Dziękuję za ponad 1,3 k wyświetleń !!!! Jesteście wspaniali !!
Unoszący się w powietrzu smród wódki i dymu z papierosów , przyprawiał mnie o mdłości. Patrzyłam na moich towarzyszy z obrzydzeniem. Wcale nie chciałam z nimi przebywać. Ale tak to już jest kiedy twój brat , który jest moją jedyną rodziną, należy do gangu. Okradają banki , zabijają na zlecenie. Robią po prostu wszystko co jest nie zgodne z prawem. Zrobią wszystko za kasę.
-Valentine , przynieś więcej wódki !-krzyczy mój brat. Potem wybucha salwa śmiechu. Głośno wzdycham i zaciskam dłonie w pięści jednak idę po wódkę. Idę do chłodni. Biorę dwie butelki wódki. Przez okienko zauważam samochód. Tylko jedna organizacja ma takie. S.H.I.E.L.D. Wystraszyłam się nie na żarty.
Postawiłam butelki na stole.
-Oto wasza wódka. Ta tak na marginesie lepiej uciekajcie jeżeli nie chcecie zostać pojmani przez S.H.I.E.L.D.
Byli zbyt pijani by od razu zareagować na moje słowa. Może to nawet lepiej. Szybko zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka i uciekłam ukrytym przejściem na dach budynku. Widziałam jak agenci S.H.I.E.L.D wyważają drzwi do budynku , potem słyszę strzelaninę. Nawet nie jest mi ich żal.
-Zasłużyli na to .-usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się. Mężczyzna celował do mnie z łuku. Mogła to być tylko jedna osoba. Clint Barton znany także jako Hawkeye.
-Co do tego nie mam wątpliwości.-odpowiedziałam siląc się by mój głos brzmiał w miarę spokojnie.
-Jak masz na imię ?
-Valentine Calore.
-Choćbym nie wiem jak się starał nie umiem sobie wyobrazić ciebie pośród nich. Nie wyglądasz mi na zabójcę.
-W życiu nie zabiłam człowieka. Nie upadłam aż tak nisko.
-Dlaczego miałbym ci wierzyć ?
-Wierz w co chcesz. Możesz mnie teraz zastrzelić. Nie mam już nikogo. Mojego brata zlikwidowaliście. Chociaż nie jest mi go żal. To przez niego tu jestem.
Barton opuścił łuk , podszedł do mnie i złapał za rękę.
-Co ty robisz ?-nie odpowiedział bo ktoś odezwał się w jego krótkofalówce.
-Barton , masz kogoś ?
-Na dachu czysto. Możemy kończyć akcję.
-Zrozumiałem. Bez odbioru.
-Co ty robisz ?-ponowiłam pytanie.
-Jeżeli nie chcesz zginąć , radzę ci trzymać się mnie.
Nie protestowałam. Jeżeli to moja jedyna szansa na odcięcie się od przestępczego życia , nie mogę jej zmarnować.
Nie wiedziałam , że agenci S.H.I.E.L.D mają jakiekolwiek gospodarstwa. Przynajmniej ma się gdzie ukryć.
-Więc mam tu zostać , tak ?
-Dokładnie. Chyba ci to nie przeszkadza ?
-Nie. Jestem ci wdzięczna.
-Muszę wracać do bazy. Poradzisz sobie ?
-Tak. Nie musisz się martwić.
Przez następne dwa miesiące byłam kucharką , sprzątaczką i gospodynią w jednym i co najważniejsze polubiłam to. Barton zjawiał się w weekendy. Pojawiał się w piątek wyjeżdżał w poniedziałek rano. Clint okazał się bardzo fajnym gościem. Mogłam z nim na spokojnie porozmawiać. Opowiedziałam mu o mojej przeszłości a on o swojej. Z dnia na dzień stawaliśmy się sobie coraz bliżsi.