9/15

1K 116 13
                                    

- Josh! Jestem już!- krzyknąłem wchodząc do jego domu. Zostawiłem torbę z zakupami na blacie w kuchni i podszedłem do schodów (no, pod schody...?).

- Josh? Śpisz?- zapytałem, ale przypomniało mi się, że on nie odpowie. Powoli wszedłem na górę, na wąski korytarz z trzema drzwiami. Zgadywałem, że jedne z nich są pokojem chłopaka, a jedne łazienką. Kiedy już miałem wejść do pierwszego pokoju, drzwi od nich otworzyły się i stanął w nich Josh.

- Cześć Josh- przywitałem się, ale chłopak zrobił pytającą minę i dał mi do zrozumienia, że nie dosłyszał. Powtórzyłem słowa i dopiero wtedy Josh pomachał mi i ruszył schodami na dół. I wtedy chłopak potknął się i runął przez całą długość schodów. Podbiegłem do niego jak najszybciej.

- Josh, Josh? Nic ci nie jest??- krzyczałem, trzymając jego twarz w dłoniach. Kiedy otworzył oczy, szybko go puściłem, ale on złapał z powrotem moją dłoń i uśmiechnął się nieśmiało, co od jakiegoś czasu uwielbiałem.

- Nic ci nie jest?- zapytałem, a Josh pokręcił tylko głową i wstał. Pomogłem mu dojść do kuchni. Josh przez cały dzień nie odchodził ode mnie (chyba że musiał iść do łazienki) i nie odrywał ode mnie wzroku. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, byłem zadowolony z tego, że on jest "szczęśliwy".

Bez Słowa ~ JoshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz