W całym domu rozbrzmiały krzyki przerażenia. Zaskoczona, odstawiłam kubek z gorącą kawą i pobiegłam w stronę źródła tego dźwięku. Dochodził on nieprzerwanie z jednego z pustych pokoi. Osoba która go z siebie wydawała, musiała mieć moce płuca, aż uszy bolały. Przed pokojem stali dwaj strażnicy. Warknęli na mnie groźnie, kiedy tylko wyciągnęłam dłoń w stronę klamki.
-Wyzywasz mnie na pojedynek?- zapytałam jednego z nich, delikatnie unosząc brwi. Omega spuścił głowę.
Byłam tutaj od tygodnia, co noc opuszczana przez Patricka. Wszyscy ze stada już się przekonali, że ze mną nie warto zadzierać. Nie byłam byle jaką samicą ignorowaną przez Alfę.
Weszłam do pokoju i zamarłam. Pokój był większy i ładniejszy niż mój, ale nie to wprawiło mnie w osłupienie. Przy ścianie stał przyszły Alfa, przyciskający jakąś ludzką dziewczynę. Był nią tak zajęty, że nawet nie zauważył mojej obecności i nadal coś do niej mówił, a ja to wszystko widziałam i słyszałam.
-Skarbie, jesteś teraz tylko moja, rozumiesz?- szeptał gorączkowo- Jesteś moją mate zaakceptuj to, przecież się kochamy prawda?- ludzka istota niepewnie przytaknęła. Poczułam się jakby ktoś mnie spoliczkował.
Nie byliśmy swoimi przeznaczonymi, ale cholera, skoro nasi rodzice nas połączyli dla dobra naszych watach, powinien być bardziej odpowiedzialni. Mogłam go oskarżyć, mimo braku naszego połączenia, o niewierność, co nie skończyłoby się dla niego dobrze.
Poczułam żal, ale to nie był koniec moich tortur.
-Kocham cię, ale nie rozumiem dlaczego mnie tutaj zabrałeś- powiedziała spokojnie dziewczyna. Patrick pocałował ją namiętnie, a jego ręce zabłądziły niebezpiecznie blisko krawędzi jej bluzki i wsunęły się pod nią. Tego było dla mnie już za wiele, wyszłam i trzasnęłam głośno drzwiami, po czym zbiegłam szybko schodami. Ktoś zaczął za mną biec, ale nie zwolniłam.
-Larisa, stój!- krzyknął m,oj niedoszły partner głosem alfy. Posłusznie zatrzymałam się, tuż przed drzwiami wyjściowymi. Zacisnęłam dłonie w pięść, aby nie rzucić się na niego z pazurami, albo zacząć na niego krzyczeć. Powoli wypuściłam powietrze, musiałam się uspokoić inaczej zrobiłabym przedstawienie, którego nie chciałam.
-Wiem, że nas widziałaś i słyszałaś. Nie zamierzam ukrywać co łączy mnie z Rene. Od dzisiaj zamieszka z nami i oczekuję, że będziesz traktować ją z szacunkiem, jakim wilczyca traktuje swoją Lunę.- zacisnęłam zęby, wściekła. Chciałam naprawdę go zabić. Teraz ta śmiertelniczka, ma być dla stada ważniejsza niż ja? Moi przodkowie pewnie przewracali się w grobie. Odwróciłam się w stronę Patricka, wpatrywał się we mnie spokojnie, wręcz chłodno. Nie mogłam w to uwierzyć. Było mi żal, poczułam smutek. Nie chciałam okazać mu ponownie słabości, więc szybko odwróciłam wzrok.
- Muszę to przemyśleć- warknęłam przez ściśnięte gardło i wybiegłam na dwór. Szybko zrzuciłam ubrania, a właściwie je rozerwałam, przemieniłam się w wilczycę i biegłam w las. Moje łapy uderzały w ziemię automatycznie, moje myśli leciały gdzieś w przestrzeń, byleby tylko unikać tematu sytuacji sprzed kilku minut. Moje życie rozpadło się w drobny mak, a ja nie byłam w stanie na razie go pozbierać.

CZYTASZ
Oddana
Lupi mannariMoja rodzina oddała mnie Alfie, którego nie kocham, a co gorsza on kocha inną. Oboje potrzebujemy tego związku, ale życie ze sobą jest koszmarem. Żadne z nas nie ma odwagi zerwać tego przymierza tylko, że on ma ludzką Mate, a ja przy nich jestem zu...