Ita
"Te jebane korki" pomyślałem przesuwając się zaledwie o milimetr. Ręce mi się trzęsły, a w głowie pojawiały się najgorsze scenariusze. Po raz kolejny uderzyłem głową o kierownicę.
-Kochanie uspokój się. Wszystko będzie dobrze. - odezwała się Konan
Zaskoczyło mnie to, bo szczerze zapomniałem że ona również tu jest.
-Akurat teraz musiało się to stać?
-Uspokój się. Nie będzie ślubu dopóki Sasuke nie wydobrzeje.
Pokiwałem głową i lekko się uśmiechnąłem. Właśnie dzisiaj miałem ogłosić rodzinie datę ślubu. "Zaraz dostanę kurwicy" kolejne myśli przelatywały mi przez głowę. Chciałem już z nim być. Chciałem złapać go za rękę i przekonać się że mój mały braciszek żyje. Jednak nic nie mogłem zrobić. Pozostało mi jedynie czekać i przesuwać się powoli do celu.
Naru
Zobaczyłem jak przez drzwi wejściowe dwóch ratowników wnosi kogoś na szynach. Na moment moje serce zamarło. To był on. Sasuke. Nie myślałem o tym co robię, po prostu do niego podbiegłem.
-Co się stało?
-Kim pan jest? - zapytał lekarz
-Naruto Uzumaki. Jestem jego kuzynem.
-Dobrze. Miał wypadek, potrącił go samochód. Jest w bardzo ciężkim stanie. Ma kilka złamań i prawdopodobnie jedno z żeber przebiło płuco, poza tym ma rozbitą głowę i podejrzewam wstrząs mózgu.
Słuchałem go uważnie. Nie mogłem nic odpowiedzieć, to był dla mnie szok. Lekarz pomachał mi ręką przed oczami. Zamrugałem kilka razy.
-Widzę że to dla pana wstrząsające. Może chce pan coś na uspokojenie?
-Ja sobie poradzę, ale pewnie starszemu bratu Sasuke będzie to potrzebne.
-Dobrze zaraz coś panu przyniesie pielęgniarka.
Pokiwałem głową i usiadłem z powrotem obok Gaary. Po paru minutach przyszła pielęgniarka ze środkiem uspokajającym .
-Dziękuję - powiedziałem
Kiwnęła głową i odeszła. Siedziałem jak na szpilkach. Teraz rozumiałem co musiał czuć Gaara. Chwyciłem go za rękę żeby dodać mu otuchy. Uśmiechną się i ścisnął moją dłoń. Po około godzinie pojawił się Itachi. Podszedłem do niego.
-Naruto? Co ty tu robisz? Gdzie jest Sasuke?
-Itachi najpierw wypij to, a potem ci wszystko powiem.
Zrobił co mu kazałem i wyszliśmy na zewnątrz. Konan została w środku i podeszła do rejestracji. Usiedliśmy na pobliskiej ławce.
-Wiesz co się stało z Sasuke?
-Tak dzwonili do mnie z policji.
-Dowiedziałem się od lekarza że jest w strasznym sanie. Boję się o niego.
-Tak czułem.
Poczułem jak po policzkach spływają mi łzy.
-Dlaczego właśnie to musiał być on? - schowałem twarz w dłoniach
Gaara
Nagle zmieniło się zachowanie Naruto. Podążyłem za jego spojrzeniem i znieruchomiałem. Przez drzwi wnosili nie kogo innego jak Sasuke. Miałem ochotę do niego podejść, ale Naruto mnie uprzedził i pobiegł w tamtym kierunku. Po ruchach jego mięśni mogłem odczytać że się o niego martwi. Mój umysł jednak zaprzątało co innego. Po jakiejś chwili nie wytrzymałem i zaczepiłem pierwszego lepszego lekarza.
-Wiadomo coś o moim bracie? Sasori Rasone.
-Przykro mi. Zajmuje się nim doktor Yamanaka.
Pokiwałem głową i zająłem swoje stare miejsce. Zmarszczyłem brwi. Przypomniałem sobie to nazwisko. Ino Yamanaka. Jedna z dziewczyn w mojej klasie. Po paru minutach wrócił Naruto. Był przygnębiony co świadczyło, że jest naprawdę źle. Siedzieliśmy ponad godzinę czekając na wiadomość o naszych bliskich. Nie spoglądałem na drzwi, ale wyczułem że przyszedł ktoś znany mojemu przyjacielowi. Wstał i ruszył w tamtym kierunku. Zostałem sam. Nie czekałem jednak długo. Poproszono mnie do pokoju lekarskiego gdzie znalazłem się prawie natychmiast. Zapukałem i wszedłem do środka.
-Dzień dobry - przywitał się
-Dzień dobry. Co z moim bratem?
-Jest już lepiej. Miał zapaść. Zażył dużo środków odurzających.
Nie zaskoczyło mnie to. Wiedziałem że ćpa, ale nie sądziłem że doprowadzi się do takiego stanu.
-Mogę go zobaczyć?
-Tak. Proszę za mną.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie że rozdziały pojawiają się rzadko, ale moja wena ma pewnego rodzaju skoki o czasami nie wiem co pisać.
CZYTASZ
Tylko My *NaruSasu*
FanfictionTo jest historia Yaoi. Jeśli nie lubisz takie typu opowiadań przejdź dalej. "Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowani...