Rozdział 12

27 1 2
                                    


Ostatni dzień szkoły przed wolnym a co za tym idzie? Wyjście na miasto rozpoczynające ferie. Całą sylwestrową ekipą byliśmy umówieni o 20 w klubie. Więc klasycznie postanowiłam wcześniej pojechać do Sophie żeby się wyszykować. Stwierdziłam że ubiorę się na luzaku. Podziurawione jeansy, szare zamszowe sztyblety i luźny biały t-shirt opadający na oba ramiona. Pod to czarny koronkowy stanik z ozdobnymi ramiączkami. Sophie pomogła wyprostować mi włosy. Makijaż zrobiłam sama postawiłam na ciepłe odcienie, które podkreślały moje zielone oczy ogólnie pasowały do mojej karnacji, a dopełnieniem tego wszystkiego były czerwone usta. O 19 byłyśmy gotowe do wyjścia.

Byłyśmy sporo przed czasem, ale nie musiałyśmy czekać długo na pozostałych. O dziwo wszyscy byli dzisiaj wcześniej, co w przypadku naszej paczki było nie możliwe. Weszliśmy do klubu i mocno ścisnęłam rękę Sophie.

-Co jest?

-Nic po prostu ostatnim razem spotkałyśmy tu Harrego i...

-I będziemy bawić się świetnie.

-Obyś miała racje, żeby go tylko tutaj nie było.

Od razu po wejściu po schodach udałyśmy się z dziewczynami na parkiet w między czasie opowiedziałam Alice o tej całej akcji z Harrym. Zareagowała podobnie jak Sophie za co byłam jej wdzięczna, wiedziałam że mam wsparcie od nich obu. Chłopacy poszli zamówić dla nas drinki. Stwierdziłam, że pójdę do nich żeby zapytać się czy znaleźli jakieś miejsce. Przedarłam się przez tłum i szłam w stronę baru. Droga przede mną była pusta, totalne przeciwieństwo tego co działo się na parkiecie. Kurwa mać nie wierzę! To on pierdolony Styles, który świetnie bawi się z jaką cizią. Szybki odwrót na który było za późno ponieważ Harry mnie zauważył i momentalnie zerwał się z miejsca. Kurwa teraz to mam przejebane.

-Czekaj, zatrzymaj się!

Ale ja nie zareagowałam, bez skutecznie usiłowałam odnaleźć dziewczyny. Gdzie one są przecież nie zapadły się pod ziemię.

-Stój!

Miałam ciarki na ciele i chciałam tylko stąd uciec, chciałam być jak najdalej od niego. Czułam, że muszę zapalić wybiegłam z klubu i podeszłam do jakiś dziewczyn, które stały przed nim.

-Hej macie papierosa?

-Jasne trzymaj, to przez chłopaka?

-Co?

-To jakiś gnojek doprowadził cię do takiego stanu?

-Załóżmy, nie ważne.

Podziękowałam za papierosa i odeszłam kawałek. Czy naprawdę on mnie tak niszczy, że nawet obcy ludzie to zauważają.

-Co ty robisz, nie pal tylko się trujesz.

Jego głos był niski i stanowczy. Podszedł do mnie i wyrwał papierosa z ręki.

-Nie będziesz palić, daj mi swój numerek od szatni.

Bez zastanowienia się dałam mu go. Byłam tak zestresowana, że w tej chwili zrobiła bym wszystko. Nie było go już dobre 10 minut i powoli zaczęłam trząść się jak galareta.

-Hej mała!

Z cała pewnością nie był to głos Harrego.

-Co tam ślicznotko możesz chcesz się zabawić? Szybki numerek i po sprawie.

Kurwa co ja mam teraz zrobić. Nie mam z nimi szans są więksi silniejsi i jest ich dwóch. Jeden zbliżył się do mnie i dotknął mojego odkrytego ramienia.

-Weź te łapy!

-Uuu jaka cięta lubisz tak ostro?

I w tym momencie zjawił się Harry, dziękowałam Bogu, że tu był bo jeszcze chwila i kto wie jakby to się skończyło. Mimo wszystko przy nim czułam się bezpieczniej.

Illusion of innocenceWhere stories live. Discover now