Rozdział 11

30 2 1
                                    


Rano gdy wstałam Ashton jeszcze spał. Zabrałam swoje rzeczy z podłogi i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam z pomieszczenia kładąc się obok Irwina zaczynając go budzić.

- Kotku wstawaj. - zaczęłam kreślić niewidzialne wzorki na jego klatce piersiowej. Chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.

- Hej. - powiedział cicho.

- Hej. -  pocałowałam go.

- Która godzina?

- Prawie dziewiąta. - podniósł się z łóżka zabrał swoje ciuchy i tak jak ja wcześniej wszedł do łazienki. Gdy już wyszedł zeszliśmy na dół gdzie nie było nikogo ale nie ma co się dziwić w tym domu chyba każdy śpi do jedenastej. Na śniadanie zrobiliśmy naleśniki a później usiedliśmy w salonie. Ashton rozłożył się na kanapie a ja pomiędzy jego nogami.

- Kocham Cię. - szepnęłam wtulając się w jego klatkę piersiową.

- Ja ciebie też kocham. - oparł głowę o moje ramię przytulając się mocniej.

- Muszę się zbierać.

- Ale ja cię nie puszcze słońce. - zaśmiałam się.

- Chyba będziesz musiał. - powiedziałam gdy na dół zszedł Luke. -  Cześć Hemmo. - krzyknęłam.

- Hej Brook. - również krzyknął wchodząc do kuchni.

- No dobra masz szczęście, że Hemmings przyszedł. - wystawił mi język.

- Przyjedź później poznasz kogoś.

- Kogo?

- Mojego przyjaciela.

- Dobra przyjadę później. - wyszłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu i po kilkunastu minutach jazdy byłam w domu. Mia siedziała w kuchni i coś robiła a Braian pewnie spał.

- Co robisz?- zapytałam.

- Zbieram się do miasta. No wiesz za niedługo będę miała syna a nie mam dla niego nawet jednego ubrania. Jedziesz ze mną?

- Jasne, daj mi chwilkę tylko się ogarnę. - wbiegłam po schodach przebrałam się i ubrałam buty.

-  Już? - zapytała gdy stanęłam na ostatnim schodku.

- Tak. -  dojazd do galerii zajął nam pół godziny ze względu na korki w centrum miasta. Po sklepach chodziłyśmy pięć godzin a do domu wróciłyśmy obładowane torbami. Braian razem z braćmi Alcantara siedział w salonie i oglądali jakiś mecz.

- Gdzie byłyście?

- Na zakupach dla Toma. - usiadłam obok Rafinhy, który trzymał w ręce pilota i udawał ze on jest bardziej ciekawy niż mecz. W dziwnie szybkim tempie wszyscy ulotnili się z salonu a ja zostałam z najmłodszym z braci Alcantara.

- Nie powiedziałaś, że masz chłopaka. - rzucił dalej patrząc na pilota.

- Nie było okazji a poza tym jestem z nim od jakiegoś tygodnia. - popatrzył na mnie zdziwiony. - Oj Raf! - przytuliłam go a on zaczął się śmiać.

- To kiedy go poznam?

- Przyjedzie później z chłopakami.

- Okej. - uśmiechnął się pokazując białe zęby.

- Oho i oto jest Irwin! - krzyknął Braian.

- Nie podsłuchuj!!! - chłopak wybuchnął śmiechem. Drzwi się otwarły i do środka weszła cała czwórka. Przywitałam się z każdym z nich. - Rafinha, Thiago  to Ashton, Michael, Calum i Luke. Chłopaki to Rafinha i Thiago. - przedstawiłam ich sobie a później usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy.

- Idziemy na imprezę? - zapytał Calum.

- Ja jestem za... - oczywiście na imprezę zgodzili się wszyscy.

- To co o ósmej? - zapytał Ashton.

- Okej.

- Zbieramy się. - pożegnali się z nami i wyszli z domu. Oczywiście nie da się ukryć, że Alcantara i Irwin się nie polubili. Za to Thiago nie miał z nimi większego problemu w sumie jak ze wszystkim.
Po niecałych dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek mojego telefonu odebrałam go nawet nie patrząc na wyświetlacz.

- Halo?

- Musimy przełożyć imprezę kotku. Przepraszam.

- Co się stało?

- Dostałem list...

- I?

- Porwali Alice.

- Musisz ją znaleźć proszę.

- Obiecuje. - rozłączył się. Moja  mina w tym momencie musiała być bardzo dziwna bo każda para oczu w pomieszczeniu była skierowana na mnie.

- Co się stało? - zapytał Braian.

- Porwali Alice.

- Skąd wiesz?

- Ash dzwonił mówił, że dostał list.

- Mia zostajesz w domu a wy... - pokazał na naszą trójkę - Jedziecie ze mną.- ubrałam buty i wsiadłam do samochodu. Weszłam do domu chłopaków. Cała trójka siedziała w salonie pocieszając Clifforda. Gdy tylko zobaczył, że cała nasza czwórka wchodzi do domu wyszedł na taras.

- Pogadaj z nim. - szepnął Luke przechodząc obok mnie. Wyszłam za chłopakiem na taras. Jego oczy były czerwone od płaczu.

- Michael...

- Przepraszam. - szepną.

- Za co?

- Za to, że jestem takim idiotą i za to, że nie potrafiłem jej obronić. - przytuliłam chłopaka do siebie.

- To nie twoja wina Mike. Zrobiłeś to czego ona chciała, zostawiłeś ją w spokoju. Nie mogłeś jej pilnować i równocześnie robić tego co ona chciała. - chłopak odsunął się ode mnie otarł łzy  i wyciągnął z kieszeni papierosy. Podał mi jednego oczywiście jako że palenie to jeden z niewielu moich nałogów nie mogłam mu odmówić.

- Clifford jeśli chcesz mieć  z powrotem swoją  Alice to się zbieraj. - zgasiliśmy fajki i weszliśmy do salonu. Wszyscy byli już gotowi więc każdy wsiadł do swojego samochodu i ruszyliśmy w stronę lasu. To właśnie tam każdy gang w tym mieście wyrównywał swoje rachunki z innymi. Gdy byliśmy na miejscu wysiadłam z auta i rozglądnęłam się.

- Już myślałem, że się nie zjawicie -  poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.

- Zabieraj łapy Shawn! - warknął Ashton.

- Spokojnie Irwin wiem że nie przepadasz za moim bratem ale mnie nie znasz tak dobrze jak jego może akurat jestem inny.

- Obaj nie jesteście niczego warci.

- Mam coś dla ciebie Clifford. - pokazał na zapłakaną Alice. - Powiedz mu teraz.

- Ja... Mike... Ja... No.

- Powiedz w końcu!

- Jestem w ciąży.

- Z kim?

- Z tobą -  szepnęła. Shawn wyciągnął z kieszeni broń i odbezpieczył ją.

- Stój! - krzyknął Ashton - Czego chcesz za nią?

- Brook. - chłopaka zatkało tak samo jak chyba całą resztę.

- Zgoda. - powiedziałam.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

https://www.youtube.com/watch?v=TwdwSkLVXAU ten rozdział definitywnie powstał przy tej piosence :D. I co teraz bedzie z Brook?


Nobody is perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz