niby tak rozwścieczyć. To ja powinnam być wściekła za tą malinkę, którą mi zrobił kilka dni wcześniej ,ale nie byłam. A do tego to nie ja powiedziałam „od teraz jesteś moja" co z mojego punktu widzenia oznaczało coś więcej niż zwykła znajomość. O co w tym wszystkim chodziło? Sama nie wiem czy chciało mi się płakać. W sumie o co, a tak właściwie o kogo? Miałam taki mętlik w głowie, że chciałam o tym na chwilę zapomnieć . I prawie mi się udało do momentu aż nie podjechał  samochód, który podążał w moim tempie. Po chwili otworzyło się okno i jedyne co usłyszałam to:

-Wsiadaj!

Udałam że tego nie słyszę i szłam dalej. Po chwili samochód całkowicie się zatrzymał, a następnie wysiadł z niego Harry, który zagrodził mi drogę i powiedział stanowcze.

-Wsiadaj!

Nie ukrywam że przestraszyłam się. Jego ton głosu, postawa, wyraz twarzy, oczy. Spowodowały że zrobiłam to co mi kazał. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Ja ani on nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Dłonie miał tak mocno zaciśnięte na kierownicy ze kostki zrobiły się aż białe, a szczękę miał tak zaciśniętą że jeszcze bardziej podkreślił swoje kości żuchwowe. Nie sądziłam że to powiem ale bałam się go nie wiedziałam do czego może być zdolny, ale na szczęście odwiózł mnie pod sam dom. Siedzieliśmy jeszcze w takiej ciszy Harry cały czas patrzył przed siebie. Czułam jak łzy zaczynają napływać mi do oczu. Uznałam że to jest najlepszy moment żeby wysiąść. Jedyną rzecz która mu powiedziałam to:

-Jesteś tak cholernie niesprawiedliwy.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi. I czułam jak Harry odprowadza mnie wzrokiem pod samo wejście. Przed domem nie było samochodu rodziców. I w głębi dziękowałam że ich teraz nie zastanę. Odkluczyłam drzwi i szybko weszłam do środka oparłam się o ścianę na korytarzu i zjechałam po niej na podłogę. Wtuliłam twarz w kolana i zaczęłam szlochać.

Illusion of innocenceWhere stories live. Discover now