Rozdział 19.

10.5K 628 12
                                        

Od pamiętnej rozmowy z Alice, minął prawie miesiąc. Przez ten czas ona i Krystian nadrabiali stracony czas. Cieszyłam się również, że z znalazły z Mają wspólny język. Najgorszy problem miałam z Ravenem. Po tej kłótni i dziwnym zachowaniu nie było już śladu, za to teraz tydzień przed kolejną pełnią był bardzo podenerwowany, zupełnie jakby na coś oczekiwał. Może miał nadzieję, że w tą pełnię się w pełni połączymy? W ostatnią, po mimo jego próśb i księżyca, nie uległam i między nami do niczego nie doszło. Dlatego też przez kilka dni byliśmy delikatnie skłóceni.

-Skarbie?- usłyszałam nad sobą głos Ravena. Podniosłam głowę znad książki i spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Tak?- widziałam, jak drżą mu dłonie, zupełnie jakby się czymś denerwował.

-Muszę wyjechać, na dwa-trzy dni- powiedział unikając mojego wzroku. Włożyłam zakładkę między strony i odłożyłam książkę na bok.

-Och to super, przynajmniej poznam resztę członków twojego stada, daj mi godzinę na spakowanie- podniosłam się z leżaka i ruszyłam w stronę wejścia tarasowego do rezydencji.

-Kochanie tylko, że ja muszę jechać sam- zatrzymałam się na jego słowa. Wykonałam obrót i spojrzałam na niego zdziwiona.

-Ale dlaczego sam?- podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.

-Muszę skontrolować stado blisko granicy. Jest tam niebezpiecznie, mnóstwo wygnańców najgorszego sortu, nie chciałbym, żeby coś ci się stało.- przytulił mnie i czule pocałował w czoło.

-Ale przecież też jestem Alfą, nic mi się nie stanie, umiem zadbać o siebie- powiedziała, chociaż jego mina mówiła mi, że w tej kwestii zostanie niewzruszony. –Dlaczego?- zapytałam tylko cicho.

-Bo nie chcę cię stracić kochanie- powiedział łagodnie i złączył nasze usta w pocałunku. Jeżeli myślał, że to sprawi iż zapomnę o tym temacie, to grubo się mylił. Czułam, żę jego wyjazd ma jakieś drugie dno. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do salonu.

-Będę na ciebie czekać- powiedziałam spokojnie i weszłam prosto w jakąś zażartą dyskusję między dwoma członkami. Nawet na mnie nie spojrzeli, chociaż reszta skinęła głowami w geście szacunku. Byłam dumna, że nawiązałam z nimi dobry kontakt, a oni mnie zaakceptowali jako swoją Lunę. Nie przerywając kłótni dwóch samców, podeszłam do Mai i Alice.

-A co poszło?- zapytałam ciekawa i świadoma, że teraz Raven pewnie się pakował.

-Jak zawsze o miejsce w hierarchii- powiedziała spokojnie, nawet nie odwracając wzroku od telewizora i lecącej w niej jakiejś telenoweli. Teraz nie dziwiłam się, że nikt nie reagował na ich kłótnię. Takie sprzeczki zdarzały się nawet kilka razy w miesiącu. Jeden z kilku minusów mieszkania ze sporą częścią watahy.

-Ej- od razu zareagowałam gdy od przepychanki doszło do rękoczynów. Weszłam między dwa samce i spojrzałam na nich groźnie.- jeżeli chcecie walczyć, to spoko, ale na dworze- wskazałam im tara i trawnik za nim. Spojrzeli na siebie niechętnie i prawie od razu ruszyli na zewnątrz. W tej samej chwili Raven stanął przy mnie.

-Na mnie już czas- pocałował mnie przelotnie- kochani, słuchajcie Larisy, wrócę jutro, albo pojutrze- powiedział i wyszedł. Odczekałam chwilę, aż usłyszę odjeżdżający samochód. Poczekałam minutę i wzięłam na bok Maję i Krystiana.

-Muszę niestety was zostawić na chwilę. Krystian pod moją nieobecność zajmij się stadem. Powinnam wrócić przed Ravenem. – powiedziałam spokojnie, wychodząc na zewnątrz i zupełnie ignorując bijące się wilki.

-Uważaj na siebie- wiedziałam, że Krystian zaczyna rozumieć, co chcę zrobić. Za to Maja patrzyła się na mnie zaskoczona. Szybko się przemieniłam, jeszcze raz na nich spojrzałam i zniknęłam wśród drzew biegnąc równolegle do drogi, wyczuwając lotny zapach Ravena.  Wiedziałam, że dogonię jego samochód. W wilczej postaci byliśmy naprawdę szybcy. Miałam nadzieję, że moje przeczucie okaże się błędne i faktycznie Raven spotka się z resztą stada.  Chciałam aby Krystian, Alice, a w szczególnie moja matka, okazali się być w wielkim błędzie. 

OddanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz