EDIT: Cofamy się do końca piątego rozdziału, gdzie Masamune wchodzi do gabinetu Isaki. __________________________________________________________________ -Perspektywa Masamune- Wyszedłem z gabinetu Isaki z lekkim sercem. W końcu miałem wszystko uporządkowane w sprawie pracy Ritsu. Dopóki nie wyzdrowieje, jego miejsce miał zajmować nowy pracownik. Nie byłem z tego zbytnio zadowolony. Kolejny żółtodziób do przeszkolenia. Westchnąłem i wszedłem do naszego działu. - A wam co? - krzyknąłem, zauważając, że wszyscy zamiast pracować, leżeli twarzą na biurkach. - Szefie! Gdzie byłeś? - zapytał Kisa. - Załatwiałem osobiste sprawy. - odpowiedziałem wymijająco. - Jak to? Znowu jakiś romansik na boku? - uśmiechnął się pod nosem. Zgromiłem go wzrokiem. - Nie przypominam sobie, bym ostatnio z kimś romansował. - Właśnie! I chyba by ci się to przydało. - A chcesz stracić pracę? - zapytałem słodko się uśmiechając. Momentalnie zrzedła mu mina. - Nie, nie, nie. Już się nie odzywam. - I dobrze. - podrapałem się po głowie. - Od jutra mamy nowego pracownika. - Jak to? - powiedzieli równocześnie. - Normalnie. Onodera przez najbliższy czas nie będzie z nami pracował. Co nie oznacza, że został zwolniony. - dodałem szybko widząc ich miny. - Co się dzieje z Rit-chan'em? Ten ostatni telefon.. - powiedział Kisa. - Tak. Okazało się że jest śmiertelnie chory. Bez odpowiedniego leczenia, prawdopodobnie.. - dalsza część zdania nie chciała mi przejść przez gardło. - Kłamiesz! Przecież nic nie wskazywało na to że.. - Niestety. Nie rozmawiajmy już o tym. - powiedziałem.
Nie miałem ochoty o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. - Jasne.. Poprawiłem się na krześle i zacząłem przeglądać najnowsze manuskrypty. ~ ♥ ~ Nazajutrz, gdy już siedziałem w biurze przedstawiono mi nowego pracownika. - Dzień dobry. Nazywam się Hasegawa. Miło mi pana poznać. Podałem mu dłoń. - Mnie również. Nazywam się Masamune Ta.. - Ależ nie musi się pan przedstawiać! Doskonale wiem kim pan jest. Śledziłem pana karierę odkąd.. - w tym momencie rozpoczął swój monolog.
Zignorowałem to i podszedłem do swego biurka biorąc najnowszy manuskrypt.
- Proszę to po prostu przejrzeć. - położyłem dokument na jego stanowisku pracy. - Jutro ma mi pan szczegółowo wyjaśnić, dlaczego w podanych miejscach naniosłem poprawki. - powiedziałem i uśmiechnąłem się przez ramie.
- Tak jest. - powiedział tylko.
~ ♥ ~
Przez następny miesiąc spotkałem się z Ritsu tylko raz. Nie miałem nawet chwili, by wyjść z biura. Gdy już byłem przygotowany, by na chwilę się wyrwać, to Hasegawa zatrzymywał mnie swoimi głupimi pytaniami w stylu ,,Wytłumaczy mi pan.." , ,,A dlaczego to się robi tak, a nie..". Traciłem przez to czas i w końcu nie mogłem się wybrać do szpitala. Cały czas byłem podirytowany. Dopiero w momencie, gdy zadzwonili ze szpitala poczułem chwilową ulgę, która zaraz zastąpiona została zdenerwowaniem.
-Teraźniejszość-
Leżałem na szpitalnym łóżku razem z Ritsu. Przytulił się do mnie i ani myślał puścić. - Co jest? - zapytałem. - Tęskniłem. - powiedział tylko. Ścisnąłem go mocniej. - Kto to był? Zmarszczyłem brwi. - Kto odebrał twój telefon? - Nasz nowy pracownik. - prychnąłem. - Mamy nowego pracownika? - zapytał wyraźnie ożywiony. - Jest w zastępstwie, dopóki ty nie wrócisz do pracy. - Dogadujecie się jakoś? - Gdzie tam! Jest zwykłym utrapieniem. - Gorszym ode mnie? - Ty jesteś najlepszy Uśmiechnął się. - Dziękuję. - Za co? - Za to, że tu jesteś. Pogłaskałem go pogłowie. Dalej siedzieliśmy już w milczeniu. - Jak się czujesz? - zapytałem w końcu. Od dłuższego czasu nurtowało mnie to pytanie. - Czasami leki dają mi ulgę, ale te pobieranie krwi.. - Pobierają ci krew? - zapytałem zaskoczony. - Tak. Raz na tydzień. To jest najgorsze.
- Mogę zapytać lekarza, o co chodzi. Może da się to jakoś..
- Nie trzeba. Skoro tu jesteś, to nie mam się czym martwić. W ostatnim czasie, gdy mnie nie odwiedzałeś.. Ja nie miałem już na nic siły. Myślałem ze nic dla ciebie nie znaczę. Moment, gdy nie było cię obok..
- Nie martw się. - powiedziałem przytulając się do jego głowy. - Nigdzie się już nie wybieram. Nie przychodziłem, ponieważ..
- To już nie istotne. Ważne, że teraz jesteś ze mną. - podniósł głowę i pocałował mnie lekko w usta. - Boje się tylko jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Że umrę sam. Umrę przez sen i już więcej cię nie zobaczę.
- Nie umrzesz. - powiedziałem stanowczo.
- Mam nadzieję.
- Pytałeś lekarza, jak długi czas jeszcze będziesz musiał się leczyć?
- Nie mam nawet okazji. Gdy tylko przychodzi zobaczyć, co ze mną to tylko spogląda przelotnie na moją kartę i wychodzi. Wcześniej trochę rozmawialiśmy, a teraz..
- Później zapytam się o co chodzi.
- Okej. - szepnął. - Nie sądzisz, że ten szpital jest jakiś dziwny?
Popatrzyłem na niego marszcząc brwi.
- Co masz na myśli?
- Przesiaduje tu całymi dniami i przez uchylone drzwi widzę kto przechadza się po korytarzach. O dziwno, prócz ciebie, nie widzę żadnego odwiedzającego.
- Na prawdę? - zapytałem zaskoczony.
Kiwnął głową.
- Raz tylko widziałem pewnego mężczyznę w garniturze, który wyglądał, jakby miałby się żegnać z życiem. Swoją droga, ja także tak wyglądałem chwilę wcześniej.
- Nie martw się. Teraz już nic ci nie grozi. Jestem tutaj.
Uśmiechnął się lekko.
- Widzę. Tylko proszę.. Już nigdy więcej tego nie rób. Nie zostawiaj mnie samego.
- Dobrze.
Przytuliłem go mocniej na znak potwierdzenia. Nie wiedziałem, jak mogłem go tak po prostu zostawić. Praca nie powinna być moim usprawiedliwieniem. Powinienem znaleźć czas, nawet wtedy, gdy musiałem zająć się tyloma sprawami. Związek powinien opierać się na wzajemnym wspieraniu w trudnych chwilach. Ja jednak w tym momencie nie byłem dla niego żadnym wsparciem. Zawaliłem.
- Uśmiechnij się.
- He ?
- Nie lubię, gdy robisz taką minę.
Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie o taki uśmiech mi chodziło. - powiedział Ritsu, śmiejąc się.
- Co poradzę, że nie potrafię uśmiechać się na zawołanie.
- Powinieneś to poćwiczyć.
- Postaram się. - poczochrałem jego włosy.
Przerwało nam głośnie otwieranie drzwi.
- Odwiedziny się skończyły. - powiedziała srogo pielęgniarka.
Popatrzyłem smutno na Ritsu.
- Przyjdę jutro.
W jego oczach dojrzałem cień strachu. Złapałem go za ramiona.
- Przyjdę na sto procent! Obiecuję.
Kiwnął tylko głową, na znak, że rozumie. Niechętnie wyszedłem z sali.
~ ♥ ~
Siedziałem w biurze i zamiast zająć się pracą, co chwilę spoglądałem na zegarek. Do wyjścia zostały mi jeszcze trzy godziny. Scenopisy leżały na moim biurku czekając na sprawdzenie, lecz pierwszy raz w swojej karierze nie miałem ochoty ich ruszać. Ze złości uderzyłem pięściami o biurko. Wszyscy pracownicy się wzdrygnęli. - No co? - zapytałem. - Nic. Takano-san, może przydałby ci się odpoczynek? - powiedział Hatori. - Może. - powiedziałem i spakowałem swoje rzeczy do torby. Zarzuciłem marynarkę na ramiona i ruszyłem w stronę wind. - Urlop? Odwróciłem się, za mną stał Yokozawa. - Już nie mogę wcześniej wyjść? - nie miałem teraz ochoty z nikim rozmawiać. - Coś ty taki rozdrażniony? - Po prostu nie mam humoru. - Chodzi o tego nowego? - Tak. - odpowiedziałem. W rzeczywistości nie było to prawdą, lecz wolałem odpowiedzieć twierdząco ukrócając kolejne pytania. - Co z Onoderą? Jednak się nie udało. - Mogłoby być lepiej. - Aż tak źle? - Powiedzmy. Winda zatrzymała się na drugim piętrze. - Wysiadam tutaj. Trzymaj się Masamune. - Jasne. Ty tez. Dalszą drogę przemilczałem. Wysiadając napotkałem trzy kobiety. - To straszne.. - Jak mogli zrobić coś takiego! - Dobrze, że mojego tatę przenieśli z tamtego szpitala. Zainteresowany podszedłem do nich. - O co chodzi? - Takano-san! Już wracamy do pracy, tylko.. - Nie o to chodzi. Mogłybyście mi powiedzieć więcej o tym szpitalu? - Nie wie pan? - zapytała zaskoczona. - Nie, o co chodzi? - Wszystkie wiadomości teraz o tym trąbią. Dokładnie dziesięć minut temu do sieci trafiło nagranie z Tokijskiego Szpitala, które nagrała jedna z pielęgniarek. Straszne rzeczy się tam dzieją. - Można jaśniej? - zapytałem zdenerwowany. To właśnie w tym szpitalu leżał Ritsu. - Na pacjentach, którzy mieli problemy z płucami testowano najnowsze leki na HIV. Nie wiadomo jeszcze skąd wzięli pomysł, by testować je akurat na ludziach z tą przypadłością. Pielęgniarka schowała kamerę pod uniformem, by nikt jej nie przyłapał. Widać było skutki uboczne testowania leków. Podobno wielu ludzi zmarło. Właśnie jedzie tam policja. Zaskoczeniem było, że media dowiedziały się o tym wcześniej, niż władze. - Jesteś pewna, że chodziło o Tokijski szpital? Panika brała nade mną górę. - Tak. Co się stało Takano-san? Strasznie pan zbladł. Czyżby miał pan tam kogoś bliskiego? - zapytała przerażona. Wybiegłem z budynku i skierowałem się prosto do mojego samochodu. To niemożliwe. Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. Ritsu nie mógł być w to wplątany. Zaparkowałem przed szpitalem. Nie było tam żywej duszy. Prawdopodobnie przegoniono wszystkich reporterów. Wszedłem do budynku i włączyłem windę. Zniecierpliwiony zrobiłem dwa kroki w bok i ruszyłem w górę schodami. Dotarłem na trzecie piętro i wzrokiem przeczesywałem drzwi z numerami sal. W końcu znalazłem właściwą i z hukiem ją otworzyłem, jednak nikogo w niej nie było. Podszedłem do drzwi obok. W tym pomieszczeniu także nie było nikogo. Otwierałem wszystkie po kolei w nadziei, że w końcu znajdę te właściwe. Zrezygnowany podszedłem do ostatnich drzwi. Otworzyłem je resztkami sił. Ku mojemu zaskoczeniu na łóżku leżała skulona pielęgniarka. - Przepraszam.. - powiedziałem niepewnie. Drgnęła zaskoczona i powoli się podniosła. - Pan jest.. - Odwiedzałem Ritsu Onoderę. Może mnie pani pamięta. - Więc to pan.. Spojrzałem na nią pytająco. - Przepraszam. - Za co? - przerażenie widniało w moich oczach. - Za to co zrobiliśmy panu Onoderze. Do tego jeszcze te pobieranie krwi. - Co ma pani na myśli?! - podniosłem głos. - Przepraszam. Nie powinniśmy tego robić. Moja koleżanka mnie do tego namówiła. Przysięgam, że nic nie wiedziałam o testowaniu leków. Wiedziałam tylko o pobieraniu krwi, zrobiłyśmy to umyślnie i nie ma dla nas żadnego usprawiedliwienia. - Więc wy chciałyście go.. - Moja koleżanka chciała się go pozbyć, ponieważ twierdziła, że odebrał jej posadę w Wydawnictwie Marukawa. Nie sądziłam jednak, że wszystko posunie się tak daleko. Starałam się w ukryciu podawać pacjentom leki zapobiegawcze na to, co podawali im lekarze. Jednak panu Onoderze szkodziło to bardziej, niż się spodziewałam. Powodem było pewnie to pobieranie krwi. Robiłyśmy to co tydzień! Rozumie pan? Nawet dla zdrowego człowieka to za dużo! - Czy on.. - bałem się wypowiedzieć te słowa na głos. Teraz obchodziło mnie tylko to, co dzieje się z Ritsu. - Nie mam pojęcia. Wszystkich z tego piętra przewieziono na siódme. Musiałby pan sprawdzić tam. Tylko tyle mogę dla pana zrobić. Kiwnąłem głową. - Teraz proszę mi wybaczyć. Chociaż przed śmiercią wykonałam dobry uczynek. - O czym pani mówi? Zza pleców wyciągnęła strzykawkę z żółtawym płynem. - Proszę przeprosić ode mnie pana Onoderę. - powiedziała i wstrzyknęła sobie zawartość strzykawki w rękę. Otworzyłem szeroko oczy, gdy upadła na podłogę bez życia. Podbiegłem do niej i przyłożyłem dwa palce w okolice szyi. Brak pulsu. Serce biło mi jak oszalałe. Właśnie byłem świadkiem śmierci. Samobójstwa. Przyłożyłem dłonie do twarzy w nadziei, że mnie to uspokoi. spojrzałem jeszcze raz na ciało kobiety. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku i przykryłem prześcieradłem. Wyszedłem z pomieszczenia cicho zamykając drzwi i ruszyłem w stronę schodów. W ekspresowym tempie przebiegłem drogę na siódme piętro. Przeszukiwałem oddział z ciężkim sercem i sprzecznymi uczuciami. Widziałem dziesiątki łóżek na których były upchane martwe ciała. Mijałem je z nadzieją, że nie znajdę tam jego martwego ciała.
CZYTASZ
Sekaiichi Hatsukoi
Fanfictionnie będę wam zdradzał o czym to jest przeczytacie to się dowiecie.