Przymknęłam oczy zadowolona. Był piękny ranek, a ja leżałam przykryta kołdrą, czując na biodrze rękę Ravena. Było mi tak dobrze, że miałam ochotę spać dużo dłużej.
-Kochanie, muszę iść do gabinetu, zająć się sprawami watahy. Potem ktoś do ciebie przyjdzie i oprowadzi po rezydencji- wyszeptał mi do ucha i pocałował we włosy. Zamruczałam zadowolona i mocniej owinęłam się kołdrą. Już prawie ponownie zasnęłam, gdy do pokoju wpadło małe tornado.
-Cześć, jestem Maja i będę cię oprowadzać- przeciągnęłam się i otworzyłam zaspane oczy. Przede mną stała średniego wzrostu, piękna hinduska.
-Larisa- przedstawiłam się zeskakując z łóżka i wyciągając w jej stronę rękę. Zamiast ją uścisnąć, dziewczyna rzuciła mi się w ramiona. Najpierw zesztywniałam, a potem objęłam ją trochę niezgrabnie. Przecież byłam w miejscu, gdzie nikt mnie nie znał, moi rodzice nie mogli zobaczyć mojego zachowania, w końcu mogłam być taka jaką chciałam być, a nie jaką rodzice chcieli, żebym była.
-Miło mi ciebie poznać- powiedziałam delikatnie.- pozwolisz, że się przebiorę?- zapytałam, a ona skwapliwie przytaknęła i wyszła. Kucnęłam przy walizce, którą przyniósł mi ktoś od alfy, z domu Patricka. Szybko ubrałam przylegające dżinsy i bluzkę z długim rękawem. Wyszłam na korytarz, gdzie Maja spokojnie na mnie czekała.
-Muszę ci powiedzieć, że wszyscy bardzo się cieszymy z tego, że Raven znalazł swoją mate. Pokażę ci każdy kąt, krzak i co tylko będziesz chciałam-powiedziała radośnie, schodząc po schodach. Ruszyłam za nią uważnie się przyglądając wszystkiemu. Korytarz był urządzony w białym kolorze z drobnymi szarymi akcentami. Było ładnie, ale bardzo oficjalnie, trochę nie moje klimaty, za to parter był w ciepłych, przyjemnych dla oka kolorach. Rezydencja o tej porze dnia była pusta, wszyscy byli w pracy, albo w szkole.
-A to jest kuchnia, królestwo pani James- powiedziała Maja, wprowadzając mnie do przestronnego pomieszczenia w kolorze ciemnego drewna i stali nierdzewnej.
-Witaj Alfo- zwróciła się do mnie kobieta po 50-siątce, delikatnie się kłaniając.- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, trochę przypominała mi moją babcię tylko, że ta kobieta emanowała ciepłem, gdy tymczasem po mojej babci mogłam się spodziewać zdystansowanego chłodu.
-To my już będziemy lecieć- odezwała się Maja i już ciągnęła mnie w stronę wyjścia do ogrodu. W przejściu jednak z kimś się zderzyła. Widząc twarz tej osoby, szybko pochyliła głowę i wyszeptała pospiesznie przeprosiny.
-Nic się nie stało- odezwał się tak dobrze znany mi głos. Moje serce przyspieszyło, zrobiłam kilka kroków w przód i spojrzałam w twarz mężczyźnie.
-Krystian?- mój głos zadrżał pod wpływem emocji. Chłopak zamarł, a jego wzrok spoczął na mnie. W jednej chwili stałam przed nim, a w drugiej byłam przyciskana do jego torsu. W moich oczach pojawiły się łzy.
-Myślałam, że zginąłeś, jako wygnaniec, zupełnie samotny- wczepiłam się w niego bardzo mocno.
-Na szczęście Raven mnie przyjął do stada- spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy- bałem się, że już cię więcej nie zobaczę- wymruczał całując mnie w czoło. Byłam taka szczęśliwa widząc go całego i zdrowego. Wyswobodziłam się z jego objęcia i chwytając za rękę, poprowadziłam na górę, mówiąc:
-Mamy tyle rzeczy do nadrobienie- zaśmiał się na moje słowo. Żadne z nas nie przejmowało się zaskoczonym i przerażonym wzrokiem Mai, odprowadzającej nas spojrzeniem na piętro. Otworzyłam drzwi do pokoju Ravena.
-Widzą, że Alfa odstąpił ci swój pokój- mruknął w uznaniem. Usiadłam na łóżku, a za mną podążył Krystian.
-Nie odstąpił mi- powiedziała spokojnie, co go zaszokowało.
-Nie jesteś tutaj w delegacji pokojowej?- zapytał zaniepokojony. Pokręciłam przecząco głową.
-Jestem mate twojego Alfy- odgarnęłam włosy na bok, żeby mógł zobaczyć tymczasowe oznaczenie. Chwycił moje dłonie w rozpaczliwym geście i delikatnie zbladł na twarzy.
-Krystian wszystko okej?- przyłożyłam wierzch dłoni do jego czoła w opiekuńczym geście.
-Larisa musisz uciekać jak najdalej, Raven on nie jest- nie dowiedziałam się czym nie jest mój przeznaczony, bo drzwi otworzyły się z hukiem i stanęła w ich moja bratnia dusza. Emanowała od niego czysta furia. Krystian i ja zamarliśmy w przerażeniu. Po chwili, gdy alfa zrobił krok w naszą stronę, wstałam i patrząc się mu prosto w oczy, powiedziałam.
-Raven, to nie tak jak myślisz- warknął na mnie.
-Czyli jak? Nie zdradzasz mnie z moim betą?- stanął tuż przede mną.
-My jesteśmy tylko starymi, dobrymi przyjaciółmi, nie widziałam go dwa lata- położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, ale od razu strącił.
-I dlatego się obściskujecie? Ty zostajesz tutaj, masz zakaz wychodzenia- powiedział twardo patrząc się na mnie- a ty idziesz ze mną, musimy coś sobie wyjaśnić.- Chciałam zaprotestować, ale jego postawa skutecznie mnie do tego zniechęciła. Zamknęłam oczy, gdy wychodzili i cicho się modliłam, żeby nic się nie stało mojemu przyjacielowi.
************
Mam nadzieję, że wybaczycie mi taką długą przerwę w pisaniu ;) W ciągu kolejnych kilku dni pojawią się kolejne rozdziały moich inny opowiadań.
Komentujcie i gwiazdkujcie, dla mnie to wiele znaczy:*
CZYTASZ
Oddana
WerewolfMoja rodzina oddała mnie Alfie, którego nie kocham, a co gorsza on kocha inną. Oboje potrzebujemy tego związku, ale życie ze sobą jest koszmarem. Żadne z nas nie ma odwagi zerwać tego przymierza tylko, że on ma ludzką Mate, a ja przy nich jestem zu...