-Ej Jackson podaj tu!-krzyknął Henry z mojej drużyny.
Podałam chłopakowi piłkę i szybko ruszyłam w stronę bramki.
Był chłodny dzień. Niebo zasłaniały szare chmury, z których zapewne niedługo będzie padał deszcz.
Pytanie dlaczego biegamy za piłką bez przerwy przez 2 godziny?
Otóż jutro gramy mecz z drużyną z innej szkoły, dlatego trener nie chce dać nam spokoju i każe nam ostro trenować abyśmy jak to powiedział "byli dobrze przygotowani i nie przegrali żałośnie z tymi słabeuszami"
Oczywiście trener inaczej pojmował słowo słabeusz, ponieważ wszyscy wiedzieli że na starcie walczymy z jedną z najlepszych drużyn.
No ale mówi się trudno i tak czy siak musimy z nimi zagrać i co najważniejsze dać z siebie wszystko.
Na szczęście piętnaście minut później usłyszeliśmy gwizdek oznaczający koniec treningu dlatego wszyscy z ulgą ruszyliśmy w stronę szkoły aby się umyć i przebrać.
Byłam w połowie drogi kiedy nagle zatrzymał mnie znajomy głos:
-Sophieeee!!!!!!
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie Leona. Poczekałam aż do mnie dołączy po czym przytuliłam go na przywitanie.
-Hej, co tam?-spytałam uśmiechając się uprzejmie.
-Boże, jestem kompletnie zmęczony dzisiejszym treningiem, stary dał dziś popalić.-zaczął swój wykład na co się cicho zaśmiałam.
-Niby czym? Przecież stałeś cały czas na bramce.-zażartowałam patrząc w jego stronę.
Blondyn zgromił mnie zabójczym spojrzeniem mrucząc ciche groźby w moją stronę.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i poczochrałam chłopaka po włosach, na co ten znowu dziwnie na mnie spojrzał, lecz po chwili jego spojrzenie zmieniło się z udawanej wrogości na zatroskane.
-A z tobą wszystko dobrze? Wiesz chodzi mi o twój stan zdrowia, jesteś pewna ze będziesz mogła jutro zagrać?-spytał intensywnie się we mnie wpatrując.
Przewróciłam oczami. Wiem że to zdarzenie sprzed tygodnia było dziwne, aczkolwiek wszyscy od tamtego momentu obchodzą się ze mną jak z jajkiem, co jak dla mnie jest bardzo frustrujące. Ciotka mnie kontroluje, a przyjaciele ciągle wypytują o samopoczucie.
Rozumiem martwią się o mnie, ale ja chcę, w miarę możliwości o tym zapomnieć.
Tym bardziej że mój prześladowca nie odzywał się od "wypadku".
A ja miałam nadzieję że tak pozostanie.
Naiwna. -pogrywał ze mnie cichy głosik w głowie.
Zamknij się-uciszyłam go.
Przeniosłam spojrzenie ponownie na Leona uśmiechając się do niego sztucznie.
-Jasne, wszystko jest okay.
Zmarszczył brwi.
-Na pewno?-spytał.
Kiwnęłam głową na co blondyn się delikatnie uśmiechnął.
-To dobrze, bo potrzebujemy cię jutro. Wszyscy chcą widzieć jak skopiesz przeciwnikom tyłki!-wykrzyknął rozbawiony wymachując teatralne rękami.
-Tak tak z pewnością.-mruknęłam, ale uśmiechnęłam się lekko.
Po chwili rozdzieliliśmy się, gdyż dotarliśmy do szatni. Z wspaniałym humorem poszłam pod prysznic podśpiewując sobie cicho.
Nie przewidziałam tego co się stało później.
Nucąc piosenkę rozluźniona obmywałam swoje ciało żelem o zapachu mango. Później wzięłam się za mycie włosów. Pocierałam delikatnie skórę głowy z uśmiechem. Przez przypadek spadła mi gąbka. Pochyliłam się aby ją podnieść na ślepo szukając zaginionego przedmiotu.
Nagle natrafiłam na coś szerokiego i małego. Zwróciłam na to swój wzrok, a z mojego gardła wyrwał się przeraźliwy krzyk.
To nie była moja gąbka.
To był martwy ptak.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani!
Ogólnie chciałabym was przeprosić za długą nieobecność, aczkolwiek muszę z przykrością twierdzić iż rozdziały będą się pojawiać coraz rzadziej ze względu na moje ciągłe wyjazdy i spotkania.
Mam nadzieję że mi wybaczycie! :*
Zapraszam na opowiadanie mojej koleżanki Uratować Maggie
CZYTASZ
NIGDY SIĘ NIE PODDAM
Teen FictionSophie uwielbia grać w piłkę nożną. Postanawia zapisać się do szkolnej drużyny piłkarskiej. Niestety nie wszystko jest takie jak oczekiwała. Czy dziewczyna dostanie się do drużyny? Czy niebieskooki chłopak Alex zakręci jej w głowie? I czy po wydarze...