W rozdziale pojawiają się przekleństwa
Po pierwszym ryku zabrzmiał drugi, ale pod koniec zmienił się w skowyt bólu. Spojrzałam przerażona na matkę.
-Ktoś atakuje strażników- powiedziała i zaciągnęła mnie do drugiego wyjścia, zanim ktokolwiek zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje.
-Czy on wie, że tu jesteś?- pytała, gdy przemierzałyśmy korytarz szybki krokiem.
-Nie, zabronił mi być na spotkaniu rady. Powiedziałam, że jadę się z tobą spotkać.- powiedziałam lekko drżącym głosem. Bałam się, ale nie Ravena tylko ludzi, którzy mogli nas zaatakować.
Wprawdzie teraz byliśmy tylko mitem, ale ponad sto lat wcześniej, ludzie o mało co, nie wytępili naszego gatunku, ostatecznie. Do dzisiaj straszono nimi małe wilczki, a cała nasza społeczność panicznie bała się powtórki z historii.
-Czy Alicie mogłaby dołączyć do mojego stada?- zapytałam po kilku minutach milczenia i chodzenia po różnych korytarzach. Już dawno straciłam orientację, więc nawet nie próbowałam zgadywać gdzie jesteśmy.
-Nie, i ty też nie będziesz należeć do stada tego bękarta.- warknęła i pchnęła masywne drzwi. Poczułam podmuch świeżego powietrza i już wiedziałam, że wyszłyśmy z rezydencji tajnym wyjściem.
-On nie jest bękartem- poczułam się w obowiązku bronić mojego mate.
-Według tej suki, jestem –usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z moim, mega wkurzonym, mate.
-Nie mów tak do mojej matki- warknęłam, ale jego spojrzenie osadziło mnie w miejscu.
-Zamknij się- jego wzrok był jakiś dziki, wręcz szaleńczy. To był ktoś inny, nie moja bratnia dusza, a przynajmniej nie ta strona jego natury, którą znałam. Chwycił mnie mocno za przedramię i brutalnie przyciągnął mnie do siebie, na co moja matka zawarczała ostrzegawczo.
-Ona nigdzie z Tobą nie idzie- krzyknęła, na co Raven odepchnął mnie od siebie, przemienił się i rzucił na moją rodzicielkę.
-Nie!- krzyknęłam przerażona i albo mi się wydawało, albo Raven był jeszcze większym wilkiem niż gdy go widziałam ostatnio. Widziałam jak moja matka traci przytomność i upada na trawę. Przerażona podbiegłam do niej, chcąc ją ratować. Nie obchodził mnie czarny wilk, warczący na moją osobę ostrzegawczo.
-Przestań, to moja matka- przyklęknęłam i wzrokiem zlustrowałam jej całą sylwetkę, szukając jakikolwiek obrażeń, ale moja rodzicielka po prostu zemdlała od nadmiaru emocji.
Raven chwycił mnie za przedramię, brutalnie podniósł mnie w górę i pociągnął w stronę swojego samochodu. Nie zważał na moje krzyki i łzy, że potykam się o długą do ziemi suknie czy to, że sprawia mi ból. Był jak zaślepiony. Wyrywałam mu się ze zdwojoną siłą.
-Nie zostawię teraz mojej matki-warknęłam na niego. Wykorzystał siłę rozpędu i w jednej chwili znalazłam się w jego ramionach. Nie zdążyłam nic zrobić, kiedy pochylił się nade mną i z całej siły ugryzł. Chciałam go zaatakować, czy chociaż spoliczkować, ale opadłam na jego ręce i zemdlałam.
Ocknęłam się w sypialni, obudzona przez promienie słońca wpadające przez okno.
-W końcu się obudziłaś- mój wzrok spoczął na Ravenie.
-Jakbyś mnie oznaczył, a nie wgryzał się we mnie, to bym nie straciła przytomności, idioto- warknęłam. Wstał, ale zamiast podejść do mnie, stanął przed oknem i zapatrzył się na las za nim.
-Dlaczego mi to, kurwa, zrobiłaś?- zapytał wpatrując się przed siebie. Przymknęłam oczy.
-Skąd wiedziałeś, że tam jestem?- zignorowałam jego pytanie. – szofer ci powiedział?- próbowałam nie podnosić głosu.
-Nie, ale nie ominie go kara. W twojej walizce był lokalizator- powiedział spokojnie.
-Lokalizator?- byłam wściekła- jestem twoją niewolnica czy rzeczą, że traktujesz mnie tak przedmiotowo?- gwałtownie zeskoczyłam z łóżka.
-Jesteś moją mate, powinnaś być ze mną szczera i się mnie słuchać, a nie uciekać ode mnie i łamać zakazy. –nadal na mnie nie spojrzał.
-Bo zakazałeś mi się widzieć z moją rodziną- krzyknęłam i tym samym zwróciłam na siebie, jego uwagę.
-Rodziną? Kim ty jesteś, że tych dupków nazywasz rodziną?- zapytał sarkastycznie i odwrócił się w moją stronę.
-Jedną z nich- powiedziałam spokojnie. Musiałam mu w końcu to powiedzieć, wyjaśnić. – jestem córką przywódców watahy Księżyca- wpatrywałam się uważnie w jego twarz, szukając oznak jakiekolwiek reakcji na tą wiadomość. Raven zbladł jakby przerażonyi zrobił krok w tył.
-Niemożliwe- skinęłam . Spuściłam głowę , byłam dumna ze swojego pochodzenia, ale spojrzenie mojego mate, sprawiało, że czułam wstyd, że jestem potomkinią pierwszego wilkołaka. Nie powinno tak być, on nie powinien uważać tego za złą wiadomość. Powinien cieszyć się z tego, że ma mate z tak ważnej, wręcz królewskiej rodziny.
-Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?- naskoczył na mnie.
-A co by to zmieniło?- warknęłam na niego, poirytowana jego zachowaniem. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zabrzmiał dzwonek do drzwi i przerwał naszą naradzając się kłótnię. To była moja szansa, żeby oddalić się od tego idioty.
-Zobaczę kto to- powiedziałam ostro i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach i zobaczyłam jednego ze strażników, rozmawiającego z przybyłą osobą.
-Wybacz, ale nie znam cię- mówił powoli i spokojnie.
-Ale ja znam Larisę, czyli twoją Lunę, lepiej mnie wpuść- słysząc ten głos, podbiegłam i rzuciłam się na osobę stojąca za progiem.
-Alice- westchnęłam- nawet nie wiesz, jak ja za tobą tęskniłam- powiedziałam na jednym wydechu.
-Ja za tobą też- powiedziała.- twoja matka mnie przysłała, do waszego stada.
-Alice?- w drzwiach stanął Krystian. Puściłam moją przyjaciółkę i ze wzruszeniem patrzyłam jak rodzeństwo rzuca się sobie w ramiona i płacze ze szczęścia.
********
Hejka Wilczki ^^
Myślałam nad nowym opowiadaniem, gdzie połączyłabym świat wilkołaków z kotołakami, co Wy na taki pomysł? Piszczcie co sądzicie, a i czy chcielibyście znać mój insta czy nie? Zauważyłam, że podawanie go, zrobiło się ostatnio modne na wattpadzie, co Wy na to?
CZYTASZ
Oddana
WerewolfMoja rodzina oddała mnie Alfie, którego nie kocham, a co gorsza on kocha inną. Oboje potrzebujemy tego związku, ale życie ze sobą jest koszmarem. Żadne z nas nie ma odwagi zerwać tego przymierza tylko, że on ma ludzką Mate, a ja przy nich jestem zu...