Rozdział 27: Nim Cię stracę...

697 50 39
                                    

  - Kocham cię – powtórzyłam. Serce biło mi jak oszalałe. Nie potrzebowałam niczego innego, poza jego obecnością.

  Próbowałam spojrzeć na chłopaka, lecz obraz rozmazywały mi na nowe zbierające się w oczach łzy. Shu otarł je kciukami ujmując moją twarz w dłonie.

  - Dlatego płaczesz? – spytał przyciszonym głosem.

  - N... Nie do końca... Widzisz, ja... - z każdym słowem mój głos coraz bardziej się łamał pod wpływem szargających mną uczuć. Z jednej strony, uważałam za konieczność opuszczenie go i tej rezydencji, ale życie, nie mając go u boku wydawało mi się niemożliwe. Umarłabym z tęsknoty, gdyby taka śmierć istniała.

  - Czemu się pakujesz? – zadał kolejne pytanie, skinąwszy głową na otwartą walizkę. Przeniósł ręce z mojej twarzy i oparł się łokciami o swoje kolana kucając przede mną.

  - ...wyjeżdżam... Na zawsze... – odpowiedziałam prawie niesłyszalnie, zalewając się kolejną falą płaczu. Objęłam blondyna za szyję i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.

  - Zostawisz mnie..? – bardziej oznajmił niż zapytał. Ciężko mi było to przyznać, ale to właśnie chciałam zrobić. Bolało mnie to. Przeczuwałam, że nawet praktyki na anioła stróża i postać Oreiro nie wypełniłyby pustki w sercu, jaką by on pozostawił; pustki jak czarna otchłań bez dna pożerająca wszystko, co piękne, wypluwając z siebie cudowne wspomnienia spędzonych razem chwil z Shu i resztą braci Sakamaki, które budzą we mnie tamte uczucia, i wypychając nimi mój umysł, jakby myśliwy wypychający upolowane przez siebie, martwe po walce o przetrwanie, zwierzę.

  Drżałam nie umiejąc się uspokoić. Z rozpaczy wyłabym do księżyca, gdybym oczywiście wciąż była wilkołakiem. Trwaliśmy w ciszy, nim znów padło kolejne pytanie:

  - Musisz?

  Przytaknęłam głową, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Praktycznie, nie była to do końca prawda. Istniała możliwość, żebym została, ale tym samym wzrastała szansa, że ktoś z Ministerstwa zakabluje na nas presenansom i wszystko runie. Nie wybaczyłabym sobie tego.

  Odsunęłam się od chłopaka i znów zaczęłam się pakować. Widziałam, że mi się przyglądał stojąc w bezruchu. Z coraz większym trudem układałam kolejne rzeczy w walizce. Dlaczego on nie reagował? Czemu mnie nie powstrzymywał? Powinnam odetchnąć z ulgą, że nie zrobił dramy ani uporczywie nie protestował. Jednak wciąż byłam niespokojna. Nurtowało mnie jego obojętność. Tak to przynajmniej odebrałam – jego nie obchodziło, że już nigdy się nie zobaczymy? A może po prostu umie perfekcyjnie kamuflować swoje uczucia.

  Koniec. Zamknęłam suwakiem bagaż i postawiłam go na podłodze. Nagle poczułam jak Shu chwyta mnie za ramiona i przyciska do siebie, kładąc czoło na moim barku.

  - Zostań. Chociaż ty mnie nie opuszczaj... Proszę – wyszeptał ciężko i... błagalnie?

  - Nie rozumiesz...

  - To ty nic nie rozumiesz – przerwał mi. – Jeśli to zrobisz, zranisz mnie. Wolałbym zginąć... niż żyć bez ciebie – odwrócił mnie przodem do siebie i spojrzał głęboko w oczy. Widziałam żałość i trwogę w błękicie jego tęczówek. Aliści poruszyło go to.

  - A mógłbyś... żyć w świecie, którym mnie nie ma? – zapytałam po chwili wahania. Chłopak odchylił głowę i przyjrzał mi się badawczo.

  - Powiedziałem przecież.

  Pokręciłam głową spuszczając wzrok.

  - Nie... Żyć w świecie, w którym kogoś nie ma, a żyć bez kogoś, to dwie różne rzeczy – mówiłam spokojnie, ze smutkiem w głosie. – Zapytałam cię, czy mógłbyś żyć, ze świadomością, że mnie nie ma, że nie istnieję.

Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz