Wzburzenie i adrenalina dodały mi skrzydeł. W trzy godziny dobiegłam do siedziby stada Ravena. Większość z nich była zajęta swoimi obowiązkami, tylko kilku członków, w tym Krystian i Maja siedzieli w salonie i oglądali jakiś serial. Ich głowy skierowały się w moją stronę, gdy stanęłam w progu, zdyszana i oblepiona błotem.
-Larisa!- krzyknęła przerażona i podbiegła do mnie. Szybko zaprowadziła mnie do najbliższego pokoju i przyniosła z góry moje rzeczy. Przemieniłam się i przebrałam, po czym weszłam do salonu.
-Wiedzieliście?- zapytałam zdenerwowana. Spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
-Wasz alfa nie jest wilkołakiem, tylko zwykłym człowiekiem przemienionym w jednego z nas przez naukowców.- powiedziałam z pozornym spokojem. Uważnie przyjrzałam się twarzy każdego z nich. Byli zaskoczeni, ale nie aż tak bardzo jak ja. Czyli musieli coś wiedzieć, lub podejrzewać.
-Czyli wiedząc to, nie zgłosiliście tego faktu radzie?- byłam na nich wściekła, sprawili pośrednio, że nasz świat mógł zostać zniszczony.
-Luno, to nie tak- zaczął młody omega, ale przerwał mu Krystian.
-Larisa, wiedzieliśmy, że alfą jest coś nie tak, to jego zachowanie, wyjazdy po których robił się coraz potężniejszy, ale przysięgamy, myśleliśmy, że to sprawka jakiejś zakochanej czarownicy, a nie ludzi.-jego słowa mnie jakoś nie przekonywały, ale jego mimika i ton głosu już tak.
-Mówiliśmy radzie, że coś z nim jest nie tak, ale nam nie wierzyli, bo my wszyscy przed przybyciem Ravena, byliśmy wygnańcami- wtrąciła Maja. Spojrzałam na nią ze smutkiem i przypomniałam sobie, co przekazała mi matka, przez Alice, tylko skąd ona o tym wiedziała? W mojej głowie pojawiały się kolejne pytania, na które nie umiałam sobie odpowiedzieć. Wiedziałam tylko, że muszę dowiedzieć się więcej o Ravenie i czy nie istnieją inni tacy jak on, zanim powiem o tym radzie.
-Krystian idziesz ze mną- rozkazałam-Ty Maja zostajesz szefem do powrotu mojego lub Ravena. Gdyby się o nas zapytał, powiedz, że pojechaliśmy odwiedzić nasze dawne stado.- Nakazałam Krystianowi spakować się na kilka dni i sama poszłam do pokoju, wziąć ze sobą kilka potrzebnych mi rzeczy. Wiedziałam, że gdy tylko mój przeznaczony chciał, od razu wiedziałby gdzie jestem, dzięki częściowej więzi. Wrzuciłam nasze torby do jednego z szybszych terenowych samochodów, jakie wataha miała do swojego użytku.
-Gdzie jest teraz Alfa?- zapytał mój przyjaciel, gdy ruszyliśmy z piskiem opon- w najbliższym mieście- powiedziałam, skupiając się na drodze.
-Czego nam nie powiedziałaś?- zapytał się po chwili milczenia. Miałam ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem. On znał mnie tak dobrze... Pokręciłam przecząco głową, jakbym chciała zaprzeczyć temu co powiem.
-Raven został stworzony, żeby stać się jednym z nas i od środka zniszczyć doszczętnie nasz gatunek, raz na zawsze- nacisnęłam gwałtownie włącznik radia i z głośników popłynęły pierwsze takty „Wide Awake Red Mix" Erica Saade. Podkręciłam głośnik na full, byle tylko zagłuszyć swoje własne myśli. Po dwóch i półgodzinie byliśmy już w mieście. Zatrzymałam się w jakimś przydrożnym hotelu, jak najdalej od miejsca w którym nocował Raven. Wynajęłam jeden podwójny pokoju, ale nawet nie rozejrzeliśmy się po nim. Po prostu rzuciliśmy na łóżko swoje rzeczy, zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy w las. Szliśmy przez gęstwinę, kierując się w stronę polany, na której byli ostatnio naukowcy. Nie ryzykowaliśmy zmiany w wilki. Byliśmy w tedy zbyt łatwo odróżniani od zwykłych wilków. Gdy byliśmy już kilkadziesiąt metrów od miejsca docelowego, przystanęliśmy i zaczęliśmy węszyć. Okazało się jednak, że w pobliżu nie ma nikogo, ani żadnego wilkołaka, ani człowieka. Mimo wszystko zachowaliśmy maksymalny poziom skupienia. Na polanie było pusto, jak gdyby nic na niej się nie zdarzyło, tylko subtelny zapach sugerował, że kilka godzin temu, ktoś jednak był tutaj. Woń prowadziła pomiędzy drzewami, do miejsca niewidocznego dla nas, po mimo świetnego wzroku.
-Chodźmy dalej, może znajdziemy ich kryjówkę- wyszeptał mi do ucha Krystian, skinęłam tylko na jego słowa głową i pierwsza ruszyłam we wskazanym przez mój nos kierunku. Uszliśmy tak dwa, trzy kilometry, po których zapach przybrał na sile i zmieszał się z innymi. Dojrzeliśmy pomiędzy drzewami jakiś budynek, który wyglądał jak jakiś bunkier. Przed wejściem do niego kręciło się sporo osób. O tej porze i bez planu, nie mieliśmy szans zrobić nic więcej, niż przyglądanie się im. Usłyszeliśmy szelest gałęzi za swoimi plecami. Szybko się odwróciliśmy i stanęliśmy oko w oko z jednym ze strażników. Mierzył w naszą stronę z broni, a jego celownik z laserem był nakierowany na serce Krystiana.
-Ani kroku dalej, bo strzelę- powiedział, a ja nie mogłam wyjść z szoku, że ktoś taki zdołał nas podejść. –Spokojnie- podniosłam ręce do góry- jesteśmy turystami, którzy zabłądzili. – próbowałam ułagodzić sytuację.
-Kłamiesz, od jakiegoś czasu was obserwowałem- przeklęłam się w duchu, za nieostrożność, ale potem podniosłam delikatnie głowę i zaczęłam węszyć. Ten człowiek w ogóle niczym nie pachniał. Był bezwonny. Kolejny eksperyment, pomyślałam. Wiedziałam, że wpadliśmy. Musiałam szybko coś wymyślić, żeby chociaż Krystian mógł wrócić do watahy i powiadomić radę.

CZYTASZ
Oddana
WerewolfMoja rodzina oddała mnie Alfie, którego nie kocham, a co gorsza on kocha inną. Oboje potrzebujemy tego związku, ale życie ze sobą jest koszmarem. Żadne z nas nie ma odwagi zerwać tego przymierza tylko, że on ma ludzką Mate, a ja przy nich jestem zu...