Tam gdzie ty

2

Jechaliśmy autokarem już ponad 16 godzin plus postoje. Rodzice byli bardzo oszczędni, więc uzgodnili razem ze mną i babcią, że najpierw pojadę z nimi do Włoch autokarem, a tam rozdzielimy się i polecę samolotem do Stanów na koszt Angie.

***

Po prawie dwóch dniach jazdy dotarliśmy do Werony. Bardzo chciałam pozwiedzać to miasto, a przede wszystkim zobaczyć dom rodzinny Julii. Niestety nie było na to czasu, gdyż za półtorej godziny miał wystartować mój samolot.

***

Siedziałam na miejscu pasażera zastanawiając się jak spędzę ten miesiąc. Nie uśmiechało mi się przebywać w towarzystwie Angie i jej partnera przez całe 31 dni. Tak, po śmierci dziadka, babcia długo nie miała mężczyzny. Około 3 lata temu znalazła sobie "wielkiego bogacza", który mimo fortuny mieszka u niej w domu. Tak przynajmniej określają go rodzice. Jeszcze nigdy nie byłam u staruszki w domu na Florydzie. Odkąd dziadulek nie żyje, nie utrzymujemy ze sobą kontaktu, dlatego tak bardzo zdziwiłam się kiedy rodzicielka poinformowała mnie o wyjeździe.

Nawet nie zorientowałam się kiedy samolot wystartował. Był to mój pierwszy raz kiedy leciałam tak wielką maszyną i to w dodatku sama. O dziwo nie bałam się kiedy znalazłam się pośród chmur. Bardziej panikowałam przed wejściem na pokład. Teraz śmieję się z moich wyobrażeń o wybuchach, zbrodniarzach czy niedoświadczonym pilocie. Może to dziwne czuć się tysiące kilometrów nad ziemią bezpiecznie, ale ja jestem tu odprężona i taka...wolna?Jedyne na co mogę ponarzekać jest ciche pochrapywanie staruszka na fotelu za mną. Aby pozbyć się małego kłopotu wyciągnęłam słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Po kilku piosenkach stałam się senna i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

___________________________

Jest kolejny rozdział! :) Zachęcam do gwiazdkowania oraz komentarzy. Uwagi mile widziane :D