Zoya siedziała na swoim materacu wśród starych poduszek. Okryta była jakimś znalezionym kocem i czytała kodeks karny*. Okno było otwarte i wpuszczało do starej kamienicy promienie słoneczne. Czasem wpadł jakiś brązowy czy żółty liść, kiedy wiatr mocniej zawiał. W końcu w Paryżu panowała jesień. Przez dach do pomieszczenia wpadł bury kot. Brudny i wychudzony. Zwierzę szybko wpadło pod koc, przez co dziewczyna odłożyła lekturę i ostrożnie spojrzała na kota.
- Kici kici. - zawołała kota spokojnie - Nie bój się. Jesteś wśród swoich.
- Dokładnie! - zawołało radośnie białe kwami, jednak kiedy blondynka pokazała palcem żeby była ciszej obniżyła głos - My wszyscy to wyrzutki.
- Kitty, zostało nam jeszcze trochę parówek? - zapytała Zoya. Kwami poleciało szybko do sąsiedniego pokoju i otworzyło lodówkę turystyczną. Zajrzało tam i wyjęło parówkę dla kota, a sama zwędziła jabłko. Zamknęła lodówkę i wróciła do pokoju. Podała dziewczynie parówkę, a sama zaczęła się zajadać owocem. Zoya ostrożnie podawała kotu kawałeczki jedzenia. Zwierzę chętnie zjadało, nie wykazywało braku zaufania. - Chyba oswojony.
- To on? - zapytała Kitty przełykając duży kawał jabłka.
- Chyba... - zaczęła podnosząc kota do góry. Zwierzę zaczęło się wyrywać, więc dziewczyna je odłożyła na koc - Kitty, masz kolegę!
- Jupi!! - kwami zaczęło latać po całym pokoju - Nazwę go... hmm... Rudy!
- Ale on jest bury...
- To będzie miał na imię Rudy! No wiesz! Tak, aby nikt nie poznał jego prawdziwej tożsamości!
Zoya przewróciła rozbawiona oczami i ułożyła się wygodnie pod kocem. Sięgnęła po kodeks karny i wróciła do czytania.
- Tak właściwie to po co to czytasz? - zapytało kwami, kiedy usiadło na jednej z poduszek.
- Aby żyć trzeba jeść. Aby jeść nie starczą pieniądze z wyprowadzania psów. Dlatego trzeba kraść. Jeśli nas złapią trzeba znać swoje prawa. Nieznajomość prawa szkodzi! - dziewczyna z powrotem schowała nos w książkę.
- Aby żyć nie można zamarznąć! A tak się składa, że nie masz żadnego szalika. O kurtce już nawet nie wspominam! Jak zamierzasz przeżyć zimę?
- Przypominam ci, że jesteśmy bezdomne już 6 lat...
- Hihi, a no tak!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marinette i Alya właśnie chodziły po sklepach w poszukiwaniu jakiejś fajnej bluzy. Konkretnie bluzy dla Nino. Zbliżała się kolejna rocznica związku Alyi i Nina i mulatka chciała mu kupić jego wymarzoną bluzę. Jednak nigdzie nie mogła jej znaleźć.
- Alya, proszę cię! - zawołała Marinette, która była już zmęczona kilkugodzinnymi zakupami.
- To ostatni sklep! Obiecuję!
- Mówisz tak od godziny!
Alya wpadła do sklepu i natychmiast pobiegła do wieszaka z bluzami typu kangurki, odpychając po drodze kilka innych kobiet. Kiedy Marinette się doczołgała do przyjaciółki wokół wieszaka były porozrzucane ciuchy. Czarnowłosa westchnęła i zaczęła je zbierać z podłogi.
- MAM JĄ! - zawołała Alya kiedy wspięła się na szczyt jednego z regałów trzymając w ręku czarną bluzę z wizerunkiem żółwia zrobionego w stylu graffiti.
- Jeśli się pani nie uspokoi będę zmuszona wyprosić panią ze sklepu! - zawołała sprzedawczyni z dołu regału. Alya uśmiechnęła się niepewnie i zeszła z regału podchodząc do kasy - Proszę zapakować na prezent.
CZYTASZ
Miraculum: Biedronka i Czarny Kot i Biała Kocica [#1 Diamond Trio]
Fiksi PenggemarNIE CZYTAJCIE TEGO Marinette jako nowy strażnik Miraculum musi być bardzo uważna, aby móc chronić Paryż, szkatułki i jeszcze żyć jako normalna nastolatka. Wszystko się zmienia kiedy pojawia się posiadaczka zapomnianego Miraculum. Jakie ma moce? Jak...