*5*

369 26 1
                                    

Był to szanowny pan Justin. Ciekawe czego chciał?

-Hej Zoe.- wszedł sobie jak gdyby nigdy nic. Ja  tak chwilę stałam, a potem też weszłam.

-Yyyy... hej? Czego chciałeś?

-Przyszedłem cię odwiedzić i zaprosić na obiad.-Na obiad serio? 

-No ok...

Ubrałam kurtę, buty i wyszłam. Wsiadłam do samochodu chłopaka. Gdy jechaliśmy chłopak nie odezwał się do mnie, ani słowem. Po prawie dziesięciu minutach zatrzymał samochód przy jakiejś restauracji. Wyszłam i skierowałam się wraz z nim do naszego stolika. Kelner przyniósł nam kartę. Po paru minutach wrócił.

-Co państwo sobie wybrało?

-Ja poproszę krewetki, a do picia najlepsze wino jakie macie.-kelner zapisał.

-A dla pani?

-Ja poproszę sałatkę, najlepiej mało kaloryczną i wodę.-kelner odszedł.

-Najesz się tym?-zapytała zatroskany. Zatroskany? O co kurwa chodzi?!

-Jestem na diecie, wyglądam jak świnia.-musiałam to powiedzieć.

-Co takiego? Wyglądasz doskonale, jesteś chuda, nie musisz się odchudzać.

Nie wytrzymałam i uciekłam z restauracji. Myślałam, że jest inny, a on? Jest taki jak inni. Żałosna byłam spotykając się z nim. To był błąd. Na szczęście pamiętałam drogę do domu. 

----------------------------------------------------------------------------

Nie wychodzę już z pokoju około 2 tygodnie. Nie mam zmiaru wychodzić...



SORY ŻE TAK KRÓTKO! KC 

112 KaloriiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz