~Alex~
Ostatni tydzień przed rozpoczęciem nowego liceum. Postanowiłam kupić parę przyborów szkolnych. W tym celu poszłam z Lukasem do galerii. Po ,,shoppingu" kupiliśmy lody oczywiście ja o smaku mango ,a on czekoladowe. Musieliśmy wracać ponieważ Tom wrócił do domu żeby pojechać z Lukim na wizytę u dentysty.
Przez szklane okna centrum handlowego widać było rozpływające się krople deszczu. Trudno powiedzieć że padało raczej lało jak z cebra. Wyszłam w pośpiechu z budynku wprost na jezdnię. Poczułam ostre pociągniecie do tyłu w ramionach trzymał mnie tleniony blondyn a wprost przede mną przejechał ogromny tir głośno trąbiąc.
- Musisz być bardziej ostrożna... Omal nie wpadłaś pod tego potwora..
Obróciłam się na palcach w jego stronę szepcząc:
- Ale ty zawsze będziesz obok. Nie opuścisz mnie na krok mój aniele stróżu...
Przyciśnięta do jego piersi czułam przyspieszone bicie serca, niespokojny oddech który plątał się w moje włosy. I ta tętniąca krew pulsująca w każdej aorcie i żyle... Powoli zbliżył twarz do mojej zamykając powieki zrobiłam to samo. Poczułam jego wargę łączącą się z moją te nieśmiałe całusy, rosnące napięcie... Krople deszczu spływały po czole mieszając się z śliną... Nie potrzebowałam tlenu... Tylko jego ciepłych warg...Po chwili odsunął twarz
- Kocham cię...
- Wiem.- Odparłam- A teraz chodź bo spóźnisz się do tego dentysty. Pobiegliśmy do domu trzymając się za ręce. Przemoczona do suchej nitki przebrałam się w
A Luki pojechał z Tomem na wizytę. Byłam najszczęśliwsza dziewczyną na świecie przynajmniej przez chwilę. Godzinna, Dwie, Trzy, Cztery nikt nie wracał zaczęłam coraz bardziej się martwić...
~Lukas~
Wracaliśmy po mały zabiegu dentystycznym. Nadal lało bez przerwy jednak krople stawały się coraz większe. Tata strasznie się spieszył na jakieś spotkanie z pracy. Zasnąłem odurzony lekiem przeciwbólowym podanym przez ortodontę. Obudził mnie głośny pisk opon i rozbłysk reflektorów. Otworzyłem zaspane oczy nie minęła sekunda auto uderzyło w ciężarówkę jedyne co zdążyłem zrobić to zakryć twarz rękami....
~Alex~
Do domu wleciała pani Rieger
- Alex, Zuza!
Pojawiłyśmy się w kuchni.
- Gdzie Tom i Lukas?- Zapytałam
- Mieli wypadek samochodowy.- Widać było nienaturalnie duże łzy spływające po policzkach kobiety- Jedziemy do szpitala... Do auta...
Nie zamieniliśmy żadnego słowa w pojeździe. Ulica czerwona znane korytarze... Siedziałyśmy przed jedną z sal Anna ciągle piła kawę chodząc do automatu w te z powrotem. W końcu z Sali wyszedł lekarz.
- Co z nimi?- Wstała z miejsca Anna a my za nią
- Pani syn jest w stanie stabilnym ma jedynie pęknięta żebra i rozcięty łuk brwiowy.- Oddetchałm z ulgą- Natomiast pański mąż krwotok wewnętrzny był zbyt rozległy nie zdołaliśmy go uratować. Przykro nam...
Ile razy jeszcze to usłyszę? Pani Rieger opadła na krzesło zakrywając twarz w dłoniach.
Po kilku minutach ciszy zwróciła się do nas
- Dziewczyny. Wracacie do Polski.
- Co? O czym ty mówisz...- Zabrakło mi słów
- Alex nie dam rady zostałam sama... Tom nie żyję... Kocham was ale to ponad moje siły. Jeszcze dziś zadzwonię do pana Pawła.
Zaczęłam gorzko płakać. Zuza była w szoku nie potrafiła nawet ruszyć się z miejsca.
- Ale... Ja kocham Lukasa nie mogę go teraz zostawić...- Wykrztusiłam szlochając
Nie patrząc na nic wparowałam do Sali gdzie leżał blondyn usiadłam obok niego trzymając jego ciepłą dłoń
- Luki...- Płakałam- Luki powiedz że to koszmar, zwykłe wyobrażenie... Luki...
Jednak on tak smacznie spał był tak spokojny. Nie mogę go teraz zostawić nie teraz...*5 dni później*
Było już po pogrzebie Toma. Lukas wybudził się ze śpiączki i był na oddziale obserwacji. Poszłam do niego nad ranem.
- Przyszła Smerfetka!- Uścisnął mnie- Jutro wychodzę. Może pójdziemy na lody albo poleniuchujemy na kanapie oglądając te niepoprawne komedie romantyczne.
- Tak..- Otarłam ukradkiem łzę- Masz.
Podałam mu białą kopertę.
- Otwórz jak wyjdę obiecujesz?
- Tak... Alex co jest?
Spojrzałam za siebie widząc prawnika i Zuzę.
- Nic. Bardzo cię kocham. Nawet nie wyobrażasz sobie jak. Wszystko jest w liście. Zawsze będziesz moim aniołem stróżem?
- Alex...
- Będziesz?
- Na zawsze...- Ostatni raz poczułam jego wargi na moich, mocne ramiona obarczające mnie a jednocześnie broniące przed każdym uderzeniem zgorzkniałego świata. Wzrok wędrujący aż do ostatniego kroku.
Byłam w samolocie...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak się podobało? Wiem sad...
Obserwujcie, Komentujcie, Głosujcie :* <3
CZYTASZ
Without You, I feel so small...*L.R* [ZAKOŃCZONE]
FanfictionTo moje 1 FanFiction :D Nie będę dużo się rozpisywać dowiecie się więcej od razu w pierwszym rozdziale. Jeżeli można tak to nazwać raczej będzie to mały wstęp. Oczywiście L.R~ Lukas Rieger ;)