Rano gdy wstałam Ashton jeszcze spał. Zabrałam swoje rzeczy z podłogi i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam z pomieszczenia kładąc się obok Irwina zaczynając go budzić.
- Kotku wstawaj. - zaczęłam kreślić niewidzialne wzorki na jego klatce piersiowej. Chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Hej. - powiedział cicho.
- Hej. - pocałowałam go.
- Która godzina?
- Prawie dziewiąta. - podniósł się z łóżka zabrał swoje ciuchy i tak jak ja wcześniej wszedł do łazienki. Gdy już wyszedł zeszliśmy na dół gdzie nie było nikogo ale nie ma co się dziwić w tym domu chyba każdy śpi do jedenastej. Na śniadanie zrobiliśmy naleśniki a później usiedliśmy w salonie. Ashton rozłożył się na kanapie a ja pomiędzy jego nogami.
- Kocham Cię. - szepnęłam wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Ja ciebie też kocham. - oparł głowę o moje ramię przytulając się mocniej.
- Muszę się zbierać.
- Ale ja cię nie puszcze słońce. - zaśmiałam się.
- Chyba będziesz musiał. - powiedziałam gdy na dół zszedł Luke. - Cześć Hemmo. - krzyknęłam.
- Hej Brook. - również krzyknął wchodząc do kuchni.
- No dobra masz szczęście, że Hemmings przyszedł. - wystawił mi język.
- Przyjedź później poznasz kogoś.
- Kogo?
- Mojego przyjaciela.
- Dobra przyjadę później. - wyszłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu i po kilkunastu minutach jazdy byłam w domu. Mia siedziała w kuchni i coś robiła a Braian pewnie spał.
- Co robisz?- zapytałam.
- Zbieram się do miasta. No wiesz za niedługo będę miała syna a nie mam dla niego nawet jednego ubrania. Jedziesz ze mną?
- Jasne, daj mi chwilkę tylko się ogarnę. - wbiegłam po schodach przebrałam się i ubrałam buty.
- Już? - zapytała gdy stanęłam na ostatnim schodku.
- Tak. - dojazd do galerii zajął nam pół godziny ze względu na korki w centrum miasta. Po sklepach chodziłyśmy pięć godzin a do domu wróciłyśmy obładowane torbami. Braian razem z braćmi Alcantara siedział w salonie i oglądali jakiś mecz.
- Gdzie byłyście?
- Na zakupach dla Toma. - usiadłam obok Rafinhy, który trzymał w ręce pilota i udawał ze on jest bardziej ciekawy niż mecz. W dziwnie szybkim tempie wszyscy ulotnili się z salonu a ja zostałam z najmłodszym z braci Alcantara.
- Nie powiedziałaś, że masz chłopaka. - rzucił dalej patrząc na pilota.
- Nie było okazji a poza tym jestem z nim od jakiegoś tygodnia. - popatrzył na mnie zdziwiony. - Oj Raf! - przytuliłam go a on zaczął się śmiać.
- To kiedy go poznam?
- Przyjedzie później z chłopakami.
- Okej. - uśmiechnął się pokazując białe zęby.
- Oho i oto jest Irwin! - krzyknął Braian.
- Nie podsłuchuj!!! - chłopak wybuchnął śmiechem. Drzwi się otwarły i do środka weszła cała czwórka. Przywitałam się z każdym z nich. - Rafinha, Thiago to Ashton, Michael, Calum i Luke. Chłopaki to Rafinha i Thiago. - przedstawiłam ich sobie a później usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy.
- Idziemy na imprezę? - zapytał Calum.
- Ja jestem za... - oczywiście na imprezę zgodzili się wszyscy.
- To co o ósmej? - zapytał Ashton.
- Okej.
- Zbieramy się. - pożegnali się z nami i wyszli z domu. Oczywiście nie da się ukryć, że Alcantara i Irwin się nie polubili. Za to Thiago nie miał z nimi większego problemu w sumie jak ze wszystkim.
Po niecałych dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek mojego telefonu odebrałam go nawet nie patrząc na wyświetlacz.- Halo?
- Musimy przełożyć imprezę kotku. Przepraszam.
- Co się stało?
- Dostałem list...
- I?
- Porwali Alice.
- Musisz ją znaleźć proszę.
- Obiecuje. - rozłączył się. Moja mina w tym momencie musiała być bardzo dziwna bo każda para oczu w pomieszczeniu była skierowana na mnie.
- Co się stało? - zapytał Braian.
- Porwali Alice.
- Skąd wiesz?
- Ash dzwonił mówił, że dostał list.
- Mia zostajesz w domu a wy... - pokazał na naszą trójkę - Jedziecie ze mną.- ubrałam buty i wsiadłam do samochodu. Weszłam do domu chłopaków. Cała trójka siedziała w salonie pocieszając Clifforda. Gdy tylko zobaczył, że cała nasza czwórka wchodzi do domu wyszedł na taras.
- Pogadaj z nim. - szepnął Luke przechodząc obok mnie. Wyszłam za chłopakiem na taras. Jego oczy były czerwone od płaczu.
- Michael...
- Przepraszam. - szepną.
- Za co?
- Za to, że jestem takim idiotą i za to, że nie potrafiłem jej obronić. - przytuliłam chłopaka do siebie.
- To nie twoja wina Mike. Zrobiłeś to czego ona chciała, zostawiłeś ją w spokoju. Nie mogłeś jej pilnować i równocześnie robić tego co ona chciała. - chłopak odsunął się ode mnie otarł łzy i wyciągnął z kieszeni papierosy. Podał mi jednego oczywiście jako że palenie to jeden z niewielu moich nałogów nie mogłam mu odmówić.
- Clifford jeśli chcesz mieć z powrotem swoją Alice to się zbieraj. - zgasiliśmy fajki i weszliśmy do salonu. Wszyscy byli już gotowi więc każdy wsiadł do swojego samochodu i ruszyliśmy w stronę lasu. To właśnie tam każdy gang w tym mieście wyrównywał swoje rachunki z innymi. Gdy byliśmy na miejscu wysiadłam z auta i rozglądnęłam się.
- Już myślałem, że się nie zjawicie - poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- Zabieraj łapy Shawn! - warknął Ashton.
- Spokojnie Irwin wiem że nie przepadasz za moim bratem ale mnie nie znasz tak dobrze jak jego może akurat jestem inny.
- Obaj nie jesteście niczego warci.
- Mam coś dla ciebie Clifford. - pokazał na zapłakaną Alice. - Powiedz mu teraz.
- Ja... Mike... Ja... No.
- Powiedz w końcu!
- Jestem w ciąży.
- Z kim?
- Z tobą - szepnęła. Shawn wyciągnął z kieszeni broń i odbezpieczył ją.
- Stój! - krzyknął Ashton - Czego chcesz za nią?
- Brook. - chłopaka zatkało tak samo jak chyba całą resztę.
- Zgoda. - powiedziałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=TwdwSkLVXAU ten rozdział definitywnie powstał przy tej piosence :D. I co teraz bedzie z Brook?
CZYTASZ
Nobody is perfect
Fanfiction-Kim jesteś? - ponowiłam pytanie, a brunet wybuchnął śmiechem. -Po co mam Ci to mówić? Nikt nie jest perfekcyjny więc i tak się tego dowiesz.