#5

1K 75 3
                                    

-Perspektywa Ritsu- Uchyliłem lekko powieki. Moje oczy oślepiło jaskrawe światło, wiec szybko je zamknąłem. W powietrzu unosił się intensywny zapach leków. Prawdopodobnie znajdowałem się w szpitalu. Próbowałem się podnieść. Na krześle obok zauważyłem mężczyznę. - Co się stało? - zapytałem zbity z tropu. Takano momentalnie obrócił się w moją stronę. - Wszystko dobrze? Nic cię nie boli? - Nie, ale co my tu robimy? - powiedziałem zaciekawiony. Takano szczegółowo streścił mi co się stało i dlaczego tu jestem. Wstrzymałem oddech. - Ja.. umrę? - zapytałem drżącym głosem. - Oczywiście, że nie, idioto! - krzyknął dobitnie. - Nie waż się nawet tak mówić. - Mogę się leczyć, prawda? - Tak, ale będzie to trwało bardzo długo. Dzisiaj mogę cię ostatni raz zobaczyć. - szepnął. Momentalnie chwyciłem go za ramie. - Nie zostawiaj mnie samego! - powiedziałem przerażony. Dopiero co wrócił, a już mieliśmy się rozstać. Nie chciałem tego! Nigdy! - Powiedzieli, że możesz zarażać i nikt nie będzie mógł cię odwiedzać, oprócz wykwalifikowanych pielęgniarek i lekarzy. Odsunąłem się od niego najszybciej jak to możliwe. - W takim razie powinieneś już iść. - każde słowo sprawiało mi ból. - Co ty mówisz?! Nie zostawię cię samego do rana. Odepchnąłem go od siebie. Łzy zebrały mi się w oczach. Położyłem się na łóżku i odwróciłem tyłem do niego. - Nie chcę cię zarazić. - powiedziałem, a samotna łza spłynęła mi po policzku. Podniosłem dłoń, by ją otrzeć, lecz Takano-san mnie uprzedził.
- Nie dotykaj mnie. - szepnąłem.
W tym momencie stanowiłem dla niego niebezpieczeństwo. Powinienem stłamsić swoje uczucia i pozwolić mu odejść. To było najlepsze wyjście.
- Dlaczego?
- Bo ja.. - Nie mogłem z siebie nic wykrztusić.
Okropnie bolała mnie głową, a do tego płacz jeszcze bardziej odbierał mi siły.
- Dlaczego?! - wrzasnął i przygwoździł mnie rękami do łóżka.
Spojrzał mi głęboko w oczy i złożył namiętny pocałunek na mych wargach. Próbowałem go odepchnąć, lecz nie miałem siły.
- Puść mnie! Ja.. - chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale zamknął mi usta kolejnym pocałunkiem.
Moje ręce opadły bezwładnie na pościel. Takano- san podniósł się i popatrzył na mnie.
- Nigdy Cię nie zostawię. Rozumiesz? - dla potwierdzenia kiwnąłem głową. - Nie obchodzi mnie czy mnie chcesz, czy nie. Jeśli będzie trzeba zatrzymam cie przy sobie siłą.
- To nie o to chodzi.. - powiedziałem niepewnie.
- Więc o co? - zapytał i ścisnął mnie mocniej za nadgarstki.
- To boli. - szepnąłem.
Momentalnie puścił moje dłonie.
- Przepraszam. - mówiąc to złożył lekkie pocałunki na moich dłoniach.
- Nie chcę by stało Ci się coś złego.
- Teraz to Ty jesteś najważniejszy. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Rozmowę przerwało nam stanowcze chrząkniecie. Momentalnie odwróciłem głowę w stronę drzwi.
- Przyszłam przeprowadzić badania. - powiedziała chłodno.
Spojrzałem niepewnie w stronę mężczyzny.
- Pójdę do sklepu. - oznajmił.
- Uważaj na siebie.
- Będę. - podszedł do mnie i pocałował w czoło.
Na policzki wpełzł mi gorący rumieniec.
- Czy to Masamune Takano?! - wrzasnęła, gdy już wyszedł.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Zna go Pani? - byłem szczerze zdziwiony, Takano nie zachowywał się tak, jakby znał te kobietę.
- Nie osobiście. Kiedyś miałam pracować w wydawnictwie pod jego opieką. Jest niesamowity! Postawił na nogi padające pismo w niecały rok! Pracujecie razem?
- Tak, jest moim szefem.
- Hm... To nie wyglądali jak relacja szef pracownik.
Zmarszczyłem brwi.Co ją to obchodzi?
- To jak z tymi badaniami? - zapytałem dla zmiany tematu.
- No tak.. - powiedziała, ale dalej bacznie mi się przyglądała. - No to zaczynamy.

~ ♥ ~
Po badaniach czułem się wykończony. Kto normalny robi je o piątej rano?! Westchnąłem w poduszkę. Dostałem trzy zastrzyki i byłem w tym momencie strasznie senny. Mimo to chciałem poczekać aż Takano-san wróci. Nie mogłem od tak zasnąć.
- Wróciłem. - usłyszałem.
- Witaj. - uśmiechnąłem się.
- Kupiłem Ci kilka rzeczy. Nie wiedziałem, co możesz jeść i pić, więc kupiłem wszystkiego po trochu.
- Dziękuję.
- Kupiłem jeszcze to. - podał mi kartonowe pudełko do rąk.
Ostrożnie je otworzyłem. Moim oczom ukazało się średniej wielkości ciasto z napisem ,,Wszystkiego Najlepszego!".
- Dla mnie? - zapytałem cicho.
- Przepraszam, że nie mam dla Ciebie nic lepszego. Co prawda twoje urodziny były wczoraj, ale.. To wszystko przez te kłótnie, a do tego teraz Ty..
- Nic nie szkodzi. Dziękuję.
- Onodera.. - powiedział i wypił mi się w usta. Zaskoczony westchnąłem.
- Dlaczego.. - próbowałem zapytać pomiędzy pocałunkami.
- Po prostu... - podrapał się po głowie. - Nie mogę uwierzyć jak na mnie działasz.
Zarumieniłem się.
- Zawsze musisz mówić tak zawstydzające rzeczy?
W odpowiedzi lekko musnął moje wargi.
- Co teraz z moją pracą? - zapytałem po chwili.
- Dzisiaj złożę wizytę Isace-san i wszystko mu wyjaśnię. Zobaczymy co zdecyduje.
- Zastanawiam się, czy kiedykolwiek jeszcze będę mógł pracować. - powiedziałem przygnębiony.
- Oczywiście! Nie zadręczaj się tym. A co ważniejsze..
- Tak?
- Dzwoniłeś do swoich rodziców.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Kompletnie o tym zapomniałem.
- Nie.. - powiedziałem niepewnie.
Obawiałem się reakcji moich rodziców. Moja matka pewnie będzie tak spanikowana, że zaraz tu przybiegnie.
- Później zadzwonię.
- Dlaczego? - uniósł brwi.
- Skoro tylko dzisiaj możemy się zobaczyć, to te ostatnie chwile chciałbym spędzić z tobą.
Pogłaskał mnie po głowie.
- Cieszy mnie to. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłem gest i westchnąłem.
- Kupiłeś jakąś wodę?
- Tak, proszę. - podał mi plastikową butelkę w dłoń.
Sięgnąłem ręką do szafki obok łóżka i chwyciłem trzy tabletki leżące na malutkim talerzyku.
- Chcesz to wszystko wziąć naraz ?
- Tak, dlaczego nie? - zmarszczyłem brwi.
- Tego nawet nie da się połknąć. - po raz kolejny przyjrzałem się lekom.
Każda tabletka miała około 2 centymetry długości i wszystkie były białe. Podniosłem dłoń do ust i je połknąłem. Starałem się popijać małymi łykami, by nie stanęły mi w gardle. Takano-san bacznie mi się przyglądał. W pewnym momencie zrobił tak śmieszna minę, że o mało się nie udławiłem ze śmiechu. Odkaszlnąłem kilka razy.
- No co? - zapytałem z uśmiechem.
Ręce miał uniesione pod takim kątem, jakbym miał zaraz upaść, a on mnie złapać. Usta za to szeroko otworzone, gotowe do krzyku.
- Nic mi nie jest. To tylko.. - próbowałem powiedzieć, jednak on już miał mnie w swoich ramionach.
- Takano-san? - zapytałem niepewnie.
- Proszę, nie żartuj tak sobie ze mnie.. Nie wiem co bym zrobił, gdybym stracił cię po raz drugi..
Odwzajemniłem jego uścisk by dodać mu otuchy.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziałem pewny swoich słów.
Nie było opcji bym kiedykolwiek mógł go zostawić. Mimo, ze nasze początki były trudne, znowu jesteśmy razem. Pokochałem go po raz kolejny. Nie. Ja nigdy nie przestałem go kochać. Był dla mnie najlepszym człowiekiem, jakiego mogłem kiedykolwiek spotkać, mimo, że miał swoje wady. Ale każdy człowiek je ma i nic się na to nie da poradzić. Kocham go.
- Ja ciebie też. - szepnął mi do ucha.
Momentalne od niego odskoczyłem.
- C.. co? - dłońmi zakryłem twarz, by nie mógł zobaczyć mojej zarumienionej twarzy.
- Też cię kocham.
- Powiedziałem to na głos?! - krzyknąłem spanikowany.
W tym momencie byłem niesamowicie zawstydzony.
- Nie wiedziałeś? Przecież.. - nie dokończył, tylko się uśmiechnął.
Przybliżył swoją twarz do mojej.
- Ritsu. - dmuchnął mi wprost do ucha. - Powiedz to jeszcze raz..
- Nie chcę. - powiedziałem i przykryłem się kołdrą.
- Ritsu..
- Przestań! Znowu to robisz!
- Co takiego?
- Sprawiasz, że kocham cię coraz mocniej.. - nie wytrzymałem i wyskoczyłem spod pościeli.
Chwyciłem go za krawat i pocałowałem. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Uśmiechnąłem się.
- Już nie możesz sobie ze mną tak pogrywać. - rzuciłem mu pełne dominacji spojrzenie.
- Hoho.. - powiedział ze śmiechem.
- N..no co?
- Nic takiego. Nieźle całujesz..
- Oczywiście! A co myślałeś, że ja.. - chciałem dokończyć, ale przerwał mi napad gwałtownego kaszlu.
Takano-san w ułamku sekundy podszedł do mnie.
- Zawołać pielęgniarkę? - zapytał spanikowany.
Uniosłem rękę na znak,że nie trzeba, ale on już nacisnął guzik przywołujący specjalistkę. Zamknąłem oczy i skarciłem się w duchu. Czy na prawdę nie mogliśmy mieć chwili spokoju? Czy nasz wspólny czas, chodź tak cenny, musi zostać jeszcze bardziej skrócony z mojego powodu?
- Cholera.. - powiedziałem tak cicho, by nikt mnie nie usłyszał.
Wszystko działo się bardzo szybko. Do sali wbiegły trzy pielęgniarki w towarzystwie lekarza i wyprosili go z sali. Uchwyciłem jego ostatnie, przerażone spojrzenie. Lekarz zadawał mi co chwilę pytania i mruczał pod nosem.
- Wiedziałem, by nikogo tu nie wpuszczać.. - usłyszałem w pewnym momencie.
- Co ma pan na myśli? - zapytałem ostatkiem sił.
Spojrzał na mnie zaskoczony i podął mi zastrzyk.
- Zrelaksuj się i nie myśl o niczym zbędnym.
Zamknąłem oczy i odpłynąłem.

~ ♥ ~
-Perspektywa Masamune-
Pielęgniarka wypychała mnie z pomieszczenia z taką siłą o jaką nie podejrzewałbym żadnej kobiety. - Proszę już wyjść! - nie wytrzymała i wrzasnęła. Zapierałem się rękami i nogami, by tylko dłużej spoglądać na twarz wychudzonego chłopaka siedzącego na łóżku. W końcu dałem za wygraną i opuściłem pomieszczenie. Usiadłem na pobliskim krześle i oparłem twarz na zmęczonych dłoniach. Nie chciałem zostawiać go samego pośród tych czterech białych ścian. Mimo iż momentami się śmiał, to wiedziałem, że jest bliski załamania i tylko przy mnie udaje osobę opanowana i pełną życia. Nie wiem czy przeżyłbym jego stratę. Ritsu jest teraz częścią mnie, moim sercem. Bez niego życie byłoby puste, szare. Teraz należymy do siebie i nic tego już nie zmieni. Nawet przeznaczenie, które teraz zdaje się nam w tym momencie płatać wielkiego figla. Kocham go całym sercem. Mimo iż czasem zdawał się być człowiekiem, który denerwował się o wszystko, to w głębi serca jest bardzo wrażliwy. Gdy na chwilę zostawi się go samego, zaczyna myśleć o najgorszych rzeczach i snuć najczarniejsze scenariusze. Właśnie dlatego nie mogę go nigdy zostawić. Nigdy. Zdesperowany uderzyłem pięścią w ścianę. Dlaczego to musiało się dziać właśnie teraz? Oboje nie byliśmy gotowi na tak wielką próbę, przed którą nas postawiono. Prawdopodobnie nikt nie byłby gotowy. Wszyscy myślimy, że zawsze będzie dobrze, że nigdy nie stanie się nic, co może odebrać nam szczęście. Niestety. rzeczywistość jest brutalna. Rzeczy, których najmniej się spodziewamy, dzieją się. Sytuacje, których najmniej pragniemy, następują. Czy życie jest sprawiedliwe? Być może, ale tylko wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy. Marzymy, by żyć bez problemów, lecz czy to jest możliwe? Może, ale nie na tym świecie. Westchnąłem ciężko. Desperacja owładnęła mnie całego. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Moje dłonie trzęsły się, a ja zaciskałem je tak mocno, by tylko tego nie czuć. - Może pan już iść do domu. - usłyszałem nad głową. - Dlaczego? - powiedziałem zdenerwowany. Czyżby już było po wszystkim? - Tego pacjenta już nie można odwiedzać. - powiedziała chłodno pielęgniarka.
- Jak to?
- Takie są zalecenia lekarza. Więcej nie mogę panu powiedzieć.
- Ale..
- Do widzenia. - pożegnała się i ruszyła w stronę wind.
Udałem się za nią. Jakoś w końcu musiałem się wydostać z tego szpitala. Całą drogę w dół czułem na sobie jej wzrok. Wysiadłem najszybciej jak mogłem i skierowałem się w stronę samochodu. Wsiadłem i ruszyłem w stronę Wydawnictwa Marukawa. Nawet się nie spostrzegłem, a była już dziesiąta rano. Na pewno Isaca-san już tam był, więc mogłem z nim porozmawiać o Ritsu i ewentualnym urlopie. Zaparkowałem pod budynkiem firmy i wysiadłem z auta. Wszedłem do głównego holu i udałem się do biura szefa. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem.
- Wejść.
Otworzyłem drzwi i zamknąłem za sobą drzwi przygotowany na poważną rozmowę.

Sekaiichi HatsukoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz