Rozdział I - Nowicjusz

1.7K 127 40
                                    

Eren nie mógł spać tej nocy. Było to spowodowane podnieceniem, w końcu jest Zwiadowcą, ale także bólem po wczorajszym. Dalej widzi przed sobą twarz Kaprala szykujący się do drugiego uderzenia w jego brzuch. Dodatkowo twarda prycz, która miała służyć mu za łóżko wcale nie pomagała mu zasnąć. Gdy rozległ się dźwięk dzwonu, który budzi wszystkich, chłopak mozolnie wstał i podszedł do drewnianego taboretu, który był jego szafą. Założył na siebie brązowe spodnie i wziął do ręki bluzkę. Niektóre miejsca stwardniały od krwi, a całość śmierdziała od potu i wszechobecnego brudu. Do krat podeszła brunetka w okularach - Hanji Zoe.

-Eren! Jak się spało? -Wypowiedziała równie energicznie jak wszystko co robiła.

Jaeger przełożył przez głowę swoją lnianą koszule ze sznurkiem i wtedy Pułkownik zobaczyła jego podkrążone oczy.

-Co Ci się stało?! -wykrzyknęła.

-Nie mogłem zasnąć, ale to nic. Nie jestem zmęczony.

Zoe wypuściła chłopaka z celi i zaprowadziła go na stołówkę, gdzie po raz pierwszy zje śniadanie z innymi Zwiadowcami. Popchnęła drewniane, wahadłowe drzwi i gestem ręki zaprosiła go do środka, po czym radośnie pożegnała się i znikła gdzieś na korytarzu. Eren zadziwiony przyglądał się wnętrzowi pomieszczenia. Większość zajmowały długie, sosnowe stoły. Do każdego dostawione było po dziesięć krzeseł. Był też jeden mały. Zapewne dla dowództwa. Ściany brudnobiałe z małymi, podłużnymi oknami przy suficie. Eren stał w przejściu rozglądając się, aż zaczęli przychodzić inni żołnierze, którym zablokował możliwość wejścia.

-Nowy, rusz się. -Powiedział z wyższością jeden z nich, a dokładniej Oluo Bozad.

-Tak jest! -wykrzyknął wystraszony i odsunął się, uderzając lekko plecami w ścianę, zsypując trochę tynku.

-Pfi świeżaki. -Przeszedł obok z uniesioną szyderczo głową.

Stał tam wystraszony by przypadkiem nie zająć komuś miejsca i nie nagrabić sobie u kogoś jeszcze. Żołnierze, którzy mieli dyżur zaczęli wychodzić zza szarej zasłony, która była wejściem do kuchni, umiejscowionej za boczną ścianą jadalni by roznieść posiłki. Meble choć stare i zniszczone, były w o wiele lepszym stanie niż te dla korpusu treningowego. Ludzie zaczęli rozmawiać między sobą, a chłopak czuł się nieswojo. Nie dość, że bał się odezwać do kogokolwiek, to jeszcze wyróżniał się, bo tylko on nie był ubrany w mundur. Mimo, że od zawsze nieustraszony, pośród zwiadowców - osób do których żywił ogromny szacunek, stracił całą pewność siebie.

Nagle wszyscy wstali i nastała wręcz grobowa cisza. Do jadalni weszło dowództwo - Erwin Smith, Mike Zacharius, Hanji oraz Levi. Eren najpierw zakłopotany całą sytuacją, po chwili salutował z resztą. Próbował wyglądać poważnie jak na żołnierza przystało, ale w duchu był przerażony. Kamienny wzrok Kapitana przez chwilę skupił się na nim, a sama obecność Mike i wspomnienie z dnia rozprawy, gdy ten go obwąchiwał uśmiechając się, budziła w nim zawstydzający niepokój, który jeszcze bardziej przytłoczył chłopaka. Wtedy kobieta, unosząc głowę z nad papierów, go zobaczyła.

-Czemu nie siadasz? -zapytała.

Nie umiał się wytłumaczyć, tylko uniósł głowę i patrzył na uśmiechniętą twarz przełożonej.

-No chodź. -Objęła chłopaka ręką i siłą zaprowadziła do wolnego miejsca.

Po formalnościach żołnierze zaczęli jeść, gdy wszyscy dostali swój skromny posiłek. Coś w stylu kubka słabej herbaty i małego bochenka chleba z niewielkim plastrem szynki!? Po utracie Muru Maria mięso stało się rzadkie i drogie. Eren dawno nie miał w ustach żadnej wędliny i rozkoszował się tym małym kawałkiem, przez co zwrócił na siebie uwagę żołnierzy siedzących obok niego.

Zaszczyt bycia Zwiadowcą [POPRAWIONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz