Kurwa mać! Złapano nas - całą trójkę. Bez szansy na ucieczkę kierowaliśmy się do, tylko strażnikom wiadomego, miejsca.
Głupi aniołek. To przez niego daliśmy się schwytać. Mógł lepiej opracować ten plan, wtedy byśmy tak nie skończyli. Już cieszyłem się tym, że mam Roksanę znów przy sobie i w jednej chwili to szczęście rozwaliło się jak ściana pod wpływem uderzenia pięści Subaru.
Eh... Przynajmniej wiedziałem, że jest bezpieczna. Jestem przy niej; widzę, co się dzieje. Nikłe stróżki krwi ociekały z dziur po piórach mojej ukochanej. Jej słodki, odurzający i zarazem tajemniczy zapach dochodził do moich nozdrzy drażniąc mnie, i odciągając moją uwagę od rzeczywistości. Pragnąłem wbić kły w gładką i ciepłą skórę dziewczyny, by zaspokoić swoje pragnienie.
W gardle czułem nieprzyjemne pieczenie nasilające się przy każdym łyku śliny. Zdążyłem przywyknąć do jego obecności, jednakże teraz wydawał mi się nie do zniesienia. Nie umiałem myśleć o niczym innym niż o szkarłatnym osoczu łagodzącym moją udrękę.
,,Shu, skup się! Idziesz przed anielski sąd i jedyne, co cię w tej chwili obchodzi, to krew twojej własnej dziewczyny" skarciłem się. Lecz cóż mogłem na to poradzić? Nigdy nie podejrzewałem, że mógłbym znaleźć się w sytuacji takiej, jak ta. Moje życie obracało się wokół krwi.
Jestem jak w schemacie, z którego nie mogę wyjść. Zawsze było tak samo. Istniałem w monotonii – kolejna ofiarna narzeczona, ta sama walka o jej krew, a na końcu zgon przed przebudzeniem. Każda z tych istot była dla mnie nikim. Nie istotne było jej stanowisko, charakter i wszystko inne. Służyła dla mnie jedynie jako bank krwi. Widziałem jej cierpienie, zmagania z osłabionym przez anemię ciałem, aż do śmierci. Żadna z tych rzeczy mnie nie ruszała. Po co miałbym zawracać sobie głowę tymi problematycznymi rzeczami? Narobiłbym sobie tylko dodatkowych obowiązków, a przeciążały mnie już te, które miałem wcześniej.
Dlaczego teraz jest inaczej?
Dlaczego się przejmuję tą jedną z wielu danych nam narzeczonych? Dlaczego akurat ona mnie obchodzi?
Dlaczego los pozwolił mi ją pokochać jednocześnie dokładając zmartwień i bólu?
To, co się aktualnie działo oraz to, co wydarzyło się stosunkowo niedawno dawało mi sens istnienia; że chcę tu jeszcze być, dla tej konkretnej osoby. Sprawia mi to ból – nie tylko psychiczny, ale i fizyczny.
Cierpię, bo zmuszam się do głodzenia, by JEJ nie skrzywdzić.
By JEJ było dobrze.
By ONA nie widziała we mnie tylko sadystycznego krwiopijcy.
By ONA zechciała ze mną być do końca świata.
By mówiła mi, że JA jestem jej potrzebny.
Ja i nikt inny...
Tch, myślenie jest jednak męczące. Już więcej dzisiaj nie będę myślał. To dla mnie za duży wysiłek.
„Magna Atrium”.
Minęliśmy łuk z olbrzymim napisem pomieszczenia, w którym się niedawno znaleźliśmy. Był to ogromny plac zwieńczony udekorowaną malowidłami i sklepieniem kopułą, przypominający wnętrze Koloseum z trybunami dla publiczności i trzema ławami pośrodku, do których zostaliśmy zaprowadzeni. Przykuto nas do kajdan przymocowanych do powierzchni blatów ław, a niedaleko nas stanęła dwójka umięśnionych basiorów, uzbrojonych w miecze i okrągłe tarcze.
W momencie, gdy nas wprowadzono zauważyłem tylko nielicznych osobników anielskiego społeczeństwa zasiadających na trybunach, ale po paru krótkich minutach wypełniły się one setkami aniołów i, co mnie zdziwiło, demonów – po prawej stronie miejsca zajmowały aniołki oraz ludzcy księża, a po lewej istoty uznawane przez Kościół za szatańskie pomioty.
![](https://img.wattpad.com/cover/77509487-288-k435026.jpg)
CZYTASZ
Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]
Fanfiction❦ Aɴɪᴇʟᴇ Bᴏżʏ, Sᴛʀóżᴜ ᴍóᴊ... Cᴢᴇᴍᴜ ᴄɪę ᴘʀᴢʏ ᴍɴɪᴇ ɴɪᴇ ʙʏłᴏ? Dʟᴀᴄᴢᴇɢᴏ ᴘᴏᴢᴡᴏʟɪłᴇś ᴍɪ ᴜᴍʀᴢᴇć? ❦ ❦ Aʜ... Sᴢᴜᴋᴀłᴇś ᴊᴇᴊ. Lᴇᴄᴢ ᴛᴏ ɴɪᴇ ᴊᴇꜱᴛ ᴛᴀ ᴏꜱᴏʙᴀ, ᴋᴛóʀą ᴄʜᴄɪᴀłᴇś ᴢɴᴀʟᴇźć. Tᴀᴋ ɴᴀᴘʀᴀᴡᴅę ɴɪɢᴅʏ ɴɪᴇ ɪꜱᴛɴɪᴀłᴀ. ❦ ❦ Wɪᴅᴢɪᴀłᴇś ᴊą, ᴛᴀᴋ? Tᴏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴏꜱłᴏɴᴀ, ᴄᴏś ᴡ ʀᴏᴅᴢᴀ...