#2

1.5K 108 7
                                    

Praca w wydawnictwie była bardzo męcząca. Wiecznie spóźnianie się z manuskryptami przez moich współpracowników było nie do wytrzymania. Do tego, to ja odpowiadałem za problemy z drukarnią, więc oczywiście, to ja zawsze dostawałem baty za ewentualnie opóźnienia. Mimo to cieszyłem się, że pracuje właśnie w Marukawie. Cały dzień w pracy, a do tego Takano-san był obok. Praktycznie nigdy nie rozdzielaliśmy się na więcej niż pięć, sześć godzin nie licząc nocy, choć i tak mężczyzna czasem zabierał mnie do siebie pod pretekstem omówienia jakiejś ważnej sprawy, a potem lądowaliśmy w łóżku i.. no. Jednak to chyba jest zrozumiałe. Jesteśmy mężczyznami, którzy aktualnie są w związku. Nie możemy jak inne pary okazywać sobie miłości w miejscach publicznych. Trzymanie się za ręce byłoby skandalem, a co dopiero całowanie. Tylko w domu możemy być sobą, choć mieszkamy oddzielnie.
- Onodera! Nie bujaj w obłokach, tylko bierz się do pracy! Nie potrzebujemy tu nic nie robiących leni! - wrzasnął na mnie Takano-san.
- O..oczywiście! - burknąłem pod nosem.
Zawsze mi dogryzał, nawet bez powodu, a potem uśmiechał się cynicznie, myśląc, że tego nie zauważam, co było niemożliwe. Spoglądałem na niego zawsze, gdy miałem okazję.
- Rit-chan*, nie przejmuj się. - powiedział Kisa.
- Okej. - powiedziałem tylko i wróciłem do swojej pracy.

~ ♥ ~ Gdy skończyliśmy, na dworze było już ciemno. Tym razem musiałem wracać bez Takano-san, bo musiał zostać na pewnym spotkaniu. Już miałem iść w kierunku stacji metra, gdy zatrzymał mnie krzyk.
- Onodera! Poczekaj chwilę! - zatrzymał mnie głos Hatoriego-san.
- Tak, o co chodzi? - zapytałem zaskoczony.
- To od Isaki-san. Kazał ci to przekazać. - oznajmił wręczając mi kopertę.
- Co to takiego? - zapytałem.
- Nie mam pojęcia. Dałem ci to, więc wracam do pracy.
- Ah.. Okej. Powodzenia.
- Dzięki. - powiedział i z powrotem ruszył w kierunku budynku wydawnictwa.
Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałem na kopertę.Zdecydowałem otworzyć ją w domu, na spokojnie. Być może było to coś ważnego, dlatego nie chciałem teraz o tym myśleć. Skierowałem się na stację metra nie myśląc o niczym konkretnym. Wszedłem do swojego mieszkania i odłożyłem wszystkie rzeczy na kanapę w salonie zostawiając przy tym kopertę na wierzchu. Usiadłem na łożko i zacząłem czytać:

 Usiadłem  na łożko i zacząłem czytać:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Westchnąłem z ulgą. W swojej poprzedniej pracy, też dostawałem takie zawiadomienia, więc to nie było nic nowego. Spodziewałem się czegoś innego. Gorszego? Zawsze martwiłem się na zapas nic nie znaczącymi rzeczami, przez co niepotrzebnie się denerwowałem. Stres nie był mi obcy. Co ważniejsze, towarzyszył mi prawie na każdym kroku dając o sobie znać przyśpieszonym biciem serca i nadmiernym poceniem. Byłem za bardzo nerwowy i potrafiłem sam to sobie przyznać. Odbijało się to na mojej pracy i życiu osobistym, ale każdy człowiek ma wady, to lepsze, to gorsze. Odgoniłem od siebie te nieprzyjemne myśli i zająłem się przeglądaniem scenopisu od Mutou-sensei*. Ostatni komiks, nad którym pracowaliśmy razem sprzedał się bardzo dobrze, więc nie miałem powodów do narzekania. - Dopiero wyszedłeś z pracy, a już zajmujesz się scenopisem? - usłyszałem za sobą.Gwałtownie podniosłem głowę do góry.- Co ty tu robisz? - powiedziałem do Takano-san. - Nie masz swojego domu?- Przyszedłem do ciebie. - powiedział tylko. - Myślę, że powinniśmy mieszkać razem.Zaskoczony uniosłem brwi.- Chciałbyś mieszkać ze mną? - zapytałem.- Oczywiście, dlaczego nie?- Nie wiem. - mruknąłem pod nosem spuszczając głowę.Uśmiechnąłem się lekko, a soczysty rumieniec wpełzł mi na policzki.- Cóż, ja nie mam nic przeciwko. - powiedziałem cicho.- Naprawdę?! - złapał mnie za ramiona.- Tak. - szepnąłem.- Ritsu.. - popatrzył mi głęboko w oczy.- Hm..? - mruknąłem w jego ramiona.- Kocham cię.- Skąd to wiesz?- Wiem co ?- Że mnie kochasz.- A skąd wiesz, że cię dotykam?Zmarszczyłem brwi.- Czuję to.- No właśnie.Zaskoczony wziąłem głęboki oddech. Takano-san przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.- Ach, jutro muszę wziąć wolne w pracy.- Dlaczego? - zapytał zaskoczony.- Popatrz. - podałem mu do ręki kopertę, którą czytałem chwile wcześniej.Uważnie przestudiował wzrokiem całą kartkę i podał mi ja.- Rozumiem.- Coś nie tak? - spytałem.- Nie, tylko.. będę tęsknić - uśmiechnął się zadziornie.- Och.. - powiedziałem tylko i znowu się zarumieniłemStanowczo za często się rumienię!- Więc, jak myślisz, gdzie powinniśmy mieszkać? - zapytał po jakimś czasie Takano-san.- Może po prostu ja wprowadzę się do ciebie, lub ty do mnie? A czynsz będziemy płacić po połowie. Co ty na to?- Zdecydowanie ty do mnie.- Dlaczego?- Bo chcę byś codziennie budził się przy mnie w moim łóżku. - powiedział spokojnie.I znowu się zarumieniłem.- Zawsze musisz mówić takie zawstydzające rzeczy?! - wrzasnąłem na niego.- Nic nie poradzę. Uwielbiam twoją lekko zaczerwienioną twarz.Już miałem odpowiedzieć, gdy napadł mnie niekontrolowany kaszel. Upadłem na podłogę i złapałem się za klatkę piersiową cały czas kaszląc.- Onodera! Co się dzieje?! - krzyknął spanikowany Takano.- Nie.. nie wiem. - wyszeptałem cicho.Odkaszlnąłem jeszcze kilka razy i się uspokoiłem.- Zdarzało się to częściej? - zapytał surowo mężczyzna.- Nie.. - odpowiedziałem.- Na pewno?- Oczywiście! Powiedziałbym ci, gdyby coś się działo.Za kogo ty mnie masz?!- Za osobę, z którą chciałbym spędzić całe życie. Nie chcę cię stracić - szepnął wtulając głowę w moje ramiona.- P..przepraszam. - zdołałem tylko powiedzieć.- Może jednak te badania ci się przydadzą.- Może.. - szepnąłem.Takano nie pozwolił mi już dzisiaj pracować. Przez resztę dnia miałem leżeć w łóżku. Wszedłem pod ciepłą kołdrę i wziąłem pierwszą lepszą książkę oddając się czytaniu.

Sekaiichi HatsukoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz