Sobotni poranek zapowiadał, że weekend nie będzie należał do najładniejszych. Od samego rana na niebie widniały ciemnoszare chmury. Obudziłem się około 11 rano i miałem wrażenie, że jest środek nocy. Wszędzie było ponuro i ciemno, a deszcz zaczął padać sam nie wiem kiedy. Szczerze mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało, nie miałem żadnych planów, jedynie musiałem dopracować scenariusz, ale bardzo chętnie zrobię to pod kołdrą z kubkiem gorącej kawy. Tak jak postanowiłem, tak zrobiłem. Z trudem wstałem z łóżka i naciągnąłem na siebie szare dresy. Zrezygnowałem z koszulki, byłem sam w domu i lubiłem tak chodzić, czułem się taki atrakcyjny i seksowny.
Zszedłem na dół do kuchni i zaparzyłem kawę, a w międzyczasie podziwiałem krople deszczu spływające po szybie. Bardzo lubię kiedy pada, deszcz działa na mnie uspokajająco. W dodatku nie muszę nigdzie wychodzić i mogę spać ile dusza zapragnie.
Wróciłem do swojego pokoju z świeżo zaparzoną kawą. Postawiłem kubek na szafce nocnej przy moim łóżku, tuż obok wazonu z jedną różą, którą dostałem od Liama na wczorajszym przesłuchaniu. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie i wpakowałem się pod kołdrę. Włączyłem laptop i na początku przejrzałem wszystkie portale społecznościowe. Kiedy otworzyłem notatnik ze scenariuszem i przeskanowałem wzrokiem kilkanaście linijek z tekstem, usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie spodziewałem się nikogo, a moja rodzina miała wrócić z zakupów późnym popołudniem.
Westchnąłem i wstałem niechętnie. Założyłem czarną koszulkę leżącą na podłodze i pobiegłem na dół. Otworzyłem drzwi i moim oczom ukazał się Louis. Zmarszczyłem brwi, a on bez żadnego słowa wyjaśnienia, cały przemoczony wszedł do mojego domu. Wcale mnie to nie zdziwiło. Louis był dla mnie jak brat i mogłem spodziewać się jego wizyty o każdej porze dnia i nocy.
- Przyniosę ci ręcznik - Mruknąłem i poszedłem do łazienki. Po niecałej minucie byłem już z powrotem i zastałem Tomlinsona przy lodówce, pijącego sok pomarańczowy. Podałem mu ręcznik, a on zarzucił go sobie na ramię i skinął głową w podziękowaniu.
- Naszła cie ochota na spacer w deszczu? - Zapytałem i usiadłem na blacie. Zauważyłem jak brunet wywraca oczami.
- Zostałem u Harry'ego na noc po naszej wczorajszej randce... - Zaczął, a ja zagwizdałem, po czym Louis zmierzył mnie wzrokiem - A jak tam z Liasiem?
- Jeszcze nie dokończyłeś, nie zmieniaj tematu - Powiedziałem spokojnie, oglądając swoje paznokcie.
- Więc... Zjedliśmy wspólne śniadanie, prawie jak stare, dobre małżeństwo, a potem postanowiłem wracać - Kontynuował - I akurat, kiedy byłem w połowie drogi musiało zacząć padać!
Zaśmiałem się, nie wiem dlaczego, z jednej strony mu troszkę współczułem, a z drugiej mnie to rozbawiło. Louis zignorował mój śmiech i wycierał swoje włosy. Postanowiliśmy iść na górę do mojego pokoju. Starszy od razu rzucił się na łóżko i rozejrzał się po całym pomieszczeniu.
- Dobra, ja ci opowiedziałem o wczorajszym wieczorze, teraz twoja kolej - Mówiąc to, Louis wskazał na wazon z różą od Liama.
Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią. Wczoraj, z Liamem, nic się nie wydarzyło.
- Nic takiego się nie działo - Powiedziałem i wzruszyłem ramionami. Położyłem sie obok Lou i westchnąłem głośno.
- Całowaliście się? - Chłopak przeturlał się na brzuch i patrzał na mnie z uśmiechem, czekając na odpowiedź. Parsknąłem śmiechem, czy on był poważny?
- Nie - Zaprzeczyłem i uderzyłem go w ramie. Louis zmrużył oczy.
- Kłamiesz.
- Co? Louis oszalałeś? Nie całowaliśmy się! - Uderzyłem go poduszką, może zacznie prawidłowo myśleć.
- A chciałbyś się z nim całować, prawda? - Dopytywał i odrzucił mi poduszkę. Zrobiłem się cały czerwony i zasłoniłem sobie nią twarz. - Wiedziałem.
- Zamknij się - Powiedziałem i przetarłem twarz dłonią.
- Ale nawet się nie przytulaliście?
- Nie - Odparłem krótko - Dał mi ten pieprzony kwiatek to i tak jest już...wow.
- Mogłeś mu jakoś się odwdzięczyć - Mówiąc to zaczął ruszać zaciśniętą pięścią w górę i w dół.
- Przestań - Powiedziałem zażenowany i jęknąłem.
Przez chwilę, pomyślałem aby cofnąć wszystko co powiedziałem i skłamać, ze jednak się całowaliśmy. Tak dla świętego spokoju, żeby Louis przestał mnie o wszystko wypytywać. Ale gdybym to zrobił, pewnie zasypałby mnie innymi pytaniami typu: jak było? Jak długo? Czy z języczkiem? Czy bez?
Szybko zrezygnowałem z tego pomysłu.
Opowiedziałem mu wszystko tak jak było. Bez żadnego wyolbrzymiania, bez żadnych kłamstw i bez jakiś niepotrzebnych szczegółów.
Po przesłuchaniu, poszedłem pożegnać się z Louisem i Harry'm, bo byli umówieni i nie chciałem im przeszkadzać. Z Liamem stałem przed szkołą kilka krótkich minut. Oznajmił mi tylko, że nie może mnie odwieźć do domu, bo jedzie na trening. Nawet nie liczyłem na to, że wrócimy razem. Odparłem, że nie ma takiej potrzeby i że chętnie się przejdę. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem. Potem pytał, co robię w weekend i takie tam... W końcu stwierdził, że musi 'uciekać'.
Po raz pierwszy widziałem Louisa tak bardzo skupionego.
- Tak po prostu? - Zapytał, marszcząc brwi.
- No, a jak ty to sobie wyobrażałeś?
- Ja byłem pewien, że jak tylko zostawiliśmy was samych, rzuciliście się na siebie. Wiesz... Liam przyparł cię do ściany i pocałował. Potem pieprzyliście się w jego samochodzie.
Kiedy to usłyszałem, zacząłem się śmiać i zaproponowałem mu, że może wracać do domu, bo przestał padać deszcz.
- Chciałbyś, żeby tak było, co nie? - Zadał kolejne pytanie i miałem go coraz bardziej dosyć.
Po chwili ciszy, Louis chyba zauważył moje zirytowanie, bo wstał z łóżka i skierował swoje kroki w stronę drzwi. Podparłem swój podbródek na dłoni i patrzałem na niego, z wydętą wargą.
- Jeszcze poruchasz - Powiedział i uśmiechnął się do mnie idiotycznie. Rzuciłem w niego poduszką, ale on ją złapał - Albo raczej, to Liam cię będzie pieprzył, nie?
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale dostałem w twarz moją poduszką. Potem usłyszałem Louisa zbiegającego po schodach i jego głośny śmiech, a jeszcze później trzaśnięcie drzwiami.
Nareszcie miałem święty spokój i mogłem dokończyć scenariusz.
CZYTASZ
Be my Romeo [ZIAM]
Fanfiction- Nareszcie! - Krzyknął z dołu Liam - Zejdź do mnie, Zayn! Słońce ty moje! - Liam, czy ty jesteś pijany?! - Nie! - Zaprzeczył i roześmiał się - Raczej zakochany.