Rozdział IX - Towarzysz

670 57 20
                                    

Zrobiło się chłodno. Cała twierdza, oprócz dwóch dusz, zasnęła po intensywnym świętowaniu. Świeczka w szklanym kloszu, którą przyniósł Levi już dawno się wypaliła. To jednak nie przeszkadzało im siedzieć na dachu przez całą noc. W tamtym momencie nie przejmowali się mijającym czasem, nieżyjącymi towarzyszami, ale za to tym, co między nimi zaszło.

Wcześniej smutna rozmowa, przerodziła się w otwartą pogawędkę. Kilka razy nawet się zaśmiali, co było nie lada miłym zaskoczeniem dla chłopaka.

Gdy Levi rozmyślający i oglądający poranne niebo ujrzał pierwsze promienie słońca, obudził opierającego się na jego ramieniu chłopaka. 

-Eren. -Rozwiał cisze swoim spokojnym głosem czarnowłosy. -Przepraszam, ale musimy iść. -Eren otumaniony, powoli otworzył zmęczone oczy i dostrzegł twarz Levi'a bardzo blisko swojej. Wtedy rozbudził się i zaczerwieniony odsunął od niego.

-Wracaj do pokoju, prześpij się trochę. Zostały jakieś trzy godziny do śniadania. -powiedział spokojnie.

-Nie trze... -Nie chciał przerywać tych chwil jakie mieli razem, był zły na siebie, że zasnął, ale gdy zobaczył gniewny wzrok Levi'a błyskawicznie wstał. Podał mu swoją dłoń, żeby mógł zrobić to samo, a ten uśmiechnął się delikatnie.

-Ty też śpij dobrze, Kapitanie. -powiedział i wszedł przez małe, drewniane drzwi do środka twierdzy, zostawiając Levi'a na dachu.

Idąc korytarzami przetrawiał wszystkie ostatnie wydarzenia. Tak wiele się działo, a to dopiero początek jego kariery w oddziale. Motywował się jednak, że teraz bycie żołnierzem będzie o wiele prostsze z przyjaznym, a nie strasznym Przełożonym. Kładąc się na pryczy zasnął błyskawicznie tuląc koc do siebie.

Poranny wiatr muskał idealnie ułożone kosmyki czarnych włosów mężczyzny. Wpatrywał się on w jaśniejące niebo, jakby szukał kontaktu ze swoimi zmarłymi członkami rodziny.

-Jesteście tacy podobni. -Poszedł zostawiając na murku ulubiony słodycz Isabel.



Dźwięk dobrze wszystkim znanego dzwonu rozbudził zaspanych imprezowiczów. Dowództwo z okazji świętowania pozwoliło żołnierzom pospać do 9:00. Kiedyś niestety trzeba wrócić do codziennego cyklu dnia; posiłek, apel, trening, posiłek, trening siłowy, opieka nad końmi itd. Erenowi głośny ding dong przerwał piękny sen o tajemniczych krainach, które pragnie zobaczyć, gdy wybiją wszystkich tytanów. Już dawno o nich nie myślał. Nie było na to czasu, jednak teraz czuł ogromną swobodę i energię, aby dalej iść ku swoim celom. Wzrok Kapitana nie będzie go od teraz paraliżować, tylko dodawać sił. Oczy najsilniejszego żołnierza spoglądające na Erena z dumą. Gdy sobie to wyobraził zdał sobie sprawę, że spełniło się jego dawne marzenie. Pełny zapału z wielkim uśmiechem, ubrał mundur i wybiegł prosto do sali jadalnej. Mijał skacowanych towarzyszy oraz innych radosnych lub wręcz przeciwnie, w żałobie. Tak się rozglądając nie zauważył, że na jego drodze stoi Kapitan, który zmierzał powoli na posiłek. Chłopak mimo usilnych prób nie był wstanie od razu się zatrzymać i uderzył w plecy zaskoczonego Levi'a swoim ciałem. Po tym runął na ziemię i gdy chciał unieść głowę, by przeprosić zauważył przed swoją twarzą chudą dłoń czarnowłosego. Wstał korzystając z pomocy i zakłopotany zaczął przepraszać Levi'a nagminnie. Mężczyzna uśmiechnął się na ten widok, lecz gdy zorientował się, że mogą go zobaczyć inni żołnierze skamieniał, odwrócił się i wszedł do jadalni.


Gdy podano do stołów Eren wydawał się być w innym świecie rozważając zachowanie Kapitana. Zrozumiał, że ten chce się o niego troszczyć i są teraz może nawet jak przyjaciele, ale nie sądził, że to zmieni całkowity stosunek Levi'a do niego. Przecież jeszcze tydzień temu skopał by go tak, że musiałby od razu biec do Hanji, jeśli byłby w stanie ustać. Odwrócił głowę, chcąc spojrzeć na Levi'a, który jadł posiłek, tak samo spokojnie jak zawsze i pił herbatę w ten swój ekscentryczny sposób. Wtedy Levi uniósł wzrok znad talerza i wskazał widelcem przesyłając mu umowną wiadomość "-Masz zjeść wszystko." 



Żołnierze w ramach treningu uporządkowywali place, aby nadawały się na powrót do korzystania. Oczywiście był to rozkaz Kapitana, który mimo cudownego poranka, nie mógł dłużej znieść takiego bałaganu. Wszyscy jednak uważali, że miłym uczuciem jest namiastka normalności i zajmowanie się przyziemnymi obowiązkami, w zamian walki o życie. Eren pomagał rozkładać konstrukcje ogniska. Gdy Levi przechodził przez plac kończąc swoje zadanie ujrzał chłopaka niosącego ostatnią drewnianą belkę na stos do porąbania.

-Oi, Eren. -powiedział neutralnym głosem.

-Tak Kapitanie. -odwrócił się w jego stronę beztroski. 

Levi'a aż wryło. Biała koszulka oraz spodnie chłopaka zmieniły kolor na szaroczarny. Twarz oraz ręce miał osmolone, a we włosach utkwiła mu mała gałązka. 

-Jak można było doprowadzić się do takiego stanu w godzinę?! Co mówiłem o poszanowaniu munduru! -Rzucił mu w twarz chusteczką i odwrócił się w stronę żołnierzy.

-Wszyscy mają uporządkować się po pracy, inaczej nie dostaniecie posiłku. -Wykrzyczał poważnie Levi, tak aby każdy go usłyszał. 

Eren wytarł twarz, pachnącą Levim materiałową chustką i nie zauważył, że zarumieniony wpatrywał się w niego, aż zniknął za drzwiami twierdzy.

Łaźnie były oblegane przez następne dwie godziny. Chłopak kilkukrotnie zmierzał ku nim, licząc na to, że trafi na czas, gdy także Kapitan będzie się kąpał, jednak ani razu go nie spostrzegł. Gdy zostało już tylko kilka minut do obiadu, umył się, ubrał i pobiegł od razu do jadalni. Jedząc zastanawiał się na co on w ogóle liczył, a gdy wyobraźnia za bardzo mu zaszalała zakrztusił się kawałkiem chleba. 

Po posiłku żołnierze otrzymali pozwolenie na wypoczynek i od tej pory wszyscy zajmowali się sobą, przygotowując się mentalnie na powrót do codzienności.

Eren wstał od stołu jako ostatni. Odłożył swój talerz do kuchni. Poczochrał jeszcze wilgotne włosy, zastanawiając się, czemu nieustannie nachodzą go różnego rodzaju myśli o Kapitanie. Jak na złość to właśnie on z tych rozmyślań go wyrwał.

-Czysty? -Zlustrował go, opierając się o ścianę z założonymi rękami.

-Jest Sir! -wykrzyczał wystraszony, po czym odwrócił wzrok. Nie umiał spojrzeć na niego po tym wszystkim. 

Levi zmrużył oczy i stanął przed nim, na znak, że przygląda mu się dokładnie, a Eren jeszcze bardziej próbował się odsunąć. 

-To dobrze. -wydusił z siebie w końcu. -Bo chyba nie chciałbyś uświnić swojego nowego pokoju. Idź po swoje rzeczy, spotkamy się tutaj za pięć minut. 

Eren pobiegł błyskawicznie w stronę swojej celi i dopiero gdy zaczął zbierać swój nieliczny dobytek zrozumiał znaczenie słów Kapitana.





Zaszczyt bycia Zwiadowcą [POPRAWIONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz