×Borys×
Muszę znaleść odwagę by wyznać jej uczucia. Nie pozwole jej skrzywdzić.
×Wiktoria×
Skończyły się lekcje, poprosiłam Borysa, czy mogę iść sama do domu. On zaprzeczał, ale ja nalegałam.
- Proszę. Jak nie było ich w szkole, to mnie nie dorwą.
- No dobra, ale mam coś dla ciebie.
- Dla mnie?- wyciągnął z kieszeni piękny, złoty wisiorek z połówka serc i mi go podał. Zatkało mnie w tym momencie.
- Podoba ci się?
- Jest piękny.- wiem że się zaczerwieniłam. Poprosiłam go żeby mi go założył.- A kto ma drugą połowę?
- Ja.- pokazał mi klucze, przy których była jedna część serca.
- Dziękuje. - żuciłam mu się naszyje.
- Dobra, jak chcesz to idź sama, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Masz do mnie zadzwonić jak dojdziesz.
- Okej.
Pomachałam mu i poszam do domu. Pierwszy raz od długiego czasu czułam się bezpiecznie. Wracałam do domu przez ciemne uliczki. Nie wiem czemu akurat tak, po prostu miałam ochotę. Nawet te szare budynki zdawały się być kolorowe. Szłam z uśmiechem na twarzy, gdy nagle usłydzałam śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam Martynę. Zaczełam biec jak najszybciej mogłam. Nagle na końcu ulicy wpadłam na Martę. Boże co ja ci zrobiłam?! Któraś z nich przyłożyła mi w twarz. Na chwilę zemdlałam. Obudziłam się gdy dziewczyny mnie gdzieś wlekły. Wyrwałam się im i znowu zaczęłam biec. Kurwa! Wbiegłam w ślepą uliczkę. Nie widziałam bliźniaczek tylko Ewe. Podeszła do mnie powoli.
- Hej. Jak tam piękna? Nie ciężki ten torba? - ściągnęła ją zemnie, odwróciła się jak by miała odejść. Już myślałam że da mi spokój i sobie pójdzie, ale jednak nie. Zamachneła się i przyjebała mi w głowę z moje własnej torby. Upadłam na ziemę, ale na szczęście długo na niej nie leżałam bo moja kochana koleżanka pomogła mi wstać, ciągnąc mnie za kaptur kurtki.
- O, jakie to ładne.- złapała za mój wisiorek.- To od Boryka? Już jest twój? Jestem ciekawa czy będzie chciał mieć dziewczynę na cmentarzu. - zaczeła się śmiać. Zerwała mi łańcuszek.- A to sobie wezmę.- uśmiechnęła się.
- Nie! Oddaj to proszę.- zaczęłam płakać. Podeszła do mnie bliżej, tak by między naszymi twarzami było maks pięć centymetrów. Złapała mnie za lewą rękę i mi ją wykręciła, coś mi w niej pękło. Ból był strasznie mocny, że aż upadłam.
- Masz szczęście że powiedziałaś proszę, bo uwierz że byś tej ręki już nie miała.
- Co ja ci takiego zrobiłam? Dlaczego mnie gnębisz? - chyba w tej chwili przegiełam.
- Masz prawo jeszcze pytać? - wyrzuciła z ręki naszyjnik. Było widać że ma ochotę teraz płakać, ale udawała twardą.- Dziewczyny do mnie! - nagle z nikąd pojawiły się Marta i Martyna. Wszystkie trzy zaczęły mnie bić i to powarznie. Nawet nie wiem gdzie padały ciosy. Czułam tylko ból i jeszcze więcej bólu.
Bliźniaczki nagle gdzieś zniknęły, zostałam sam na sam z potworem. Ewa na chwilę odemnie odeszła. Jakimś cudem udało mi się złapać medalik od Borysa.
- To za wszystko co mi zrobiłaś.- już łzy leciały jej po policzkach gdy znowu się do mnie przybliżyła. Wyciągnęła ten sam scyzoryk co ostatnim razem i podcieła mi żyły. Po krótkiej chwili zemndlałam.× Borys ×
Gdzie ona do cholery jest? Nie odbiera telefonu w domu też jej nie było. Boże ja się martwię. Poszłem przeszukać ciemne zaułki naszej okolicy. Nie! Nie mogę w to uwierzyć.
- Wiki! - krzyknąłem i szybko do niej podbiegłem. Nie oddychała. Zadzwoniłem po karetkę.* w szpitalu *
- Przepraszam pan jest lekarzem Wiktori?
- Tak, muszę już iść.
- Co znią?
- A kim pan jest?
- Jej chłopakiem.- wiem skłamałem.
- Teraz toczy się walka o jej życie więc przepraszam.- co kurwa? Jak? Oparłem się o ścianę i zaczołem płakać, nie ona nie może.
- Wiki kocham cię...No to już kolejny rozdział . Mam nadzieje że się podoba.❤❤❤

CZYTASZ
Postrach
RomansWiesz co to strach? Wiesz jak to jest bać się wyjść z domu? Nie? To się przekonaj, jak jeden chłopak zmienia całe życie...