Rozdział 7

22 2 0
                                    



Sylwester zbliżał się małymi krokami i wszystko było już ustalone. W tym roku mieliśmy go obchodzić u Simona- chłopaka Alice. Mieszkał on sam w centrum miasta. Sam dlatego, że jego rodzice się rozwiedli. Mama mieszała w innym mieście, a tata wiecznie wyjeżdżał w sprawach służbowych wiec pewnie dlatego ich małżeństwo się rozpadło. Szkoda mi go w sumie bo mieszkać samemu w tak młodym wieku to nic fajnego. Co prawda teraz wszystkim to pasowało bo mieliśmy wolne mieszkanie w którym mogliśmy balować. Ciekawa tylko byłam listy gości bałam się co może mnie spotkać, a tak właściwie bardziej kto. Wiedziałam tylko że będę ja Alice Sophie Simon jego przyjaciel Olivier i kumple z drużyny pewnie z jakimiś laskami. Dla jasności Simon gra w piłkę nożną i wiem tylko tyle bo nie interesuje mnie to jakoś specjalnie.

Do sylwestra został jeden dzień, a od spotkania z Harrym minął tydzień. I przez ten cały długi czas nie odezwał się ani razu. Nie będę ukrywać jest mi z tym cholernie źle bo naprawdę liczyłam, że się odezwie. Nie powinnam robić sobie nadziei. Może spotkał się ze mną tylko z nudów. Ale pomijając to wszystko liczyłam na jakiś odzew.

31 grudnia czyli w końcu nadszedł ten dzień. Od samego rana siedziałam z dziewczynami na telefonie, ustalałyśmy jakieś pierdy co która ma przynieść albo zrobić, jak wracamy lub czy zostajemy na noc u Simona i co zakładamy coś bardziej wyjściowego czy dres, żart rzecz jasna. Z naszych ustaleń wynikało że muszę zrobić sałatkę kupić wino i przekąski oraz że zakładam czarną sukienkę z odkrytymi plecami i do tego sznurowane szpilki w stylu super gwiazdy. U Simona mieliśmy być na 17 więc miałam wystarczająco dużo czasu żeby z wszystkim się wyrobić . I tez tak było o 16:30 wyjechałam z domu żeby zgarnąć jeszcze Sophie, która nie miała jak dojechać a od niej miałyśmy już blisko do docelowego miejsca więc tak właściwie byłyśmy przed czasem. Gdy weszłyśmy do mieszkania Simona całe zadyszane bo znajdowało się na 5 piętrze okazało się że jesteśmy pierwsze z wyjątkiem Alice która była wcześniej żeby mu pomóc. Po 30 minutach wszyscy zaczęli się schodzić. Gdy byliśmy już w całym komplecie tak naprawdę zaczęliśmy zabawę, wiec szybko zleciało nam do północy, 10 minut przed 24 zaczęliśmy się zbierać żeby zejść przed blok i powitać Nowy Rok, który niby miał być lepszy.

10..9..8..7..6..5..4..3..2..1.. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!! Wszyscy składali sobie życzenie i pili szampana. Po chwili poczułam się skołowana i to wszystko przez te pary całujące się w około więc postanowiłam usiąść na krawężniku z butelką szampana żeby pooglądać fajerwerki. Po chwili łzy same zaczęły napływać mi do oczu, miałam już dosyć tej wiecznej samotności i bolało mnie to że znowu zostałam kopnięta w dupę tym razem przez rzekomego Stylesa.

Illusion of innocenceWhere stories live. Discover now