Rozdział 12: Lalka

827 46 1
                                    

Wolno mijała mi dzisiejsza noc. Było ledwo po północy, a wydawało mi się, że rozmowa z Subaru trwała co najmniej godzinę.

Jednak samotność w takim wielkim domu nie jest rzeczą przyjemną. Mogłabym znów polecieć do ogrodu, ale wolę nie narażać się na humory wampira.

Zamiast tego, po prostu buszowałam po rezydencji. Nie zamierzałam zaglądać do pokoi moich gospodarzy. To byłoby bardzo niebezpieczne.

Ale na przykład kuchnia albo główny hol były dobrymi miejscami do eksploracji.

Duże ozdobne żyrandole, długi bladoczerwony dywan ciągnący się spod wejścia do szczytu schodów, nienaturalnie wysoko położony sufit. Pierwszego dnia nie miałam ani chwili, by dokładnie się przyjrzeć temu wszystkiemu.

Pod względem wystroju było to naprawdę ekscytujące pomieszczenie. Przypominało stare zamczysko z legend. To wszystko było spowite tajemniczością i grozą.

Aż przypomniał mi się moment, w którym zobaczyłam w oknie błyszczące fioletowe oczy Kanato patrzące się prosto na mnie. Wyglądało to trochę tak, jakby był duchem, który tylko czekał aby mnie nawiedzać po nocach.

- Roxy, co ty tu robisz? - o wilku mowa. Pojawił się nagle przede mną bezszelestnie.

- Kanato! Nie strasz - takie nagłe pojawienie się przed kimś może doprowadzić do zawału serca.

- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie - rzucił z pewnego rodzaju urazą.

- Ja... Więc, no, spaceruję sobie. - odpowiedziałam z lekkim rozkojarzeniem.

- Choć ze mną. Chcę ci coś pokazać - odwrócił się na pięcie i ruszył przez korytarz. Udało mi się go dogonić i poszłam za nim.

Zaprowadził mnie do jasnej sali pełnej damskich rzeźb. Ale wyglądały tak realistycznie, jakby miały zaraz się ruszyć z miejsca. Do ich sztuczności przekonały mnie szklane kulki w miejscach oczu.

- Ciekawe te figury. Z czego są zrobione? - zapytałam, by przerwać panującą między nami ciszę.

- Cieszę się, że ci się podobają. Są z wosku - dodał po chwili.

- Nie podejrzewałabym. Wyglądają jak prawdziwe - zadziwiało mnie również to, że każda z nich była ubrana w suknię ślubną. Przypadek? Nie sądzę. Ale i tak, to bardzo pomysłowe.

- Skąd je masz? - ciągnęłam dalej pogawędkę.

- Powiedzmy, że zrobiłem - odparł.

Powiedzmy? Ten ton głosu nieco mnie przeraził. To znaczy, nie tyle ton głosu, co sens tego zdania.

Pomimo wszystko, byłam pod wrażeniem tego, że zrobił ich aż tyle sam. Na pewno sam, reszta pewnie by mu nie pomogła. Ciekawe, czy te kulki to też jego dzieło. Dawały niesamowity efekt pustki oczu.

Każdy inny, na moim miejscu, byłby nimi zniesmaczony, ale nie ja. Zawsze miałam pociąg do tajemniczości i grozy. To mi najprawdopodobniej zostało po wilkołactwie.

- Niesamowite. Rozumiem, że zrobiłeś je sam, prawda? - musiałam zapytać, tak dla pewności.

- Nie, Teddy mi pomagał.

No tak. Kanato ma zawsze przy sobie swojego ukochanego miśka Teddy'ego. Przeważnie jak go widuję, to tuli go do siebie, jak najważniejszą rzecz na świecie. Pewnie ma dla niego bardzo duże znaczenie, ale nie będę wnikać w szczegóły, jak duże, bo w sumie sama nie wiem.

Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz