Zaskakujący powrót

35 3 2
                                    

Larisa
Tak, zabiłam. Do teraz nie miałam żadnych wyrzutów, ale gdy zdałam sobie sprawę, że zabiłam osoby, które kochałam, zrozumiałam, że już zawsze będę sama. Nikt mnie nie pokocha tak jak Alicja i nikt nie wysłucha jak Alan.

- To jest straszne - szepnęła przyjaciółka - Te miejsce... to wszystko się tu zdarzyło... o matko.

... To była łatwa śmierć, udusiłam ją tym cholernym łańcuszkiem i cieszyłam się przy tym jak dziecko. Myślałam, że to pomoże mi się do niego zbliżyć, ale on był wciąż w nią zaślepiony i mnie nie słuchał.

- Musimy się stąd wynosić - postanowił Matt - Mogą zacząć nas szukać, a nikt nie może się dowiedzieć o tym, co tu kiedyś miało miejsce.

... On też zginął. Powtarzałam mu, że go kocham, ale on cały czas za nią płakał i powtarzał jej imię, nie wytrzymałam i on też umarł. Udusiłam go.
Ich już nie ma.
Więc ja też zniknę.

Zamknęłam pamiętnik nie wiedząc co powiedzieć i co zrobić. Spojrzałam na Nicka, który siedział teraz bliżej mnie, jakby chcąc dodać mi otuchy.
- Ona ich zabiła - szepnęłam, to co już wszyscy zapewne wiedzieli, ale ktoś musiał wypowiedzieć te słowa na głos, ktoś musiał to stwierdzić.
- Tak, i na pewno za to zapłaciła - Nick ścisnął moją dłoń i uśmiechnął się przy tym lekko.
Gdy spojrzałam mu w oczy ich ciemność ogarnęła mnie całkowicie, nie zostawiając żadnego skrawka światła. Przymknęłam na chwilę powieki, mając wrażenie omdlenia.
- Teraz już wiem - czyjś szept przeszył moje ciało wywołując przy tym dreszcze.
- Alicja ? - zapytałam dla pewności, choć dobrze wiedziałam co w tym momencie się rozgrywa.
- Teraz mogę odejść w spokoju
- Czy to już koniec? - spytałam.
- Już skończyłam swoją podróż, pośredniczko.
- Dlaczego mnie tak nazywasz?
- Pomogłaś mi i wiem, że w przyszłości będą też inni. Jest wiele dusz, które potrzebują twojej pomocy, a teraz żegnaj. Na mnie już czas.
- Powiedz mi tylko czy wrócimy do domu - poprosiłam.
- Ja was w to wyciągnęłam, więc ja was stąd wydostane. I proszę zniszcz ten łańcuszek.


Otworzyłam oczy łapiąc gwałtownie powietrze, spojrzenie wszystkich było zwrócone w moim kierunku.
- Wszystko w porządku ? - spytał Nick.
- Tak - szepnęłam - Ona wraca już do domu. Wstałam lekko się kołysząc i zabrałam dłoń od blondyna, którą cały czas kurczowo ściskałam.
- My też powinniśmy to zrobić - stwierdziłam.
Amanda podniosła się ze smutkiem na twarzy, zakładając na ramię moją torbę.
- Nie chce tam wracać, bo... boję się tej cholernej rzeczywistości.
Uśmiechnęłam się próbując dodać jej odwagi.
- Wrócimy do domu, obiecuje.
- Ona ci to powiedziała ? - dziewczyna obdarowała mnie zaufanym spojrzeniem, dając znać, że zaczyna mi wierzyć.
Ja tylko w odpowiedzi skinęłam głową i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Żegnajcie - Matt podszedł do jednego z obrazów dotykając zakurzonych ram - Miło było, ale czas już na nas.
Blondynka zaśmiała się z tego żartu i przymrużyła zalotnie oczy patrząc na niego z uśmiechem.


Wyszliśmy tuż po świcie zmierzając w stronę dobrze nam znanego lasu, ostatni raz miałam przed sobą  już mniej przerażający obraz starego budynku. Kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę.
- Żegnaj Alicjo - szepnęłam wracając do swoich znajomych. Szczerze nie wiedziałam jak mogłam teraz określać grupkę osób, która kroczyła tuż przede mną, ich donośne głosy roznosiły się echem tworząc niesamowity efekt zmieszanych słów odbijających się o korony drzew.
Dotykałam palcami liści, które kołysały się powolnie pod wpływem lekkiego wiatru.
- Ej! zaraz będziemy na miejscu, więc lepiej się przygotujcie na wkurzaną nauczycielkę - krzyknął Matt w naszą stronę, który szedł z przodu prowadząc nas do wyjścia.
Ale niestety coś mnie zatrzymało, coś niepokojącego, a mianowicie ogromne pieczenie w okolicach mojej szyi.
Gwałtownie złapałam się w to miejsce ciężko łapiąc oddech. Stanęłam między drzewami próbując złapać równowagę, oparłam się o jedną z grubszych gałęzi.
Przyjaciele szli przodem nie zwracając na mnie uwagi, a łańcuszek, który miałam na szyi zaczął parzyć moją skórę.
- Zdejmijcie... to ze mnie - wycharczałam, zwracając uwagę blondynki, która szła jako ostatnia zamykając pochód.
- Kate! - krzyknęła odrywając się od chłopaków i biegiem ruszyła w moją stronę, zaraz na nią zjawiła się resztą elity.
- Co się dzieje ?! - zapytał zaniepokojony Nick patrząc z przerażeniem na moją zapewne już pobladłą twarz.
- Zde.. zdejmi t-to - złapałam się ponownie za szyję próbując sama zdjąć to przeklęte cholerstwo.
Chłopak nie czekał na kolejne prośby z mojej strony i złapał za kluczyk zwisający na końcu srebrnego zdobienia, pociągnął z całej siły sycząc z bólu, by tuż po chwili kawałek zardzewiałej biżuterii znalazło się na ziemi.
- Cholera co to było ?! - Matt złapał się za głowę patrząc to na mnie, to na blondyna, kręcił głową chcąc zrozumieć co właśnie miało miejsce.
- Alicja została zabita własnie tym! - wskazałam palcem na przedmiot leżący między zgniłymi liśćmi - Głuchy byłeś jak czytałam pamiętnik ?! - wyminęłam go wychodząc na przód. Byłam wściekła i zawiedziona zachowaniem przyjaciela, bo on akurat powinien zrozumieć moje zachowanie, znał mnie najdłużej, a nie potrafił w ogóle mnie wesprzeć. Udawał idiotę, albo próbował się dostosować do zachowania swojej nowej dziewczyny.

Nadal nie docierało do mnie, że oni są razem, że ukrywali to przede mną przez dłuższy czas. Może gdybym wiedziała wcześniej to bolało by mniej, a teraz ? Czułam się zdradzona przez dwie bliskie mi osoby, dodajcie jeszcze złamane serce, bo ktoś nie odwzajemnia twoich uczuć.

Po kilkunastu minutach marszu wyszliśmy na oświetloną plaże mrużąc oczy, aby przyzwyczaić wzrok do panujących tu jasności. Wszystko było na miejscu, rozwalony autokar, kilka ręczników leżących na piachu i dogasające ognisko. Ludzie ze szkoły krążyli bezinteresownie próbując znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie, ktoś próbował ponownie złapać zasięg, co było tylko bezsensowne i stanowiło stratę czasu, oraz nerwów, których już i tak każdy miał zanadto. Usiadłam zmęczona na piachu wdychając świeże powietrze, cały czas odczuwałam lekkie pieczenie w okolicach szyi, co tylko stanowiło dowód na prawdziwość wydarzeń, które miały miejsce w przeciągu kilkunastu ostatnich godzin.
- To już koniec - powiedziałam do siebie z uśmiechem na twarzy. W sercu tłumiłam dwa sprzeczne uczucia, jak się domyślacie była to radość z pewności powrotu i wykonanego przeze mnie zadania, oraz kilku innych małych drobiazgów, jak przygoda i rozrywka, którą udało mi się zapewnić osobom mi bliskim.
Był też smutek, bo to koniec. Skończyła się przygoda i teraz trzeba wracać do rzeczywistości, smutek z powodu straconej miłości był najbardziej bolesny.
Zyskałam też nowego przyjaciela, choć nie byłam pewna czy jeszcze mogę nazywać tę osobę w ten sposób, to byłam pewna, że mogę mu zaufać.
- Siemaneczko cioty ! - do moich uszu dotarł zachrypły głos Dana, który stał naprzeciwko zakrywając swoją osobą słońce. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Nick gdzie byłeś jak Ciebie nie było ? Znalazłeś jakieś grzybki ? - James podszedł do niego wyciągając dłoń - Chodź z nami, mam coś lepszego niż halucynki, którymi zapewne się naćpałeś, żeby z nimi wytrzymać - zachichotał nie spuszczając swojej dłoni, która czekała na jakiś ruch ze strony blondyna.
Wstałam przyglądając się wszystkiemu z odległości, ciekawa czy zawiodę się po raz kolejny na osobie, której zaczęłam ufać, która teraz była moim wsparciem.
- Radzę wam stąd spierdalać - Matt podszedł do zielonookiego chłopaka zaciskając mocno pięści, gdy ten ruszył w jego kierunku ja wstrzymałam oddech zaś serce przestało mi bić na moment, gdy usłyszałam słowa blondyna.
- Daj spokój - chłopak złapał drugiego za rękę, a jego cwaniacki uśmieszek wrócił na twarz.
A jednak... Usiadłam na piachu z rezygnacją, a gdy zaczęłam już wymyślać najgorsze obelgi pod jego kierunkiem z jego ust wyleciało moje imię, zaskoczona spojrzałam w jego kierunku.
- Jesteśmy przyjaciółmi ? - zapytał puszczając do mnie oczko, rozejrzałam się po zaskoczonych twarzach zgromadzonych tu osób, zdając sobie sprawę, że wyglądałam podobnie. Blondyn cały czas przyglądał mi się z uniesioną brwią czekając na odpowiedź.
Skinęłam głową nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
- To moi przyjaciele - stwierdził Nick - I jeśli jeszcze raz obrazicie któregoś z nich to osobiście wam wpierdolę.
Zszokowany James zrobił kilka kroków do tyłu patrząc na Dana, który śmiał się zapewne z własnej głupoty.
- Zamknij mordę! - krzyknął w jego stronę zaciskając mocno szczękę - Co ty odpierdalasz ! - zwrócił się do swojego byłego przyjaciela - Ta mała suka Ci namąciła w głowie?! Jak chcesz to mogę Ci załatwić takich kilka.
Otworzyłam oczy zaskoczona reakcją tego chłopaka, nie zdawałam siebie sprawy, że jest w nim tyle nienawiści.
- Coś ty powiedział ?! - wydarł się Nick podchodząc do drugiego niebezpiecznie blisko.
- To co słyszałeś - wysyczał przez zęby.
Potem nastąpił dźwięk uderzenia, nawet nie zdążyłam mrugnąć, by za chwile móc zobaczyć leżącego na piachu chłopaka o zielonych oczach, który zwijał się z bólu trzymając twarz w obu dłoniach.
- Ty... - nie zdążył nic powiedzieć, bo Nick nachylił się nad nim biorąc w swoje ręce jego idealnie ułożone włosy, pociągnął je w swoją stronę, tak by oczy chłopaka były na wprost jego.
- Ostrzegałem - szepnął patrząc z nienawiścią - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem to zrobić pajacu, a teraz wypierdalaj ze swoim przydupasem z moich oczu.
Puścił jego włosy i stanął przy moim boku uśmiechając się przy tym zwycięsko.
- Nie musiałeś tego robić - stwierdziłam.
Nick uśmiechnął się tylko obejmując mnie ramieniem.
- Wracajmy już do domu

******************************************************************************************

Przepraszam za długą nieobecność, ale na brak weny nic nie poradzę ;)

Rozdział troszeczkę dłuższy od poprzednich i mam nadzieje, że również się podoba :D

Jak możecie się domyślać podróż naszych bohaterów dobiega końca, ale tak właśnie miało być, nie miałam planów ciągnąć niepotrzebnie tego w nieskończoność, ale oczywiście to nie oznacza końca ;)

A tymczasem... jak myślicie jak zakończy się przygoda naszych bohaterów ?


PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz