Rozdział 2: Nowe życie

1.7K 87 2
                                    

  Droga nie była tak ciężka, jak wspominała Liria. Leśne gęstwiny i małe bagienka nie były obce dla małej wilczycy. Pokonywała każdą przeszkodę z dziecięcą łatwością, a napędzająca ją wizja nowego domu pełnego miłości dodawała jej energii. Rozpierała ją radość przez całą drogę, jednakże jej nie okazywała.

  Chciałaby sobie pobiegać wokół drzew, wyszaleć się, a nie tylko truchtać w milczeniu. Wydawało się, że żywiołakowi ognia nieprzerwana cisza nie sprawiała najmniejszego problemu. Nawet była zadowolona, że wilczek grzecznie idzie i nie zawraca jej głowy. Zwierzak nie zareagował nawet na przebiegającego nieopodal zająca... Gdyby za nim pobiegł, mógłby zniknąć w gęstwinie, przez co Liria musiałaby go potem szukać, co niewątpliwie by ją rozzłościło. Roksana nie zamierzała denerwować kogoś, kto w sumie uratował ją przed spłonięciem w piekielnym pożarze.

 Kilkadziesiąt minut drogi trwały dla wilka w nieskończoność. Dziewczynka w ciele zwierzęcia nie mogła się doczekać, aż znajdzie się u kogoś, kto obdarzy ją miłością i dobrocią. W tej sytuacji, Liria będzie zadowolona, gdy się pozbędzie tej futrzastej kuli u nogi.

 Dziewczyny wyszły po dłuższym czasie spacerowania z lasu i ich oczom ukazał się spory kościół. Kolorowe kamienie wyłożone na dróżkę błyszczały w słońcu od skapywającej na nie z pojedynczych źdzbeł trawy rosy, a po obu stronach ścieżki, w równych odstępach rosły młode, niewyrośnięte drzewa. Ściany zewnętrzne świątyni Chrystusa pomalowano białą farbą, przypominającą odcieniem morską pianę, a dach był pokryty ciemnymi, okrągłymi dachówkami. Okrągłe witraże usadzone z obu stron wysokich drzwi z drzewa wenge, przedstawiały Maryję trzymającą na rękach małego Jezusa.

 - To tutaj – rzekła uradowana Liria. W jej głosie wyraźnie słychać było nieopisaną ulgę, związaną z zakończeniem męczarni, jaką była chwilowa opieka nad malutkim wilkiem.

 - Więc... Tutaj mam zamieszkać? – zapytała cichutko wilczyca.

 - Nie do końca. Za kościołem jest mieszkanie osoby, która się tobą odpowiednio zajmie.

  Liria bez wahania ruszyła przed siebie, weszła na stopień i zapukała pewnie do drzwi. Wilczyca schowała się za nią. Dopiero teraz odczuła drobną obawę przed nowym opiekunem. Nie wiedziała, jaki jest człowiek, do którego zaprowadził ją żywiołak ognia. Gdyby wcześniej cokolwiek by o nim opowiedziała, czułaby się teraz bardziej komfortowo. Drzwi otworzył niewysoki (na oko miał metr siedemdziesiąt) mężczyzna z siwymi, krótkimi włosami ułożonymi gładko do tyłu, ubrany w długą czarną sutannę.

 - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. – Żywiołak ukłonił się delikatnie, pozdrawiając go.

 - Na wieki wieków. Amen. Witaj Lirio! Z jaką sprawą dziś do mnie przychodzisz? Czyżby kolejna spowiedź? – zapytał ciepłym głosem mężczyzna.

 - Niezupełnie... - zaczęła. – Mam do księdza ogromną prośbę, ale niepokoję się, czy ksiądz na nią przystanie... Na ostatniej mszy, kazanie dotyczyło pomagania innym i ja... uratowałam przed śmiercią pewną... osobę, która nieszczęśliwie straciła rodzinę w pożarze, a przy okazji i dom. Nie ma, gdzie się podziać. U mnie w domu nie ma miejsca i pomyślałam, że... - Ucięła w tym momencie. Nie miała pomysłu, jak skutecznie poprosić o schronienie dla wilczka.

 - Lirio, chyba wiem o co ci chodzi. – Uśmiechnął się miło do niej. – Cieszę się, że uważałaś na mszy. To prawda, trzeba pomagać biedniejszym od nas. Wierzę, że chciałabyś tego kogoś do siebie przygarnąć, ale skoro nie możesz, to ja oczywiście mogę się tym zająć. Rozumiem, że to byłoby na stałe?

 - Owszem. I dlatego nie wiedziałam, czy ksiądz będzie chciał przygarnąć ją do siebie – mówiła ze sztuczną, ale jakże wiarygodną wstydliwością.

Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz