Rozdział 9

2.1K 144 26
                                    

Jako, że wyjeżdżam za parę dni na tydzień, więc będzie przerwa od rozdziałów, postanowiłam dodawać codziennie po jednym, albo nawet i po dwóch częściach. Przez emocje przed Suicide Squad, oraz z codzienną porcją nowych filmików mam naprawdę wiele weny. Zapraszam do czytania! I dziękuję, za tak miłe komentarze. :D 

  You'll never know the psychopath sitting next to you
You'll never know the murderer sitting next to you
You'll think, "How'd I get here, sitting next to you?"  


Jak? Jak on się stamtąd wydostał? Przecież ochroniarze powinni go bardziej pilnować, wiedząc jaki on jest. Czułam, że odbiera mi mowę. Przez całe te dwa tygodnie miałam spokój, ledwie dawałam radę by oswoić się z tym co się stało, a on wraca, tak po prostu.
- J-Jak?
Wykrztusiłam z siebie, nieco ochrypłym głosem, przez co mogło się wydawać, że warknęłam na niego. On odsunął się, ale nadal był bardzo blisko mnie i oblizał dolną wargę z miną myśliciela.
- Jestem bardzo sprytny, a oni nieszczelnie zamykają kraty w celach.
Wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic, po czym oparł się jedną dłonią nad moją głową i podrapał się po czole.
- Wiesz co? Sprawdzałem swoje konto, dwa dni temu... Czyli po uciecze. I... Widnieje w nim milion dolarów. Chyba Twój tatuś spłacił dług, więc jesteś wolna.
Co?! Spłacił? Dlaczego mi nic nie powiedział? Wiedziałam, że nawet jak Joker został złapany i tato nie dałby tych pieniędzy klaunowi, to on, gdyby uciekł nadal by nas szantażował.
- To dlaczego tu jesteś?
- Przyszedłem się przywitać. Mam teraz wiele spraw do nadrobienia i potrzebuję kogoś do pomocy.
No chyba sobie żartuję. Ja mam mu po tym wszystkim pomóc? Nie ma mowy...
Spojrzałam na niego, czując się powoli coraz pewniej. Tak jak gdyby cały strach ze mnie schodził. 
- Zależy o jaką pomoc Ci chodzi?
- Pingwin organizuję sporą imprezę, na której będą wszyscy złoczyńcy. Będzie alkohol, będziemy grać w pokera i naśmiewać się z policji w Gotham oraz z Batka. Potrzebuję osoby towarzyszącej a z Ivy nie pójdę.
To są chyba jakieś jaja. Ja mam z nim iść na bankiet do kolejnego złoczyńcy? Jezus, nie wiem czy mam się zgodzić. Ja tam nie pasuję. To nie mój świat. Westchnęłam cicho, a on jeszcze bardziej się odsunął dając mi miejsce do przejścia.
- Teraz już nie należę do Ciebie, więc mam wybór czy iść, czy nie. 
- To dlaczego nosisz naszyjnik ode mnie?
Uniósł swoje wargi w szaleńczym uśmiechu, a po moim ciele przeszedł dreszcz. No tak, nie ściągnęłam go to prawda, ale tylko dlatego, że naprawdę mi się on podoba. 
- Jest ładny, a prezentów się nie wyrzuca.
Joker już nic nie odpowiedział tylko skinął głową. Jak on to sobie wyobrażał? Że tak po prostu z nim pójdę, rzucę mu się w ramiona jak wróci? Czego on oczekuję?
- Bankiet jest jutro wieczorem. Wpadnę po Ciebie o dwudziestej. 
Powiedział wsiadając do swojego purpurowego sportowego auta. Było ekstrawaganckie, idealne dla jego osoby. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, a on odjechał z piskiem, z mojego podjazdu. Miał tyle kobiet, które mogłyby z nim pójść, a on chciał iść ze mną? Równie dobrze mogłabym być jego córką, ale nie wiem dlaczego podoba mi się to co robi. Chyba zaczynam dobrze rozumieć Harley. Nie można oprzeć się jego czarującym gestom, szalonemu uśmiechowi, a jego żarty, których nasłuchałam się przez ten miesiąc były naprawdę zabawne. On ma swoje podejście do życia, które jest naprawdę interesujące.


Obudziłam się gdy ciepłe promienie słońca bezczelnie, próbowały dostać się pod moje powieki. Jęknęłam cicho i schowałam twarz w poduszkę. Nie chciałam wstać z łóżka i pewnie nadal bym w nim leżała, gdyby nie pukanie do drzwi. 
- Proszę!
Mruknęłam, podnosząc się powoli do pozycji siedzącej. Próg przekroczył mój tato, z wielkim pudłem w rękach.
- Zaadresowane do Ciebie skarbie od nie jakiego Jacka Napiera. Znasz kogoś takiego?
Jacka? Nie znam żadnego Jacka... To Joker! A to skubany. Takie jest jego prawdziwe imię? Chociaż nie... Pewnie je sobie wymyślił. Nie powiedziałby mi o nim. Przecież nie jestem dla niego nikim ważnym. Wygrzebałam się z łóżka i odebrałam karton od ojca. 
- Jack to mój przyjaciel z gimnazjum. Zabiera mnie dzisiaj na bankiet. 
- To wspaniale córciu! Tylko uważaj na siebie, bo Joker grasuję na wolności.
Powiedział cicho, a po chwili za swoimi plecami usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i dopiero wtedy wzięłam się za rozpakowywanie. Pudełko wypełnione było niebieskimi piórkami, a w środku znajdowała się krótka, czerwono-czarna sukienka. Do tego na dnie znalazłam porcje złotych naszyjników z wszelakimi zawieszkami, od kart z Jokerem po serduszka i wisienki. Dołączone zostały czarne czółenka i czerwona kopertówka. Całość z pewnością będzie się prezentowała bardzo ładnie. Joker ma gust, naprawdę. Zostawiłam pudło na łóżku i zeszłam do kuchni. Zjadłam porządną porcje płatków, porozmawiałam chwilę z ojcem, który zaraz szykował się do spotkania z Bruce'm Wayne'm. Razem próbowali coś wykombinować w sprawach korporacji z Chinami. Tato miał mieć spory wkład, gdyż wiele razy był w tym kraju i ma świetne kontakty z szefami firm od budownictwa. Pomimo tego, że jest w mafii to nadal zajmuję się kierowaniem co niektórych spółek. Jestem z niego dumna. Weszłam do sypialni, przeciągając i miałam powoli wziąć się za szykowanie gdy usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się obcy numer, a ja miałam nadzieję, że to Joker. Tak, miałam nadzieję, że to on. 
- Słucham? O! Cześć Dick!... Dzisiaj nie bardzo... Nom... Tak. Jadę na bankiet ze starym znajomym... Jasne... Odezwę się! Pa!
Dick chciał mnie wyciągnąć na spacer? O proszę. To bardzo miłe z jego strony, jednak na tą chwilę mam zupełnie inne zajęcia i nie mogę się doczekać aż wskoczę w tą piękną sukienkę. Szybkim krokiem pobiegłam do łazienki, ściągnęłam z siebie swoją piżamę w jednorożce i weszłam do wanny. Ciepła woda automatycznie mnie odprężyła, a zapach waniliowego płynu do kąpieli był cudny. Moczyłabym się jeszcze dłużej w wodzie, gdyby nie fakt, że jak spojrzałam na wyświetlacz komórki, zdałam sobie sprawę, że do przyjazdu Jokera, została mi niecała godzina. Wyskoczyłam z wanny, szybko wytarłam swoje ciało i nałożyłam na siebie biżuterie i sukienkę od zielonowłosego. Leżała na mnie idealnie. Była dosyć krótka, z głębokim dekoltem, bardzo wyzywająca, ale pomimo wszystko podobała mi się. Założyłam także buty i zaczęłam się malować. Na powiekach zrobiłam grubą, czarną kreskę z cienką jaskółką na końcu, rzęsy pociągnęłam tuszem, policzki przyrumieniłam a na usta nałożyłam różową szminkę. Włosy pozostawiłam proste i rozpuszczone na moich ramionach, po czym popryskałam się perfumami, zabrałam kopertówkę z telefonem, portfelem i kluczami, i zeszłam na dół. 
- Pięknie wyglądasz kochanie. 
Ojciec zwrócił się do mnie, nie udolnie próbując zawiązać krawat, a ja widząc jego zmagania, zaśmiałam się i pomogłam mu dokończyć ubiór. Spojrzałam kątem oka na różowe lamborghini, które stanęło na podjeździe, ucałowałam ojca w policzek i wyszłam z domu, żegnając się z tatą. Chyba nawet nie skojarzył do kogo należy dany wóz. Wsiadłam do środka, po stronie pasażera, rozglądając się na boki, a dopiero potem wychwyciłam spojrzenie Jokera na sobie.
- Wiedziałem, że będzie Ci pasować. Wyglądasz przepięknie Natalie.
Moje imię w jego ustach brzmiało tak... Seksownie? Otrząśnij się! Uśmiechnęłam się do mężczyzny i nim się obejrzałam ruszyliśmy spod mojego mieszkania z piskiem opon. 

Sucker for pain | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz