Płomienie były wszędzie. Gdzie się tylko nie obejrzała, czekała na nią śmierć. Matka wilczyca nie przeżyła ogniska turystów. Tylko ona spośród całej rodziny... A że była młoda, strach przed niszczycielskim żywiołem odczuwała znacznie mocniej niż dorosłe wilki i uciekała, gdzie popadnie. Nigdy jeszcze nie miała do czynienia z pożarem, aż do tej chwili. Jedynie słyszała z opowieści matki o zagrożeniach niosących ogień faunie i florze leśnej, wśród której się wychowała.
Po marnej próbie ucieczki z lasu zaczęła tracić nadzieję. Z tyłu goniły ją gorące płomienie, jakby z zamiarem pochłonięcia jej niewielkiego pokrytego futrem ciała. Wtem po paru wyczerpujących krokach udało jej się wyjść ze strefy zagrożenia, znaczy rodzinnego lasu. Ogień stopniowo rósł w siłę, a Roksana tylko rozpaczała po utraconym szczęśliwym dzieciństwie. Ten piekielny żywioł odebrał jej wszystko, co jej zostało: matkę i starszych braci. Zrozpaczona opadła z sił na nagą ziemię. Drobne łezki wypływały z jej wilczych oczu i moczyły zabrudzone brązowe futro. Nim zdążyła się obejrzeć, odeszła w otchłań Morfeusza.
Była wściekła. Jedyną rzeczą, na którą miała w tym momencie ochotę było niszczenie wszystkiego, co napotkała na swej drodze. Nic nie mogło się równać z mocą Lirii. Na oko dwudziestoparoletnia dziewczyna urodziła się z darem podpalania wszystkiego za pomocą jedynie dotyku. Już we wczesnym dzieciństwie nauczyła się kontrolować swoją moc, lecz tamtego dnia po prostu nie wytrzymała. Została zdenerwowana, a jej ofiarą stał się pobliski las. Nie zastanawiała się nad tym, że ktoś przez to może ucierpieć. Miała samolubną naturę, nie liczyła się z nikim i niczym.
W pewnym momencie coś dostrzegła. Jakby ruszającą się, ciemną kupkę futra leżącą kilkadziesiąt metrów od niej. Oświetlało ją światło, którego źródłem były płomienie, które stworzyła. Liria podeszła do tajemniczej masy z zamiarem sprawdzenia, czy to aby nie jakieś zwierzę zdążyło uciec przed śmiercią. Gdy znalazła się wystarczająco blisko dostrzegła, że bliżej nieokreśloną kupką futra był bardzo młody wilk. Sądząc po ruchach klatki piersiowej wciąż oddychał. Zdumiał ją ten widok. Takie maleństwo w starciu z potężnym ogniem nie miało szans na przeżycie, a jednak dalej żyło i spało pod nogami żywiołaczki. Liria bez zastanowienia wzięła zwierzątko na ręce i odeszła z nim jak najdalej od płonącego lasu.
,,Skoro to zwierzę przeżyło, to musi mieć jakąś misję do wykonania. Gdyby było inaczej Bóg z pewnością pozwoliłby mu umrzeć."
CZYTASZ
Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]
Fanfiction❦ Aɴɪᴇʟᴇ Bᴏżʏ, Sᴛʀóżᴜ ᴍóᴊ... Cᴢᴇᴍᴜ ᴄɪę ᴘʀᴢʏ ᴍɴɪᴇ ɴɪᴇ ʙʏłᴏ? Dʟᴀᴄᴢᴇɢᴏ ᴘᴏᴢᴡᴏʟɪłᴇś ᴍɪ ᴜᴍʀᴢᴇć? ❦ ❦ Aʜ... Sᴢᴜᴋᴀłᴇś ᴊᴇᴊ. Lᴇᴄᴢ ᴛᴏ ɴɪᴇ ᴊᴇꜱᴛ ᴛᴀ ᴏꜱᴏʙᴀ, ᴋᴛóʀą ᴄʜᴄɪᴀłᴇś ᴢɴᴀʟᴇźć. Tᴀᴋ ɴᴀᴘʀᴀᴡᴅę ɴɪɢᴅʏ ɴɪᴇ ɪꜱᴛɴɪᴀłᴀ. ❦ ❦ Wɪᴅᴢɪᴀłᴇś ᴊą, ᴛᴀᴋ? Tᴏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴏꜱłᴏɴᴀ, ᴄᴏś ᴡ ʀᴏᴅᴢᴀ...