Rozdział 18: Pokusa

890 43 16
                                    

Usiadłam na brzegu łóżka zapominając, że mam na sobie tylko bieliznę i szlafrok. Jego słowa, zachowanie nie dawało mi spokoju. Co to wszystko oznaczało? Kiedy mam się tego dowiedzieć?

- Roxy!

Nagle do pokoju wbiegł Subaru zakłócając moje rozmyślania. Skierowałam głowę w jego stronę. Dyszał. Przybiegł tu, mimo iż mógł się teleportować, czym pewnie by mnie wystraszył.

Jakie to było... ludzkie. Nawet bardzo.

- Subaru-kun... Coś się stało? - zapytałam spokojnie. Może nawet za spokojnie.

- Sam chciałem się ciebie o to zapytać - podszedł do mnie i usiadł obok. Wyprostowałam się i zakryłam większą część dekoltu.

- Nie rozumiem. Nic mi nie jest - spojrzałam na niego zaskoczona.

- Co się działo tam na dole? W salonie?

- Em... - nie umiałam odpowiedzieć. - Nic takiego. Już... Już nie ważne. Wyjaśniłam całą sprawę z trojaczkami. Czemu pytasz?

Przyglądał mi się z troską chłonąc każde moje słowo. Wydał mi się teraz bardziej człowieczy. Nie przypominał krwiopijcy, którym był. Chociaż Subaru nigdy mnie nie ukąsił. Nie posmakował mojej krwi. Nieraz widziałam jego błyszczące w świetle kły, ale nie zdarzyło mi się ich poczuć, jak przebijają moją skórę.

Dziwne. Bardzo dziwne.

- Laito i Ayato w kółko podniecali się tym, że prawie cię zgwałcili i narzekali przy okazji, że Shu im przeszkodził w ,,dokańczaniu ich dzieła", jak to określili. W każdym bądź razie, pamiętam, co ostatnim razem zrobił ci ten wiecznie senny półmózg, więc...

- Ok, ok rozumiem - przerwałam jego tłumaczenia. - Nic mi nie jest, naprawdę. A Shu... - zawiesiłam na chwilę głos, szukając odpowiednich słów - ... również nic mi nie zrobił - dokończyłam ściszonym tonem.

- Na pewno? - chciał się upewnić.

- Tak, nie musisz się martwić - zapewniłam.

Subaru zrobił się ostatnio bardzo troskliwy. To trochę nienormalne, jak dla mnie. W sumie, to już od początku naszej znajomości przejawiał oznaki inności. Reszta jego braci szukała za każdym razem okazji, żeby wtopić kły w moje ciało, a on nigdy mnie nie ugryzł. Nawet nie liznął, nie powąchał tak z bliska.

Może jest na specjalnej diecie bezkrwistej?

Inne wampiry są wiecznie spragnione ludzkiej krwi. Nigdy nie widziałam, żeby on pił czyjąś krew. A zatem powinien za nią szaleć jak opętany. Tymczasem siedział sobie spokojnie obok mnie bez wyraźnej ochoty, by się wgryźć.

Co za paradoks.

Zupełnie przy tym zapomniałam o nie odsłanianiu się. W jednej chwili przestałam o to dbać. Byłam zbyt zajęta rozpracowywaniem jego całokształtu. Przez to, miałam teraz cały dekolt na wierzchu. Nozdrza białowłosego wampira poruszyły się wyłapując mój zapach. Jego czerwone oczy zaświeciły się niczym oświetlone rubiny obserwując moją jasną i delikatną skórę. Miałam przez chwilę wrażenie, że drżał.

- Subaru-kun? - powiedziałam niepewnym głosem. Wydał mi się nieobecny. Myślami go nie było, ale jego ciało siedziało niedaleko.

Krzyknęłam na niego, aby go wybudzić z transu. Lecz wciąż pozostawał skamieniały.

I w tym momencie zrobiłam coś niezwykle niebezpiecznego - dotknęłam go. Położyłam całą swoją ciepłą dłoń na zimnej skórze jego reki. Chciałam tylko go wybudzić. To był odruch, spowodowany myślą, że dzieje się coś niedobrego.

Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz