Rozdział 5.

2.5K 166 30
                                    

  Little bit of poison in me
I can taste your skin in my teeth
"I love it when I hear you breathing
I hope to God you're never leaving" .


Od minionej sytuacji minął tydzień, a zielonowłosy zachowywał się jakby do niczego nie doszło. Nie było go całymi dniami, wracał wieczorem, jadł i kładł się spać. Czasami ze mną porozmawiał, ale nie tak jak wcześniej. Był jakby w swoim świecie. Siedzenie u niego jak w klatce, naprawdę mnie dołowało. Nie mogłam nigdzie wyjść, brakowało mi świeżego powietrza i nudziłam się. 
Dzisiaj Joker o dziwo był rano w mieszkaniu, co mnie zdziwiło, ale minęłam go w salonie, grzecznie się witając. Wzięłam poranny prysznic, uczesałam się w kitki, pomalowałam i nałożyłam mój "strój". Pomimo, że jego styl kompletnie mi nie pasował, zaczęłam się do niego przyzwyczajać. Wyszłam z łazienki po kilku minutach i idąc w stronę kuchni, poczułam zderzenie z czyjąś nagą klatką piersiową.
- Przepraszam... - wydukałam, gdy moje spojrzenie wychwyciło mężczyznę. Był ode mnie starszy o dwadzieścia lat a wyglądał świeżo i młodo. Czyżby szaleństwo wpływało dobrze na urodę?
- Nic się nie stało... Zrobisz jakieś śniadanie? A i... A zresztą zaraz Ci powiem.
Odparł i wyminął mnie, po czym zniknął zza drzwiami łazienki. Powolnym krokiem udałam się do kuchni, by coś przygotować. Wyciągnęłam z lodówki cztery jajka i rozbiłam je na patelni, wrzucając do tego także małe pomidorki koktajlowe. Jak to było możliwe, że taka osoba jak on miała tak świetnie wyposażoną lodówkę? 
- Dzisiaj przychodzi do mnie ważny gość, więc ubierz się w miarę stosownie.
Usłyszałam za swoimi plecami, a potem zobaczyłam bladą dłoń sięgającą po jeden z pomidorków. Czy on musi się tak skradać? Padnę przez niego na zawał.
- Stosownie? Zależy co masz na myśli... - chwyciłam patelnie w dłoń i zaczęłam nakładać jajecznice, na ówcześnie wyłożone talerze. 
- Jakaś ładna sukienka, biżuteria... A właśnie mam coś dla Ciebie!

Mówiąc to szybko pobiegł do sypialni i wrócił z małym, bordowym pudełeczkiem gdy zdążyłam się już przysiąść przy stole.
- Co to? 
- Otwórz i zobacz. - mruknął podając mi w dłoń pudełeczko, które oglądałam. Potrząsnęłam w nim, usłyszałam dźwięk czegoś drobnego, a na moją twarz wkradł się cień uśmiechu. Ciekawe co tam jest? Boże, nie powinnam się cieszyć. Pewnie to tylko przekupstwo. Niepewnie otworzyłam wieczko, a moje oczy ujrzały złoty naszyjnik z diamentową przywieszką w kształcie litery "J". To było naprawdę piękne, tylko sam fakt, że jest to jego inicjał, dał mi do zrozumienia, że traktuje mnie jak swoją własność. Wyciągnęłam naszyjnik i nim się obejrzałam, on znalazł się za mną i zapiął mi go. Gdy jego dłonie zetknęły się z moją skórą, przeszły mnie dreszcze i nie byłam pewna czy są one spowodowane moim strachem czy też może niską temperaturą ciała mężczyzny. 

- Dziękuję. Jest piękny.
- Pasuję Ci. Gdy go zobaczyłem, od razu pomyślałem o Tobie. - mówiąc to wyszczerzył się maniakalnie i zaczął jeść śniadanie, a ja po chwili wpatrywania się w swoje czarne paznokcie, dołączyłam do niego. Klaun po zjedzonym posiłku, udał się do siebie rozmawiając przez telefon. Pewnie rozmawiał z tym ważnym gościem. Umyłam naczynia i poszłam szukać odpowiedniego ubrania. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać jej zawartość, podgwizdując pod nosem. Obecność u Jokera nie działała mi już tak na nerwy. Nawet o dziwo pozwolił mi kilka razy porozmawiać z ojcem przez telefon. Jedynym minusem było to, że strasznie się tutaj nudziłam. Po paru minutach postawiłam na krótką czerwoną sukienkę, bez rękawów, do tego czarną ramoneskę i wysokie obcasy. Włosy zostawiłam w takiej fryzurze jaką miałam, a na usta nałożyłam czerwoną pomadkę. Stanęłam przed lustrem, oglądając się z góry na dół, stwierdziłam, że wyglądam naprawdę dobrze. Naszyjnik od Jokera świetnie współgrał z tą sukienką i pasował do moich oczu. Klaun naprawdę ma gust. Opuściłam swoją tymczasową sypialnie i ujrzałam go w białej koszuli i czarnym garniturze. Był cały uradowany i chodził po salonie prawie, że podskakując. Uśmiechnęłam się subtelnie w jego stronę, gdy nasze spojrzenia się spotkały a on przewrócił głowę na bok, patrząc na mnie.
- Bardzo ładnie wyglądasz Natalie. 
Już miałam mu odpowiedzieć gdy do środka wpadło dwóch wysokich mężczyzn, a za nim jeden trochę niższy. Jego twarz cała była w tatuażach. Zmarszczyłam brwi i szybko odwróciłam głowę gdy na mnie spojrzał. Zdawałam sobie sprawę, jak "znajomi" Jokera mogą mnie oceniać i za kogo mnie mają u jego boku. Nie cieszyło mnie to, ale nie mogłam na to nic poradzić.
- Natalie, nalej nam koniaku.
Nic nie mówiąc, podeszłam do barku i nalałam do dwóch szklanek alkoholu, po czym postawiłam je na stoliku, obok mężczyzn. Nie mogłam znieść tego bezczelnego spojrzenia ze strony "gościa" zielonowłosego. Zdecydowanie bezpieczniej czułam się teraz przy Jokerze. Tak, czułam się bezpiecznie przy kimś takim jak on, wiem jak to komicznie brzmi. Szybko opuściłam salon, łapiąc za jabłko i zamknęłam się w sypialni Harley. Nie minęło kilka minut, gdy z salonu usłyszałam krzyki i odgłos tłuczonego szkła. Walczyłam ze sobą, by tam wejść aż w końcu się odważyłam. Zobaczyłam Jokera powalonego na ziemie, nad nim stał ten mężczyzna, który widząc mnie wyszczerzył się i jako, że był na tyle blisko złapał mnie za nadgarstek i zacmokał.
- Masz słabość do młodych blondyneczek dziwolągu.

Miałam ochotę strzelić mu w ryj. Był jeszcze bardziej bezczelny od Jokera, którego również nie lubiłam, ale teraz zaczęłam pałać do niego większą sympatią niż na początku mojego pobytu tutaj.
- Pamiętaj, obserwuję Cię klaunie. Nie jesteś już taki najważniejszy w Gotham, odkąd je opuściłeś na kilka miesięcy. Musisz teraz na swoją sławę zapracować, a ja Ci nie pomogę. Zresztą po kradzieży jednego z moich banków, możesz o tym zapomnieć. Ciesz się, że jeszcze żyjesz i podziękuj tej laleczce, bo gdyby nie jej obecność już byś płonął. Tylko Twój gust do kobiet Cię ratuję...
Puścił mój nadgarstek, zabrał swój pistolet i jeszcze raz obrócił się by na mnie spojrzeć. Pokazałam mu język i prychnęłam. Sama nie wiem dlaczego się tak zachowałam. To nie było w moim stylu. Ukucnęłam przy Jokerze i chciałam mu pomóc wstać, ale on tylko warknął coś niezrozumiale pod nosem, wyrwał swoją dłoń od mojej i podniósł się, ociągając przy tym.
- Nie jestem kaleką. Daję sobie radę.
Był wściekły. Jego źrenice znacznie się zwiększyły, a wyraz twarzy wskazywał na to, że zaraz wybuchnie. Odsunęłam się na bok, w razie niebezpieczeństwa a on wtedy wpadł w furię. Złapał za szklankę z niedopitym alkoholem i rzucił nią o ścianę. Przymknęłam oczy ze strachu. Potem usłyszałam łuk, jakby łamania czegoś i gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam w pół rozwaloną półkę, na której wcześniej stał kwiatek. Teraz został po nim tylko rozbity wazon i wylana woda. Joker zabrał swoją spluwę i ruszył do wyjścia. 

- Gdzie idziesz?! Jesteś wściekły, nie idź w takim stanie.
Musiałam go zatrzymać. Jeszcze zrobi coś głupiego. Nie miałam w planach się nim przejmować, ale wzbudzał we mnie naprawdę dziwne uczucia. Joker powoli się obrócił i po chwili stał tuż przede mną, twarzą w twarz. Położył swoją chłodną dłoń na moim policzku i poklepał go lekko.

- Nie martw się Natalie... Wrócę szybciutko, tylko... Tylko pójdę coś załatwić. 

Nie zdążyłam odpowiedzieć, a on już był za drzwiami. Zagryzłam dolną wargę, wzdychając i zaczęłam sprzątać rozbity wazon oraz szklankę, odbiegając myślami w stronę klauna.

Sucker for pain | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz