Rozdział VII - Odwet

853 85 20
                                    

Spojrzeli sobie w oczy, przez te kilka sekund liczyli się tylko oni. Był to czas by ochłonąć. W końcu nawet Levi był zaskoczony przebiegiem sytuacji. Już prawie pogodził się ze śmiercią, jednak wyrwanie się z jej łaps było o wiele lepszym wyjściem. 

-No to Szczylu możemy Cię wykorzystać. -zażartował z poważną miną. -Zatkasz dziurę. To jedyne wyjście by cały oddział nie stał się żywą karmą. 

-Ta..k..je..st. -powiedział Eren w myślach. Mężczyzna usłyszał tylko niski pomruk. Podążyli w stronę głównej bramy, Levi na jego ramieniu trzymając się włosa drżącą dłonią.

Po drodzę mijani żołnierze stanęli wryci z przerażenia pierwszy raz widząc tytanią wersję chłopaka. Gdy Eren zaczął walczyć z tytanami w pobliżu, Levi zebrał grupę, która ma asekurować go podczas misji. Później poleciał odnaleźć Erwina.

-Jak to się stało, że się zmienił?

-Długa historia. -Odwrócił wzrok.

Wszyscy  stanęli na wysokości zadania. Gunther podleciał do nich mówiąc, gdzie znajduje się duży kamień nadający się na zatkanie dziury. W końcu większość oddziałów pozostała przy życiu współpracowała by w końcu zakończyć tą walkę z nadzieją na ponowną wygraną ludzkości. Zabijanie pobudzonych kup mięsa nie było takie łatwe. Lgnęły do Erena jakby wiedziały co planuje. 

-Pożycz parę mieczy, trzeba pilnować bachora. -Zmienił temat czarnowłosy i wrócił by mieć piętnastometrowego dzieciaka na oku. 

Mimo, że wygraną mieli prawie w kieszeni, zawsze mógł stracić kontrolę co by skończyło się tragicznie. Latał więc przy Chłopcu i odzywał się do niego, aby utrzymać jego kontakt z rzeczywistością. Eren wziął leżący głaz na ramiona i szedł w stronę bramy. 

W tym momencie cały oddział wstrzymał oddech, lecz nie zaniechał walki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W tym momencie cały oddział wstrzymał oddech, lecz nie zaniechał walki. Musieli zapewnić powodzenie misji. I tak się stało, mimo wielu śmierci, strachu, łez i bólu udało się! Nie dopuszczono do utraty muru Rose! 



Sprzątanie, liczenie strat  i całkowity remont bramy zajął trzy tygodnie. Zginęło 35% wszystkich żołnierzy i 40% ludności cywilnej. Dzięki pełnemu zaangażowaniu całej armii nie dopuszczono do większych strat. Oddział Zwiadowców wrócił do swojej twierdzy, dopiero gdy wyleczono rannych. Nie planowana była żadna ekspedycja, aż do wypełniania luk w liczebności przez kadetów. Postanowiono więc przyśpieszenie rekrutacji do wszystkich grup. Kadeci także brali udział w obronie muru przez co Eren martwił się kogo z jego przyjaciół, a w szczególności czy Mikase i Armina zobaczy za niedługo na apelu. 



Hanji uważnie przyglądała się ciału chłopaka odbandażowując jego rany. Czas gojenia i zniknięcie zmęczenia nastąpiło o wiele szybciej niż po pierwszym odbiciu Rose. Próbowała znaleźć powód w różnicy odniesionych obrażeń, czy czasu bycia pod postacią tytana. Nic jednak nie potwierdzało żadnych z jej hipotez. Załamana w końcu przestała zajmować się tą sprawą na jakiś czas, na rzecz pilniejszych. Obiecała mu jednak, że postara się u Żandarmerii o pozwolenie na normalne mieszkanie wśród żołnierzy co niezmiernie ucieszyło bruneta. 

-Jest jeden warunek. -Zagroziła mu palcem. -Jeżeli wymyślisz lub zauważysz cokolwiek co mogłoby być rozwiązaniem tej zagadki masz mi natychmiast powiedzieć! Rozgryzienie tego jest moim najważniejszym celem! -mówiła podekscytowana.

-Tak jest... -Zapewnił zmieszany.

-Nie męcz go już Okularnico. -wtrącił stojący w drzwiach gabinetu Levi z zabezpieczonym, zwichniętym ramieniem. -Kolacja jest już podana, idziemy Eren. 

-T-tak jest! -odpowiedział brunet uśmiechnięty.

-A ja?! -zapytała z wyrzutem i objęła niższego towarzysza, który od razu stracił jej rękę. Przez całą drogę próbowała wydusić od niego informację, skąd ta kontuzja.

Gdy Eren wszedł do pomieszczenia ujrzał nakryte już stoły, dzbany z winem i stojących wokół nich salutujących żołnierzy. Przy zaskoczonym chłopcu stanęło dowództwo, wraz z Erwinem i Levim. Blondyn podał chłopakowi kubek wypełniony trunkiem. 

-Za powodzenie misji i wygraną ludzkości! -Podniósł swój w geście toastu. 

-Oddajcie serca! -Odpowiedzieli chóralnie wszyscy żołnierze. 

-Siadaj Eren i jedz. Zasłużyłeś. -Uśmiechnął się do niego Generał.

Mimo małych funduszy wojska, postarano się o godny posiłek. Gdy wszyscy zjedli wybrano się na plac, gdzie rozpalono ognisko i uczczono wszystkich poległych towarzyszy. Uroczystość choć okupiona krwią miała pozytywny charakter. Wśród zakopanych ciał słychać było zdania "Przyjaciele, nie zginęliście na marne", "Dzięki Wam wygraliśmy" oraz płacz...

Eren miał zamiar wrócić do celi. Wszystkie wydarzenia wymęczyły go psychicznie. Gdy szedł w stronę drzwi twierdzy ujrzał pojedynczy płomyk migający pomiędzy wieżami. Chłopak zaciekawiony postanowił to sprawdzić. 

Zaszczyt bycia Zwiadowcą [POPRAWIONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz