Rozdział 14

3K 168 77
                                    

I need a gangsta
To love me better
Than all the others do
To always forgive me
Ride or die with me
That's just what gangsters do


Czułam, że powoli brakuję mi tchu. Nigdy tak szybko nie biegłam, nigdy nie spieszyłam się do kogoś tak bardzo jak do niego. Mijałam tłumy ludzi, szukałam skrótów, by dostać się na miejsce szybciej niż mój ojciec. Joker popołudniami siedział w domu, kilka razy zdarzyło się, że go nie było. Częściej opuszczał mieszkanie po zmroku. Mówił, że wieczorami ma więcej spraw do załatwienia i więcej okazji do zabawy.

Minął tydzień odkąd siedzę u tego parszywego klauna. Nie mam nic do roboty, wysprzątałam już chyba każdy kąt, przygotowałam jedzenie i sprawdziłam wszystkie jego papiery. On wyszedł na kilka godzin i o dziwo od całej tej sytuacji z pobiciem mnie, nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Cieszę się, bo nie chcę na niego patrzeć. Dziwię się, że go znoszę. Zarobił u mnie plusa, gdy udało mu się mnie rozśmieszyć przy obiedzie, ale nadal go nie lubię. Rozsiadłam się na kanapie, w dłoni miałam książkę "Klinika śmierci", Harlana Cobena. Nie sądziłam, że Joker ma taki dobry gust. Ogólnie ma dobry gust, poczynając od alkoholu, a kończąc na modzie. Usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach i uniosłam spojrzenie znad książki, na wyżej wspomnianego mężczyznę, który właśnie wszedł do mieszkania. 
- Witaj Natalie. Obiad gotowy?
- Tak. W garnku jest ciepła zupa warzywna.
Odparłam jakby od niechcenia, zaczytując się w książce. Joker wyrwał mi ją z rąk, a ja spojrzałam na niego wściekle. Nie wiem, czy się przeraził, jak to odebrał, ale uniósł brwi do góry i odłożył egzemplarz na stolik do kawy.
- Zjedzmy obiad i spędźmy razem czas Natalie. Muszę Cię poznać.
- Po co? Żeby potem wykorzystać wiedzę o mnie, przeciwko mojej osobie.
Joker nie jest osobą, której się ufa, więc nie wiedziałam co on planuję. Wolałam być czujna na każdy jego ruch.
- Nie przesadzaj. Jak mamy spędzać ze sobą czas, to lepiej by było się poznać. 
Zrezygnowana nic nie odpowiedziałam. Miał rację, ale nie chciałam by poznał mnie aż za bardzo, więc zaproponowałam zabawę w skojarzenia słowne. Nałożyłam nam do misek zupy, postawiłam na stole i podałam łyżki. Gdy zasiedliśmy naprzeciw siebie, Joker spróbował dania i pokiwał głową z aprobatą.
- Kobiety mają pierwszeństwo. 
Mruknął uśmiechając się do mnie o dziwo mniej psychodelicznym uśmiechem niż zawsze bywał na jego licu.
- Em... Okej, jak wolisz. 
Poprawiłam się na krześle, odgarnęłam blond kosmyk, który wydostał się spod kucyka i odchrząknęłam znacząco.
- Śmierć.
- Krew.
- Czerwień.
- Truskawki.
Myślałam, że źle usłyszałam. Jokerowi kojarzą się truskawki z czerwienią? Niby nie dziwne, bo owe owoce są tego koloru, ale myślałam, że powie coś bardziej w stylu flaków. Prychnęłam cichym śmiechem, ale zaraz przestałam chichotać widząc jego poważną minę.
- Bita śmietana...
- Biel.
- Niewinność.
- Dziewica.
- Sex.
- Miłość.
- Harley.
Co?! On skojarzył ją z miłością? To niemożliwe. Przecież tyle się słyszało o tym, jaki to on dla niej jest, jak źle ją traktuję. Może zdał sobie sprawę dopiero po jej stracie. Zawsze gdy coś się traci, dopiero się to docenia... Odłożyłam łyżkę na bok, nic się nie odzywając, a z moich myśli wyrwał mnie odgłos zasuwanego krzesła. Po chwili Joker opuścił salon, zostawiając mnie samą. Chyba nie powinnam z nim grać w takie gry...

Stanęłam pod drzwiami jego fabryki, dysząc. Na moje szczęście po podwórku kręcił się Troy, który spokojnie zaprowadzi mnie do zielonowłosego. 
- Troy!
Krzyknęłam za nim, gdy zaczął iść w stronę swojego skutera. Odwrócił się i widząc mnie zmarszczył brwi, ale zatrzymał się.
- Co Ty tu robisz mała?
- Muszę porozmawiać z Jokerem...
- Nie sądzę by był to dobry pomysł.
Widząc minę mężczyzny, zastanawiałam się o co może mu chodzić. 
- Joker ma gości.
Odparł po chwili, a ja już wiedziałam o kogo mu chodzi i dlaczego twierdził, że nie jest to dobry pomysł. Przełknęłam głośno ślinę i nie odwracając się na zawołania Troy'a, skierowałam się do fabryki. Przekroczyłam próg, szybko wbiegłam schodami na piętro, by zaraz mocno szarpnąć za drzwi do części mieszkalnej. Nie udało mi się być na czas... A co jak ojciec zabił Jokera? Nie... To głupie, Joker prędzej zabiłby mojego ojca, a na to tak samo nie mogę pozwolić. 
Wpadając do salonu klauna, zauważyłam Pana domu siedzącego ze spokojem na sofie. Trzymał pomiędzy palcami papierosa i patrzył z kpiącym uśmieszkiem na mojego tatę. On w porównaniu do Jokera był bardzo pobudzony i wkurzony. Stał obok sofy, zaciskając pięści jakby szykował się do ciosu. Obok niego stał jeden z gości taty, a obok Jokera pomocnik w stroju Pandy. Ten to miał pomysły. Stojąc w progu przypatrywałam się im, dopóki mnie nie zauważyli.
- O proszę, proszę! Jest i główna atrakcja naszej imprezy!
Mruknął zadowolony Joker i wstał z kanapy. Z prędkością światła znalazł się obok mnie i nim zdążyłam się odezwać, on już trzymał mój bok i wąchał moje włosy. Wzdrygnęłam się na jego gest, ale nie ze strachu, ale z ulgi, że nic mu nie jest.
- Odsuń się od niej szaleńcu...
Warknął mój ojciec, ale Człowiek-Panda wymierzył w jego stronę pistolet, więc zatrzymał się i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Po co tu przyszłaś?
Wyszeptał to pytanie takim głosem, jakby przepraszał mnie za coś. Oblizałam nerwowo dolną wargę i zacisnęłam dłoń na swoim niebieskim swetrze. 
- No właśnie Natalie... Mnie też to ciekawi.
Joker jak zawsze w szampańskim humorze, odgarnął z mojego czoła niesforny kosmyk jasnych włosów. 
- Tato... Odpuść. Wyszło jak wyszło... Jestem dorosła i mogę spotykać się z kim chcę, nawet z Jokerem.
Powiedziałam stanowczo. Nie chciałam wiedzieć co teraz myśli o mnie mój ojciec, ale wolałam wyznać mu prawdę. Joker zaśmiał się pod nosem, zgasił niedopałek papierosa w szklanej popielniczce, a potem odsunął się ode mnie na kilka centymetrów.
- Natalie, to nie jest mężczyzna dla Ciebie.
- I mówi to mężczyzna, który jest szefem mafii...
Śmiech Jokera odbił się echem o moje uszy, sprawiając, że także na moje usta wkradł się delikatny uśmieszek. Rozśmieszyłam samego króla zbrodni oraz żartów. Mogę być z siebie dumna. 
- Żarcik Ci się wyostrzył Natalie.
Zielonooki pochwalił mnie, ścierając wyimaginowaną łzę spod swojego oka i rozsiadł się wygodnie na sofie. Gestem dłoni nakazał swojemu człowiekowi, puścić mojego ojca do mnie.
- Choćbyś nie wiem co zrobił, nie zmienisz mojego nastawienia do Jokera. Wiem jaki może być dla mnie, wiem co może zrobić, bo już się na nim poznałam, ale jeżeli mam zginąć to tylko z jego rąk.
Nie wiem co we mnie wstąpiło. Może przez to, że ktoś w końcu się mną interesuję. Joker zwracał na mnie uwagę, pokazywał mi wszelakie aspekty życia, na które wcześniej nie zwracałam uwagi.
- Natalie...
- Nie tato. Chroniłeś mnie przed złem, sam będąc złym. Pomyśl o tym. Nie wracam na noc do domu. Zostaję z nim. 
Joker prawdopodobnie sam nie spodziewał się tego, co powiem, więc roześmiał się, ale zaraz ucichł. Obserwowałam jak zrezygnowany ojciec opuszcza mieszkanie Jokera. Rzucił jeszcze przez ramię wychodząc.
- Pamiętaj Natalie, jak coś Ci się stanie nie ręczę za siebie.
Po chwili zostałam sama z Jokerem. Bałam się do niego odwrócić, bałam się spojrzeć mu w oczy po wyznaniach jakie usłyszał. Jestem pewna, że zdawał sobie sprawę z mojej rosnącej fascynacji jego osobą. Nim zdążyłam się odezwać, poczułam uderzający zapach jego perfum, oraz dużą, zimną dłoń na moim odkrytym ramieniu. 
- Czyli teraz formalnie jesteś moja?
- Formalnie?
Musiałam złapać szybko powietrze by nie zabrzmieć, jak dziecko które boi się potworów spod łóżka. 
- Oczywiście. Brakuję tylko jednego, ostatecznego punktu. Wiedziałem, ze wrócisz. Mnie się nie odmawia. 
Był cholernie pewny siebie, ale właśnie to mnie w nim kręciło. Odwróciłam się w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Szaro-niebieskie oczy wpatrywały się w morskie. Nie minęła sekunda, a nasze wargi połączył czuły i namiętny pocałunek.

Sucker for pain | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz